Witam, jestem po licencjacie z anglistyki na UAMie. Było czasami trudno, ale się udało przejść, bez większych problemów. Nie wiele myśląc- od razu po licencjacie poszłam tam też na mgr, teraz wiem, że to był błąd. Dodatkowo zaczęłam uczyć w szkołach językowych ( najpierw dla dzieci, później dla dorosłych). Nałożyłam na siebie za dużo obowiązków i w tej sesji na 9 egzaminów zaliczyłam 8, zabrakło 1 pkta... Niestety ten jeden wchodzi w skład PNJA, wiec za tym idzie warunek z 3 komponentów( w najczarniejszej wizji oczywiście;)) No ale ostatnio tak myślałam, że nie chce iść na warunek z PNJA, wolę już pójść do pracy i ostatnio zaczęłam myśleć nad zaoczną logistyką. Nie jestem jeszcze pewna w życiu co chce robić, bardzo lubię uczyć, ale nie wiem czy akurat uda mi się zdobyć etat w szkole, a niestety szkoły językowe nie dają umów o pracę, a na śmieciówce nie chce cały czas być.
No więc, aby się zabezpieczyć w momencie gdy nagle musiałabym pójść do jakiejś administracyjnej pracy, korpo itp, to chciałabym mieć coś więcej niż tylko anglistyka, tym bardziej, że mgr na UAMie jest na niskim poziomie- w ciągu roku nic nie wymagają, a pod koniec egzaminy trudne.
NO WIĘC, MOJE PYTANIA SĄ NASTĘPUJĄCE
:1)czy w karierze nauczyciela, w momencie 'pnięcia się na szczyt' liczy się z czego mam studia mgr, czy tylko fakt, że jestem magistrem i mogę się ubiegać o każdy stopień?
2)Jak to wgląda w praktyce- jak potencjalny pracodawca zobaczy, że mam anglistykę+logistykę, to będę mniej atrakcyjnym pracownikiem w porównaniu do osoby która ma ang+ang? Czy każdy z Was, Waszych znajomych ma samą anglistykę (bądź germanistykę itp.)?
3)Jak Wam się wydaje, czy dobrze robię, że w momencie gdybym miała warunek, czy to mądre iść na zaoczne i do pracy?