
Chodzi mi o to, jak to jest z uczeniem tylu młodych osób i kontaktem z nimi. Wiadomo, jednych uczniów lubi się mniej, innych bardziej. Ale czy zwracacie uwagę na to, że np. Tomek średnio przejmuje się szkołą, więc uczy się tylko dla siebie, a Antkowi częściej potrzebna jest pochwała za dobrze wykonaną pracę. W sensie czy zwracacie uwagę na to, że uczniowie to też ludzie oraz że są różni (moim zdaniem powinno się też traktować ich trochę inaczej, jak w przykładzie)?
Zastanawiam się nad tym m.in. dlatego, że sama chcę nauczać i bardziej niż materiałem nauczania przejmuję się tym ludzkim aspektem uczniów. Wiem, że do tego mam jeszcze dużo czasu, przecież uczę się dopiero w gimnazjum, ale jestem ciekawa
