Postautor: malgala » 2010-10-16, 10:32
Mnie po dwóch tygodniach nauki wyrzucili z klasy I do II.
Na początku były tylko jakieś zabawy w kółeczku, powtarzanie prostych rymowanek i oprowadzając nas po szkole zaprowadzono również do biblioteki.
Oczywiście informacja, że jak się nauczymy czytać, to będziemy tu przychodzić po różne ciekawe książki.
Ja chciałam już ciekawą książkę. Gdy usłyszałam, że jeszcze za mała jestem, straszny ryk urządziłam.
No i zaczęło się. Jedna książeczka z wierszykami i czytaj ten wierszyk, potem ten i komentarze, że pewnie ktoś w domu mi to czytał i na pamięć się nauczyłam. Potem kazano mi coś napisać. Też sobie poradziłam.
Tym sposobem, żeby nie przeszkadzać w prowadzeniu lekcji w klasie I, wylądowałam w klasie II. To ja musiałam się przestawić - zostawić dzieci, z którymi przez te dwa tygodnie już się jakoś zżyłam, przejść do zupełnie obcej dla mnie grupy, pod opieką innej pani. Mama była temu przeciwna, ale w szkole ją jednak przekonano, że tak będzie najlepiej.
Teraz wiem, że faktycznie tak było najlepiej dla nauczycielki klasy I. Tylko wtedy nikt chyba jeszcze nie słyszał o indywidualnym podejściu do ucznia.