Witajcie z zachmurzonych, ale ciepłych Kujaw.
Widzę, że grono pomagającym mężom w pisaniu lub przepisywaniu prac jest dość duże. Pamiętam, jak będąc wysoko w ciąży mąż pisał pracę magisterską - oczywiście na ostatni moment i w nocy ją przepisywałam. Resztkami sił dobrnęłam nad ranem do końca, ale coś źle kliknęłam i ostatnie strony się nie zapisały... Ale wszystko dobrze się skończyło i tuż po narodzinach synka, mąż pracę obronił i było dużo radości...