Co to znaczy być chrześciajniem?

tu rozmawiamy o wszystkim czasami poważnie, czasami z przymrużeniem oka

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Cytryn » 2009-07-14, 11:31

Wierzę w Boga, narodziłam się na nowo w Chrystusie, mam Ducha Świętego. Wiem to, bo to przeżyłam. Kiedy mówię o tym ludziom, napotykam różne reakcje
- "masz się za świętą" Za lepszą ode mnie?"
- "jesteś fundamentalistką? Ogłaszasz jedynie słuszne poglądy? Więcej tolerancji!"
- "daj żyć innym i mieć im własne poglądy"

itd.

Są to wypowiedzi typowe dla osób, które nie przeżyły duchowego odrodzenia, dla których Słowo Boże nie jest autorytetem, które nawet jeśli zakładają istnienie Boga, to się z Nim nie liczą, wierząc w Niego nie wierzą Jemu i tak naprawdę wcale Go nie szukają w swoim życiu( nie mówiąc już o posłuszeństwie Mu). I ja to rozumiem, bo...sama taka byłam( poznałam Jezusa w wieku 24 lat, byłam ateistką, potem może gnostyczką...).

Jako osoba wierząca, teraz, WIEM, że Jezus to jedyna droga, prawda i życie i tylko dzięki ofierze Jezusa na krzyżu, przelaniu Jego krwi możemy być zbawieni- w dodatku " z drżeniem to zbawienie musimy sprawować" okazując Bogu posłuszeństwo i naśladując Jezusa- a przynajmniej starając się Go naśladować. I taka moja postawa najczęściej strasznie denerwuje moich rozmówców : "jak ty możesz mówić o jednej prawdzie, kiedy ja mam swoją prawdę, ktoś inny inną prawdę- jesteś <nietolerancyjna>!"

Owszem- każdy ma wybór i sam decyduje. Co nie przeszkadza mi stwierdzić kategorycznie- odrzucając Jezusa odrzucasz Boga tym samym skazując się na potępienie. Ludzie natomiast by chcieli usłyszeć, że można sobie żyć po swojemu drogi do zbawienia z tego powodu im nikt nie zamknie...

Nie wolno nikogo krzywdzić, żywić do kogokolwiek nienawiści, podejmować żadnych działań, które mogłyby kogoś zranić- to prawda. Ktoś, kto powołując się na Boga krzywdzi tych, którzy są odmiennego od niego wyznania z całą pewnością nie zna Ojca.
Ale w naszym świecie nie wolno nawet mieć radykalnego zdania, zdecydowanych poglądów, trzeba być "śliskim", relatywnym, żeby się każdemu podobać...Dlatego moje poglądy nigdy nie będą popularne.

Ale trudno...

Zawsze powiem prawdę- jeśli nie narodzisz się na nowo w Chrystusie, nie przyjmiesz ratunku z Jego rąk, nie uznasz, że jesteś nic nie wartym grzesznikiem, który potrzebuje Zbawiciela( ofiary Jezusa na krzyżu), nie możesz wejść do Królestwa Bożego. Jeśli nie chcesz w swoim życiu być posłuszny Bogu-nie znasz Jego Słowa, nie dbasz o Boże prawo- nie możesz być nazwanym uczniem Jezusa. Ale masz pełne prawo wyboru...bo Bóg dal Ci wolną wolę.


Bardzo trudno jest być chrześcijaninem i sporo to kosztuje. Żyjesz cały czas w świecie innych wartości, jesteś nieustannie kuszony by być obłudnym, kłamać, plotkować, być nieuczciwym...Patrzą na ciebie jak na dziwaka, kiedy nie pijesz wódki, nie śmiejesz się z głupich dowcipów o d* Maryni, inni wiedząc , że jesteś chrześcijanką zaraz myślą, że jesteś głupią naiwniaczką, którą można w różny sposób wykorzystać...Słyszysz głupie przytyki pod swoim adresem, jeśli towarzystwo plotkuje na szefostwo, a ty milczysz albo uciekasz, to zaraz myślą, że jesteś "kabel" albo uważasz się za kogoś lepszego...etc..

Na szkoleniach o wychowaniu dzieci słyszysz różne dyrdymały, które w ogóle są niezgodne z Biblią, zżymasz się w środku i wiesz, że te nowe "techniki" o kant stołu rozbić, bo jak się coś po ludzku, bez Boga usiłuje zrobić, to się to i tak nie uda...ale musisz tam siedzieć, i słuchać, a czasem nawet- wdrażać to w życie wbrew swoim przekonaniom...

Itd.

Ale czy warto iść za Jezusem? Oczywiście, że TAK! :D Kiedyś to się skończy, i spotkam się z Nim! Czekam na to niecierpliwie i wołam za Janem "Panie Jezus przyjdź!"

Awatar użytkownika
pilot Pirx
Posty: 746
Rejestracja: 2007-08-13, 11:39

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: pilot Pirx » 2009-07-14, 19:19

Żyjesz cały czas w świecie innych ....etc
Nie wszyscy ( na szczęście) obracają się w taki towarzystwie.
jeśli nie narodzisz się na nowo w Chrystusie, nie przyjmiesz ratunku z Jego rąk, nie uznasz, że jesteś nic nie wartym grzesznikiem .... etc
Wystarczy urodzić się raz, a dobrze. Nawet grzesznik przedstawia jakąś wartość, Cytrynie :D .
Skąd u Ciebie tyle pesymizmu ??
A ja lecę i lecę .... od lat

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Cytryn » 2009-07-14, 23:06

Wystarczy urodzić się raz, a dobrze
.

Jak rozumiem- dla Ciebie Słowo Boże ( Biblia) nie przedstawia większej wartości...? Bo ja czytam w niej:
"Zaprawdę powiadam ci( mówi do Nikodema) kto nie narodzi się na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Rzekł mu: jakże się może człowiek urodzić, jak jest stary?Czyż może powtórnie wejść do łona matki swej i się urodzić? Odpowiedział mu Jezus: Zaprawdę , zaprawdę, powiadam ci: jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Króleswta Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałęm jest, co się narodziło z Ducha , Duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem : musicie się na nowo narodzić. Wiatr wieje, dokąd chce i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie, tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha. Odpowiedział mu Nikodem: Jakże to się stać może? [...]A nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił, Syn Człowieczy. [..]Aby każdy, kto weń uwierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" ewangelia Jana 3. 3- 16


Jak widać- nie wystarczy się "raz a dobrze urodzić" i Jezus o tym powiedział.

Nawet grzesznik przedstawia jakąś wartość, Cytrynie :D .

Niby jaką...? Jeśli coś umie, to dlatego, że Bóg go tak stworzył. Jeśli coś dobrego zrobi, to i tak nadal ma zło w sercu i jest w niewoli diabła. Bóg o tym naprawdę wyraźnie mówi w swoim Słowie( które nie przedstawia dla większości ludzi żadnej wartości, niestety).
Jedyna wartość, jaką ma grzesznik to ta...że Bóg go ...kocha! Że za niego zmarł- nie było innego wyjścia, nie można było inaczej zgładzić grzechu, bo Bóg jest święty i sprawiedliwy. Więc Jezus zapłacił za to cenę.
A teraz grzesznicy dumnie podnoszą głowy i mówią "ale my coś warci, my coś znaczymy!" i odrzucają Boga, nie chcą Go słuchać- swojego stwórcy, Ojca, Zbawiciela!
Jaką więc niby grzesznik przedstawia wartość? Jeśli się nie nawróci, jeśli nie narodzi się na nowo, nie wyda owocu w Chrystusie- skończy w piekle.

Skąd u Ciebie tyle pesymizmu ??

Nie jestem pesymistką, bo czekam na Jezusa, bo wiem, ze jestem zbawiona,nie dla swojej "świętości",ale dlatego, że przyjęłam ofiarę Jezusa i staram się trwać w Nim. Im mniej mojego "ja", a więcej Chrystusa we mnie, tym bardziej widzę, ile strasznych rzeczy ludzie mają w sercu, ile zła, nienawiści, jaki okropny jest ten świat. Ale modlę się za ludzi, aby zapragnęli szukać ratunku, żeby przyjęli miłość Ojca- choć na razie bardziej "miłują grzech i rozkosze niż Boga" i nie wstydzą się swoich grzechów( nie ma w nich bojaźni Bożej).

Ciężko jest żyć pośród ludzi niewierzących( bo tak naprawdę uczniów Pana Jezusa jest garsteczka).
Nie wszyscy ( na szczęście) obracają się w taki towarzystwie.

Nie mam wyboru- w miejscu, gdzie pracuję, nie ma ani jednej wierzącej osoby( takiej, która stosowałaby w praktyce Słowo Boże, są tylko tacy, którzy mówią, że wierzą w Boga, ale tak naprawdę mają Go gdzieś i żyją po swojemu).
Na szczęście mam też "odskocznię"- tj. mój zbór, społeczności braci i sióstr w Chrystusie, z którymi mogę się modlić, nawzajem się napominamy, zachęcamy, rozważamy Słowo- żeby trwać w Chrystusie mimo tego, że świat jest, jaki jest. Bez tego byłoby o wiele gorzej.

Na szczęście też mój mąż jest wierzący, razem czytamy Biblię w domu, modlimy się, choć moje dzieci mają z tego powodu nieprzyjemności...Ale za uczniostwo Chrystusowe płaci się cenę.

Ja wiem, że ten świat chyli się ku upadkowi, pogrąża coraz bardziej w grzech, że ludzie coraz gorsi będą- bo i sama to widzę i Biblia o tym mówi. Ale ja mam nadzieję. A grzesznicy, którzy się nie nawrócili do Boga tej nadziei nie mają- mogę im tylko współczuć...Ale każdy ma wybór i wolną wolę...

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: malgala » 2009-07-15, 16:29

Cytryn, czy w Twoim zborze, wśród twoich braci i sióstr wszyscy na każdym kroku żyją zgodnie z zasadami przez was wyznawanymi?
Tak się składa, że znam sporo osób głoszących identyczne jak Ty poglądy i wiem, że nie zawsze ich codzienne postępowanie jest odzwierciedleniem tego co głoszą., a podobnie jak Ty w każdej dyskusji posiłkują się cytatami Biblii.
Powiedz, kto dał komukolwiek prawo do uważania wyznawanej przez siebie wiary za jedynie słuszną.
Z Twoich postów wynika, że dzielisz ludzi na dwie kategorie: wierzących prawdziwie, czyli wyznających takie same jak Ty poglądy i niewierzących.
Dla mnie to nie jest nawet brak tolerancji, o czym pisałaś, że Ci go zarzucają, dla mnie to jest swoisty fanatyzm religijny. I niech on nawet wynika z jak najlepszych przesłanek, to jak każdy fanatyzm staje się w końcu niebezpieczny.
Sama już powoli w tę pułapkę wpadasz. piszesz, że szkolenia na temat wychowania są złe, bo nie opierają się na Biblii (a może tylko zbyt mało miejsca poświęca się na nich mówieniu o konsekwencji w wychowaniu?), ludzie są źli, grzeszni, skończą w piekle.
Powiedz, czy jesteś w stanie pracować wśród takich złych ludzi. Czy potrafisz iść normalnie na lekcję i powitać uczniów z uśmiechem, skoro zakładasz, że też są źli? Jak długo tak jeszcze wytrzymasz? I gdzie w tym wszystkim miejsce na słowa "Bóg jest miłością", skoro zamiast tę miłość odwzajemniać należy tylko okazywać bojaźń bożą i służyć Mu z pokorą? A czemu nie z miłością, szacunkiem i wiarą w drugiego człowieka?

Awatar użytkownika
pilot Pirx
Posty: 746
Rejestracja: 2007-08-13, 11:39

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: pilot Pirx » 2009-07-15, 18:45

Akurat jestem po lekturze postu Cytryna w "Dlaczego uczniowie ... ?" Dla niej uczniowie to łobuzy etc. A gdzież Twoja miłość bliźniego ??? Te posty to przeciętna prowokacja lub wynurzenia człowieka, który powinien odwiedzić dobrego psychiatrę.
ps Dopuszczam też możliwość skrajnego fanatyzmu.
A ja lecę i lecę .... od lat

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Cytryn » 2009-07-15, 19:55

malgala pisze:Cytryn, czy w Twoim zborze, wśród twoich braci i sióstr wszyscy na każdym kroku żyją zgodnie z zasadami przez was wyznawanymi?

Raczej staramy się. Jeśli komuś zdarzy się upadek, no to prosi o modlitwę i pokutuje z tego- oczywiście, zdarza się nam grzeszyć, ale nauczanie mamy zdrowe a i można zostać upomnianym, jeśli trwa się w grzechu. Rzadko- ale zdarzały się też wykluczenia osób, które uparcie, po wielu upomnieniach i kolejnych szansach nie chciały zmienić swojego życia( np. nie chciały przestać pić, palić, kląć, etc..różnie). Jest to zgodne z ew. Mat.18

Tak się składa, że znam sporo osób głoszących identyczne jak Ty poglądy i wiem, że nie zawsze ich codzienne postępowanie jest odzwierciedleniem tego co głoszą., a podobnie jak Ty w każdej dyskusji posiłkują się cytatami Biblii.

Fakt istnienia hipokrytów nie oznacza, że można sobie "poluzować"...Bóg jest święty.
Powiedz, kto dał komukolwiek prawo do uważania wyznawanej przez siebie wiary za jedynie słuszną.


Jezus Chrystus. Powiedział o Sobie- Ja jestem droga, prawda i życie. Oczywiście- nie musisz Mu wierzyć.
Z Twoich postów wynika, że dzielisz ludzi na dwie kategorie: wierzących prawdziwie, czyli wyznających takie same jak Ty poglądy i niewierzących.

Tak- są dwie kategorie ludzie. Grzesznicy, którzy Boga odrzucają i grzesznicy, któzy przyjmują Go, Jego ofiarę, zbawienie i pokutują z grzechów.

Dla mnie to nie jest nawet brak tolerancji, o czym pisałaś, że Ci go zarzucają, dla mnie to jest swoisty fanatyzm religijny. I niech on nawet wynika z jak najlepszych przesłanek, to jak każdy fanatyzm staje się w końcu niebezpieczny.

Nie- to nie jest "fanatyzm"( to pojęcie bardzo źle się kojarzy). Ja daję ludziom prawo do wolności, choć mam mocne własne przekonania. Moja wiara NGDY nie pchnęłaby mnie do krzywdzenia kogokolwiek ani do zmuszania go do czegokolwiek. A że złodzieja nazywam złodziejem, kogoś, kto jest chamski chamem, a kogoś, kto kłamie- kłamcą...? ( oczywiście nie chodzę po ludziach i nie mówię takich rzeczy- ale zapytana potrafię powiedzieć wprost, co myślę). Nazywam rzeczy po imieniu- wiem, to dziś takie...niepopularne...

Sama już powoli w tę pułapkę wpadasz. piszesz, że szkolenia na temat wychowania są złe, bo nie opierają się na Biblii (a może tylko zbyt mało miejsca poświęca się na nich mówieniu o konsekwencji w wychowaniu?), ludzie są źli, grzeszni, skończą w piekle.
Powiedz, czy jesteś w stanie pracować wśród takich złych ludzi. Czy potrafisz iść normalnie na lekcję i powitać uczniów z uśmiechem, skoro zakładasz, że też są źli? Jak długo tak jeszcze wytrzymasz? I gdzie w tym wszystkim miejsce na słowa "Bóg jest miłością", skoro zamiast tę miłość odwzajemniać należy tylko okazywać bojaźń bożą i służyć Mu z pokorą? A czemu nie z miłością, szacunkiem i wiarą w drugiego człowieka?


O, i tu dotknęłaś ważnej rzeczy. Bóg uczy mnie kochać ludzi, ale nie nigdy nie zaakceptuję grzechu. Szanuję innych ludzi, uśmiecham się do uczniów, uczę ich nie tylko treści przedmiotowych, ale też innych rzeczy. Boli mnie, kiedy tego nie przyjmują , kiedy nie chcą poprawić zachowania, choć z drugiej strony wiem, ze bez Boga w sercu to raczej niemożliwe...i modlę się o nich, wierz mi, często z płaczem. To, że mam zdecydowane poglądy nie oznacza, że chodzę zła i ponura krytykując wszystkich dookoła. Tu wypowiadam się anonimowo i swobodnie, w realu w ten sposób rozmawiam tylko z tymi, którzy chcą słuchać- na ogół nie chcą. Nie ukrywam swoich poglądów, ale też nie obnoszę się jakoś z nimi specjalnie. Zapytana wprost- mówię prawdę.
A miłość...no cóż. Wielu ludzi źle ją rozumie. Przez miłość rozumieją pobłażliwość, tolerowanie i akceptowanie grzechu. Bóg NIE akceptuje grzechu, choć kocha grzesznika- dlatego posłał swego Syna na krzyż, z miłości do tych grzeszników.Ale jeli ktoś z grzechu nie pokutuje, nie żałuje- nie ma dla niego wybaczenia.
Ja płaczę nad ludźmi, którzy odrzucają Bożą miłość( bo są zbyt pyszni albo zbyt umiłowali grzech, aby ją przyjąć). Pamiętam jednak, skąd sama przyszłam i jaka byłam- nie byłam święta zanim się nawróciłam. Wiem, jak to jest. Dlatego czasem mówię o Jezusie- bo nie chcę żeby ludzie szli do piekła. Dlatego piszę to tutaj- może ktoś, choć jedna osoba sięgnie do Biblii.
Nauczycielom jest trudno. Są wykształceni, nałykali się rożnych poglądów, tego całego humanizmu - i teraz powrót do Boga jest nie do przyjęcia. Fanatyzm, ciemnogród, brak tolerancji! Etc...
A ja nigdzie nie doświadczyłam tyle miłości , co w moim zborze, gdzie grzech jest nietolerowany, ale człowieka się kocha. Tego w "humanistyczny" świecie nie ma...
Akurat jestem po lekturze postu Cytryna w "Dlaczego uczniowie ... ?" Dla niej uczniowie to łobuzy etc. A gdzież Twoja miłość bliźniego ??? Te posty to przeciętna prowokacja lub wynurzenia człowieka, który powinien odwiedzić dobrego psychiatrę.
ps Dopuszczam też możliwość skrajnego fanatyzmu.


:D Oj, typowe...Tak, młodzież w większości jest dziś bardzo źle wychowana. Dziewczyny siadają chłopakom na kolanach, mizdrzą się, malują a matki im na to pozwalają. Chłopaki klną, palą papierochy, stawiają sobie włosy na jeżyka( blond!) a ojców w domu nie ma. Taka jest rzeczywistość- gdzie prowokacja? Mieszkam na parterze. Na ławkach pd moimi oknami często siedzi młodzież gimnazjalna i ze szkół średnich. Muszę te okna zamykać, takie mają słownictwo...Są oczywiście wyjątki- ale dziś niestety są to...wyjątki. Okazują sobie złość, zazdrość, kłamią. Są pełni grzechu. Przecież to jest naturalny stan nieodrodzonego człowieka...nie ma się o co obrażać. Ludzie bardzo chcą myśleć o sobie , że są "dobrzy".A jeśli są dobrzy, to po co im Zbawiciel...? To jest chyba największa przeszkoda w przyjęciu zbawienia z rąk Jezusa.
Uważasz, że miłość polega na mówieniu- och, młodzież jest jaka jest, ale to w końcu dobre dzieciaki, trzeba się "dokopać" do dobra w ich serduszku...Bzdura. Cała oświata stoi tą bzdurą i zobacz, co się w szkołach dzieje...

Bóg mi pokazał,że jestem zła, że wiele we mnie egoizmu, łatwo mnie było obrazić, bo moje "ja" nie znosiło prawdy...A Bóg mówi- wiem, że jesteś zły(" jeśli wy złymi będąc umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim" -wypowiedź Jezusa z ew. Łuk.), ale i tak cię kocham, oddałem za ciebie życie. Przyjdź do mnie, wyznaj mi grzechy iu naśladuj mnie, a będziesz żyć...

Skrajny fanatyzm...taaa...lepiej być elastycznym, nie mieć zdecydowanych poglądów, nie nazywać rzeczy po imieniu, przyjąć sobie, że "wiele dróg do Boga prowadzi"( też dziś bardzo modne)- słowem relatywizm górą! Wszystko się rozmywa, nie ma żadnych granic, nie ma dobra , nie ma zła...

Jeszcze raz- mój Bóg mówi mi, że nie wolno się mścić, że trzeba przebaczać, że nie wolno nikim manipulować, do niczego nikogo zmuszać, krzywdzić, wyśmiewać, wyzywać, obrażać. A że ludzie obrażają się za prawdę...jak ktoś lubi ciemność, to krzyczy, kiedy mu światłem po oczach dać...trudno.

Kiedy patrzę, jak ludzie dobrowolnie idą do piekła, to mi po prostu smutno. Taki ciężar na sercu. Ale to ich wybór.

Czy ktoś w ogóle jeszcze czyta Słowo( Biblię) i cokolwiek z niej bierze do swego życia, czy dla was to tylko archaiczna księga, z której można wziąć garść "złotych myśli", ale która nie nadaje się do nauki...?

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Jolly Roger » 2009-07-16, 17:29

Cytryn ma sporo racji

Ja daję ludziom prawo do wolności, choć mam mocne własne przekonania. Moja wiara NGDY nie pchnęłaby mnie do krzywdzenia kogokolwiek ani do zmuszania go do czegokolwiek. A że złodzieja nazywam złodziejem, kogoś, kto jest chamski chamem, a kogoś, kto kłamie- kłamcą...


Jeśli fanatyzmem jest twarde stanie przy swoich przekonaniach to życzyłbym sobie więcej takiego fanatyzmu pod warunkiem, że to twarde stanie przy swoich przekonaniach nie ma żadnych poza werbalnymi sankcji. Dlatego niech Cytryn nazywa kłamce kłamcą, ale niech nie próbuje wyrwać kłamcy języka.

W Polsce jest takie powiedzenie: wszędzie dobrze gdzie nas nie ma Ludzka zawiść i głupota powoduja narzekania i nieprzyjemne komentarze. Znamy to doskonale: te nauczycielskie nieroby maja tyle wolnego

Cytryn zdaje się mieć inne podejście: wszędzie źle gdzie mnie nie ma.

Tymczasem miła atmosfera kilkudziesięcioosobowego zboru to nie jest wyjątek zgromadzenia Cytryna. Miło jest u świadków Jehowy, bardzo sympatycznie na oazie u braci salezjan, trochę zwariowanie, ale miło u krysznitów, bardzo przyjaźnie u adwentystów. Na prawdę. Ja tam byłem. Co z tego wynika?
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: malgala » 2009-07-16, 17:48

Jolly Roger, żeby mieć jasny obraz przeczytaj wątek dlaczego uczniowie nie lubią szkoły.

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Cytryn » 2009-07-16, 18:03


Jeśli fanatyzmem jest twarde stanie przy swoich przekonaniach to życzyłbym sobie więcej takiego fanatyzmu pod warunkiem, że to twarde stanie przy swoich przekonaniach nie ma żadnych poza werbalnymi sankcji. Dlatego niech Cytryn nazywa kłamce kłamcą, ale niech nie próbuje wyrwać kłamcy języka.

Słusznie! :D

Cytryn zdaje się mieć inne podejście: wszędzie źle gdzie mnie nie ma.

Wszędzie źle, gdzie ludzie próbują coś budować bez Boga...
Tymczasem miła atmosfera kilkudziesięcioosobowego zboru to nie jest wyjątek zgromadzenia Cytryna. Miło jest u świadków Jehowy, bardzo sympatycznie na oazie u braci salezjan, trochę zwariowanie, ale miło u krysznitów, bardzo przyjaźnie u adwentystów. Na prawdę. Ja tam byłem. Co z tego wynika?


Bo wcale nie chodzi o "miłą atmosferę" tylko o wzajemną troskę, gotowość poświęcenia się dla drugiego człowieka, czas, który sobie nawzajem darujemy, w razie potrzeby- pomoc finansowa i materialna...Miła atmosfera to tylko pochodna tych relacji, budowanych na miłości( tej prawdziwej, która niesie za sobą wyrzeczenia, gotowość umierania dla swojego "ja".
Poza tym- zdarza się, ze zbierze się grupa ludzi, którym ze sobą dobrze. Jednak taka grupa prędzej czy później umrze śmiercią naturalną- to, co ich spajało, skończy się. Tylko Jezus uczy jak naprawdę kochać, jaki mamy cel- no a ten cel to życie wieczne z Nim. Zbawienie.
Bycie w "miłej grupie", która nie buduje na Bogu może być fajne. Nic więcej.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Jolly Roger » 2009-07-16, 18:22

ależ każda ta grupa była oparta o boga, w każdej z tych grup jej członkowie tak czy inaczej wspierali się nawzajem. Twoje wyznanie nie ma monopolu na dobre wzajemne się traktowanie


malgala czytałem i wiem chyba o co ci chodzi. Cytryn jest oszustką i pyszałkiem (postulat mówienia prawdy). Oszukuje nas, że rozumie Biblię dzięki temu, że ma Ducha Świętego i bez pokory pozwala sobie ferować sądy, które może robić jedynie Bóg.

Czy takie postawienie sprawy do czegokolwiek doprowadzi nas dyskutujących poza okopaniem się we własnej wieży poglądów? Dlatego rozmawiać mogą tylko wątpiący. Wiedzący się będą obijać. Dlatego wątpiący szukają dobra w człowieku, a wiedzący widzą tylko zło.
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Cytryn » 2009-07-16, 18:43

Jolly Roger pisze:ależ każda ta grupa była oparta o boga, w każdej z tych grup jej członkowie tak czy inaczej wspierali się nawzajem. Twoje wyznanie nie ma monopolu na dobre wzajemne się traktowanie

Słusznie na bogu napisałeś małą literą.
Masz rację- moje wyznanie nie ma monopolu na dobre traktowanie się. Ani też żadna denominacja. Ale prawdziwej miłości można się nauczyć tylko od Jezusa, naśladując Go, wszystko inne to lepsza lub gorsza podróbka.

malgala czytałem i wiem chyba o co ci chodzi. Cytryn jest oszustką i pyszałkiem (postulat mówienia prawdy). Oszukuje nas, że rozumie Biblię dzięki temu, że ma Ducha Świętego i bez pokory pozwala sobie ferować sądy, które może robić jedynie Bóg.


Kogo oszukałam?
Czym się pysznię?
Zostałam zbawiona dzięki łasce Jezusa. Cała byłam w grzechach, a i teraz zdarza mi się czasem zgrzeszyć, tylko teraz mam orędownika w niebie- Jezusa, który wstawia się za mną, bo jestem Jego dzieckiem.
Mam Ducha Świętego. Dlaczego miałabym kłamać? Mam i dzięki temu wiele z Pisma rozumiem( wszystkiego jeszcze nie). Jak można nie wiedzieć, czy ma się Ducha i mieć nadzieję na zbawienie? Przecież Słowo mówi : "kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego".
I list Jana 4. 4 Wy z Boga jesteście[...]5. oni są ze świata , dlatego mówią, jak świat mówi, i świat ich słucha. 6. My jesteśmy z Boga; kto zna Boga, słucha nas, kto nie jest z Boga, nie słucha nas. Po tym poznajemy ducha prawdy i ducha fałszu"
Słuchacie Pawła? A w ogóle straszny pyszałek , ten Paweł- tak mówi : ja jestem z Boga, świat nie zna Boga...oni nas nie słuchają więc nie są z Boga...". Gdyby taki Paweł do was przyszedł dzisiaj z ewangelią, dopiero byście mu powiedzieli, ze pyszałek! :jupi:

Czy takie postawienie sprawy do czegokolwiek doprowadzi nas dyskutujących poza okopaniem się we własnej wieży poglądów? Dlatego rozmawiać mogą tylko wątpiący. Wiedzący się będą obijać. Dlatego wątpiący szukają dobra w człowieku, a wiedzący widzą tylko zło.

Proszę- sięgnij po Biblię. Bóg mówi "złymi jesteście". "Każdy grzeszył, nie ma ani jednego sprawiedliwego". Nie jesteśmy dobrzy, choć czasem stać nas na dokonywanie dobrych uczynków. Człowiek jest potępiony, ma upadłą naturę, dlatego potrzebuje Zbawiciela- Jezusa Chrystusa, który za niego zmarł. Potrzebna była ofiara krwi.
Żeby móc być zbawionym trzeba się samemu sobie przyjrzeć uczciwie i zobaczyć własną grzeszność- wtedy można przyjąć ten wielki dar, jaki Ojciec nam zgotował w postaci Jezusa.
Ale ludzie wolą "doszukiwać się dobra", usprawiedliwiać własny grzech, chcą się bowiem lepiej czuć, tac y wartościowsi. Czy to nie jest pycha...?
Kiedy Jezus chodził po ziemi to wołał "upamiętajcie się". Nie mówił "och, macie w sobie tyle dobra, kocham was", tylko "upamiętajcie się". Z czego?
Przy tym okazywał tyle miłości- na którą wcale nie zasłużyliśmy.Uzdrawiał chorych, miał czas dla ludzi, uczył ich, wskrzeszał z martwych, w końcu...za nas umarł!
Nie szukam "dobra w ludziach", widzę, kiedy są dobrzy i cieszy mnie to. Smuci mnie, kiedy są źli i jawnie to okazują.
Nie widzę "tylko zła", ale rzeczywiście- widzę go więcej od czasu, kiedy Duch we mnie zamieszkał. I nie po to Bóg mi to pokazuje, żebym kogoś poniżała, potępiała, ale żeby się modliła i wskazywała na Jezusa, na Tego, który może uratować. Ale ludzie nie chcą Jezusa...Większość nie chce...Uważają, że nie mają problemu, że nie są 'tacy źli", i odrzucają Boga...

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Jolly Roger » 2009-07-17, 11:11

Czym się pysznię?
Zostałam zbawiona dzięki łasce Jezusa.


Choćby tym się pysznisz. Do zbawienia jeszcze droga daleka. Marny ten twój Duch jak już ci pozwolił uwierzyć, że jesteś zbawiona.

"Każdy grzeszył, nie ma ani jednego sprawiedliwego".


Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego.


Po co się więc modlić jak nie ma ani jednego sprawiedliwego? :wink:

Teraz możemy pograc sobie w pingponga odbijając piłeczkę z cytatami z Pisma Świętego, bo jest ono tak napisane, że bardzo wiele rzeczy można udowodnić, a wszystko zależy jaki "duch" szepcze interpretacje.

Mój duch mi szepcze
Wszystko bowiem, co Bóg stworzył, jest dobre. Niczego więc nie należy odrzucać :*
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Cytryn » 2009-07-17, 14:59

Jolly Roger pisze:
Czym się pysznię?
Zostałam zbawiona dzięki łasce Jezusa.


Choćby tym się pysznisz. Do zbawienia jeszcze droga daleka. Marny ten twój Duch jak już ci pozwolił uwierzyć, że jesteś zbawiona.


Jestem, już teraz- ale mogę zbawienie utracić, jeśli będę trwać świadomie w grzechu( a nie zamierzam). Więc- tak , gdyby dziś umarła, idę do Jezusa, bo jestem zbawiona. Pysznić to się nie mam czym, bo to zbawienie mam darmo, z łaski, "nie z uczynków, aby kto się nie chlubił". Po prostu zostało mi wybaczone, a ja to przyjęłam przez wiarę. Gdzie pycha?
Pyszni są ci, co myślą, że mogą otrzymać zbawienie z uczynków, czyli za własne zasługi. A gdyby tak było, ofiara Jezusa nie byłaby potrzebna, wystarczyłby zakon( prawo).

"(...)Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu.Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia.O tym napisałem do was, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne." (1 J 5:11-13)
"Każdy grzeszył, nie ma ani jednego sprawiedliwego".

Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego.


Po co się więc modlić jak nie ma ani jednego sprawiedliwego? :wink:


? Modlimy się, aby wytrwać w Bogu i wypełnić dobre uczynki, do których zostaliśmy stworzeni. Modlimy się, aby Bóg zachował nas od złego, aby pomógł odeprzeć pokusy, zapanować nad pożądliwością ciała...Co to ma do rzeczy, dalibóg nie wiem...

Teraz możemy pograc sobie w pingponga odbijając piłeczkę z cytatami z Pisma Świętego, bo jest ono tak napisane, że bardzo wiele rzeczy można udowodnić, a wszystko zależy jaki "duch" szepcze interpretacje.

Nie, nie będziemy grać w ping ponga. Albo przyjmiesz zbawienie z rąk Bożych, albo je odrzucisz.
Mój duch mi szepcze
Wszystko bowiem, co Bóg stworzył, jest dobre. Niczego więc nie należy odrzucać :*

To sobie przeczytaj uważnie c a ł y list do Hebrajczyków. Tam jest napisane, kogo i dlaczego Bóg odrzuca.
Wybierasz sobie z Pisma co Ci się podoba, wiem, jak to działa. Masz pewne założenia, a potem wyrywkowo układasz pasujące pod nie fragmenty Pisma. Zacznij czytać całe listy. Od początku do końca. Potem spróbuj je streścić. I zobacz, co Ci wyjdzie.
Oczywiście, samo czytanie Słowa Cię nie zbawi,a Ty Boga- jak na razie- nie szukasz.Uważasz się za bardzo mądrą osobę...
"ewangelia jest głupstwem dla niewierzących"
I zanim zakrzykniesz wielkim głosem, że Cię obraziłam, odpowiedz:
- Czy Jezus Chrystus jest Twoim Panem?
-Czy oddałaś mu swoje życie?
- Czy wypełniasz wolę Bożą na co dzień, pytasz Boga o radę w ważnych życiowych decyzjach?
-Czy karmisz się Słowem Bożym?
-Czy jesteś ochrzczona Duchem Świętym?

Jeśli nie umiesz na te pytania odpowiedzieć, albo odpowiadasz- trochę tka, trochę nie- NIE JESTEŚ ZBAWIONA.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Jolly Roger » 2009-07-19, 15:15

Wiesz dlaczego nie chciałem grac w pingponga cytatami biblijnymi? Ponieważ aby uczciwie prowadzić rozmowę najpierw musielibyśmy ustalic wspólny słownik pojęć.

Dla przykładu
To co dla ciebie jest zbawieniem, dla mnie jedynie zmartwychwstaniem
to co dla ciebie jest osobą ten Duch, dla mnie jest mądrością poznania
takich rzeczy jest cała masa, wiem, bo połaziłem sobie po stronach do których mnie odsyłałaś.

Zresztą jakbyśmy nawet już ustalili to przecież już dawno spisaliśmy na privie protokół rozbieżności. Ani ty mnie, a ni ja ciebie nie przekonam, więc nie widzę sensu dalszej dyskusji. Na dobrą sprawę to nawet w "innego" Boga wierzymy choć mimo, ze opieramy się na tym samym Piśmie Świętym

Oczywiście, samo czytanie Słowa Cię nie zbawi,a Ty Boga- jak na razie- nie szukasz. Uważasz się za bardzo mądrą osobę...


Za takie sądy masz za swoje, ze ludzie cię nie lubią i uznają, ze się wywyższasz. Nie masz mandatu na ich ferowanie nawet jeśli sobie wmawiasz posiadanie Ducha. Tymczasem błądzisz. Uważam się za głuptasa, bo wg Konfucjusza wiedzieć co się wie i wiedzieć co się nie wie to prawdziwa mądrość, a ja jeszcze mało wiem czego nie wiem :mrgreen:
Za to ostrozny jestem w sądach. nauczka z rodziny. Stryj poszedł do miasta zostawiając w czasie wojny swoja ciężarną żonę na wsi. Pokłócili się przed jego odejściem. Stryjenka podejrzewała go o jakieś romanse w mieście. Stryj z miasta nie wrócił. Zostawił ja na pastwę losu w okrutnym czasie. Musiała sobie radzić sama, a jeszcze miała opiekować się niedołężną babką. Gminny osąd był taki, ze ladaco nawiał przed obowiązkami, bo to zawsze był taki trochę niebieski ptak. Rodzina stryja wyklęła. On w tym czasie zginął w Majdanku.

Niemniej mimo tych różnic bardzo cię lubię i ubolewam, ze tak pochmurnie obserwujesz świat. Przynajmniej tak to z twoich wpisów wychodzi.
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Co to znaczy być chrześciajniem?

Postautor: Cytryn » 2009-07-24, 23:35

Wiesz dlaczego nie chciałem grac w pingponga cytatami biblijnymi? Ponieważ aby uczciwie prowadzić rozmowę najpierw musielibyśmy ustalic wspólny słownik pojęć

Masz rację. Na razie nie mamy "wspólnego słownika pojęć". Ale będę się o Ciebie modlić :jupi:
Dla przykładu
To co dla ciebie jest zbawieniem, dla mnie jedynie zmartwychwstaniem
to co dla ciebie jest osobą ten Duch, dla mnie jest mądrością poznania
takich rzeczy jest cała masa, wiem, bo połaziłem sobie po stronach do których mnie odsyłałaś.

Przede wszystkim polecam lekturę Biblii i zwyczajną, prostą modlitwę do Boga o wiarę.
Na dobrą sprawę to nawet w "innego" Boga wierzymy choć mimo, ze opieramy się na tym samym Piśmie Świętym

Tak.

Za takie sądy masz za swoje, ze ludzie cię nie lubią i uznają, ze się wywyższasz.

Są tacy, co mnie lubią, tacy , co mnie nie lubią i tacy, którzy są obojętni wobec mnie. Najczęściej ci, którzy uważają, że się wywyższam sami mają z tym problem. Każdy sądzi podług siebie... :wink:
:mrgreen:
Za to ostrozny jestem w sądach. nauczka z rodziny

Potrafię rozpoznać, kto ma Ducha a kto nie ma. Najczęściej potrafię...Nie narodziłaś się jeszcze na nowo w Chrystusie. Jak będziesz mieć Ducha Chrystusowego, to zrozumiesz.
Jezusa też posądzali o wywyższanie się, nazywali go diabłem, chcieli kamienować, bo mówił "znam Ojca" "wiem, skąd przyszedłem i dokąd idę", "moja ojczyzna jest w niebie"- a On mówił tylko prawdę...

Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha... 8)


Wróć do „Pogaduszki”