Nie o to chodzi. W takie dni nie można być niczego pewnym. Pół biedy, jeżeli ludzie we własnym gronie sobie żartują, bądź żartują z rzeczy mało istotnych. Gorzej, że oszukuje się, nazywając to oczywiście żartem, osoby, które nie chcą w tym uczestniczyć. Tego dnia do wszystkich informacji muszę podchodzić podejrzliwie i je dodatkowo weryfikować, bo a nuż się okaże, że to jednak żart.
Inna sprawa, że tego dnia większość za wszelką cenę musi przynajmniej próbować z kogoś sobie okrutnie zakpić, chociaż w większości przypadków nie jest to ani zabawne, ani nawet pomysłowe. W zasadzie, to wręcz metażartem byłoby, gdybym powiedział, że nabraliście się na to, że was na nic nie nabieram. To nieistotne.
W tym roku, tak się nieszczęśliwie złożyło, że pierwszego kwietnia wypadł poniedziałek wielkanocny, co w sumie tylko dopełnia obrazu rozpaczy. Dzisiaj, oprócz możliwości zostania zrobionym, okrutnie mówiąc, w czajnik, jeszcze można zostać oblanym wodą. Czasem się zastanawiam, czy nie stać nas, jako społeczności, na bardziej konstruktywne obyczaje. Ale niestety, trzeba to wszystko brać z dobrodziejstwem inwentarza, albo wcale
