Żadnych uregulowań nie ma.
I tak jedni nauczyciele dyżurują (czas dyżurów zależy od fantazji dyrektora),inni nie, ale wszyscy dostają te same pieniądze.
U nas dzieci w szkole nie ma, ale się dyżuruje po 8 godzin ("państwa obowiązuje 8-godzinny dzień pracy!"). Problem w tym, że kiedy się wypełni dzienniki, to nie ma co robić w pustej szkole. Dostęp do internetu jest utrudniony (pojawia się i znika, jak to w szkołach), nie mam tu własnej drukarki, komputera (to jest śmieszne, że każe mi się pracować, ale przyjeżdżać mam z własnym laptopem i drukarką!). Nawet jeśli wezmę tego laptopa i jakieś tama analizy czy sprawozdania zrobię, to potem i tak drukować to muszę w domu. Przecież ogrom pracy nauczyciel wykonuje w domu. Jeśli w normalnym tygodniu mogę tę pracę wykonywać w domu (w szkole mam tylko lekcje, rady i wywiadówki, ew. szkolenia), to czemu w czasie ferii świątecznych tę pracę każe mi się wykonywać w budynku szkolnym...? Pojęcia nie mam. Nasza praca to również praca W DOMU, a jak ją sobie kto zaplanuje, to jego sprawa, musi być zrobione i już.
Przesiedziałam w pustej klasie kilka godzin NUDZĄC SIĘ JAK MOPS, a potem wróciłam do domu POPRACOWAĆ, bo wreszcie miałam na to warunki. BEZSENS.
Gadanie, że "nauczyciel nie ma w tym wolnego, niech więc siedzi w pustej szkole" jest głupie. Ale po prostu kogoś widać boli, że nauczyciel może sobie popracować np.w nocy, szybciej skończyć papierki i naprawdę mieć trochę więcej wolnego. Żeby więc nie przyszło mu to do głowy, niech siedzi w pustej szkole i odsiaduje bezsensowne

godziny. Ot, cała logika.
Moja znajoma pracuje w firmie prywatnej i sama mówi, że gdyby nie facebook, to by tam zwariowała (tyle ma czasu wolnego, a siedzi do 16.30 w robocie, musi). Tak wygląda "8-godzinny dzień pracy" u niektórych(dobrze, że chociaż dostęp do internetu ma)! Ale kiedy ja przychodzę do szkoły na 7 lekcji, to pracuję KAŻDĄ MINUTĘ i nawet czasu na wypicie kawy nie mam! A potem wracam do domu i doginam do nocy, bo papierki i sprawdziany i co tam jeszcze! Skro więc regularnie PRZEKRACZAM 40 godzinny czas pracy, to należałoby mi się chociaż wyspać w czasie ferii świątecznych...Ale co tam. Siedźmy w pustych szkołach, żeby komuś poprawić samopoczucie. W końcu...nauczyciel to leń, darmozjad, głupek (jak donoszą media)!
Ale cieszmy się. Kwiatki rosną ( z oporami, bo zimno, ale jednak), motylki fruwają (tj. zaczną, bo za zimno), słoneczko świeci (rzadko, ale jednak). Grunt to optymizm!
