Postautor: zmzm99 » 2016-07-23, 15:26
Nauczycielka, Pani Marzena Lenartowicz była łaskawa opublikować komentarz: „Mogę w związku z tym promować ucznia który nie czyta nie pisze…. do programowo wyższej klasy bo według mnie tak ma być? Bzdura! Nie opanował pp i nie może otrzymać promocji!”
Pan Aleksander Paszyński napisał: „Powtarzanie klasy, zarówno na początku edukacji, jak w kolejnych jej etapach, może mieć miejsce tylko w szczególnie uzasadnionych, indywidualnych przypadkach i nie powinno być promowane, jako zasada czy powszechne rozwiązanie. Współczesna pedagogika przyjmuje jako zasadę, że uczeń, zwłaszcza na początku nauki, nie powinien powtarzać klasy! Zdarzeniu takiemu zawsze towarzyszy poczucie porażki, czasem wręcz klęski, co fatalnie wróży na przyszłość i ma bardzo negatywny wpływ na dalszą edukację. Dziecko czuje się gorsze od swoich rówieśników – nie tylko koleżanek i kolegów z klasy, ale również otoczenia środowiskowego (rodzina, podwórko, krąg bliższych i dalszych znajomych…). Niekorzystny wpływ na rozwój młodego człowieka może mieć również zerwanie relacji pomiędzy nim, a rówieśnikami, nauczycielami, wychowawcą. Poza tym, jak wykazują liczne badania (np. prof. Czesława Kupisiewicza), powtarzanie klasy nie prowadzi na ogół do poprawy motywacji i wyników.”
Pan Profesor Aquilino Polaino-Lorente napisał: „Dziecko, które powtarza rok i doznaje w szkole porażek, będzie się czuć odpowiedzialne za rodzinne kłótnie swoich rodziców, postrzegając siebie jako winnego wszystkiego, co w domu jest negatywne, zmniejszy się jego szacunek do samego siebie, uformuje negatywne pojęcie siebie, obniży ono poziom swoich aspiracji, wyrzeknie się relacji ze swoimi kolegami, którzy otrzymują lepsze oceny od niego, zmniejszy swoje zaangażowanie społeczne, straci naturalną spontaniczność etc., a ta porażka może nawet być czynnikiem, który może doprowadzić do samobójstwa”.
W podobnych przypadkach nie chodzi wyłącznie o decyzję o braku promocji. Często jest ona skutkiem dręczenia ucznia realizowanego przez pozbawienia go prawa do sukcesu szkolnego.
Pani Prof. Marta Bogdanowicz pisze: W sytuacji utrzymywania się niepowodzeń szkolnych obserwujemy już w 2–3 klasie powstawanie wtórnych zaburzeń takich jak nawarstwianie się zaburzeń emocjonalnych (lęk przed niepowodzeniem i jako wtórne zaburzenia uwagi i pamięci, stany depresyjne, myśli samobójcze), motywacyjnych (brak zainteresowania, niechęć wobec uczenia się i szkoły, rezygnacja) oraz osobowościowych (utrata wiary we własne możliwości, poczucie bezradności, niska samoocena). W rezultacie niejednokrotnie dochodzi do pojawienia się zachowań aspołecznych, agresji nieprzystosowania się społecznego.
Wcześniej podawałem dane statystyczne wskazujące, że polskich szkołach uczy się około 90 000 uczniów dotkniętych głęboką dysleksją rozwojową. Osoby te nigdy nie opanują czytania i pisania na zadowalającym poziomie. Z racji nadzwyczajnej męczliwości i konieczności wkładania dużego wysiłku w czytanie, będą w stanie przeczytać jednorazowo jedynie kilka linijek tekstu i pracować nieprzerwanie tylko przez około 10 minut. Naukowcy nie wskazali jak dotychczas, żadnej metody, której zastosowania może to zmienić.
Zanim wprowadzono reformę oświaty i zdegradowano polską edukację przez jej podporządkowanie ambicjom polityków dyletantów, którzy poprzez niewiarygodną uniformizację oświaty, w tym wprowadzenie w życie prymitywnego, a nawet prostackiego rozumienie roli podstawy programowej, pozbawiono szkoły ludzkiej twarzy, a u części nauczycieli wypleniono niektóre ludzkie odruchy, wielu pedagogów uwzględniało odmienność niektórych uczniów. Mieli na uwadze słowa Janusza Korczaka:
Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę.
Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie,
ale zrób, co możesz, żeby nam się udało.
Wielu nauczycieli, chociaż były wyjątki wiedziało, że skoro nie bardzo mogą pomóc, to należy przynajmniej nie przeszkadzać. Wiedzieli, że warunkiem rozwoju ucznia zwłaszcza z głęboką dysleksją rozwojową, chociaż nie tylko, jest jego dorastanie i rozwijanie się w grupie rówieśniczej. Nie mówili, idź do szkoły specjalnej, bo wiedzieli, że przez to stanie się inwalidą społecznym. Wiedzieli, że tym co jest najbardziej potrzebne opisywanym uczniom to zrozumienie i akceptowanie ich takimi, jacy są. Nie dręczyli takiego ucznia wymaganiami, którym nie mógł sprostać. Co by taki uczeń nie napisał lub odpowiedział, otrzymywał czwórkę lub trójkę. Często stawili mu piątki. Ocen niedostatecznych nie stawiali, bo wśród wielu nauczycieli funkcjonował pogląd, że postawienie takiemu uczniowi dwójki jest obrzydliwością niegodną pedagoga. Do czego to prowadziło? Uczniowie z dysfunkcjami terminowo kończyli szkoły. Nie mieli traumatycznych wspomnień szkolnych, rujnujących ich dorosłe życie. Okazywało się, że po latach ich wiedza nie odbiega od wiedzy absolwentów bez dysfunkcji. Bo jak zauważył Ronald Davis, dyslektycy dobrze radzą sobie w życiu dorosłym, o ile ich psychika nie została zniszczona w szkole.
Obecnie są nauczyciele, dla których uczeń z głęboką dysleksją rozwojową, oraz każdy uczeń z uwarunkowaniami, które nie pozwalają mu nadążyć za resztą, jest anty-uczniem. Nie potrafi poprawnie pisać, ani czytać. Nie jest w stanie pracować tyle samo czasu, co inni. Tym nauczycielom, mówiąc kolokwialnie, nie mieści się w głowie, że taki uczeń może ukończyć szkołę i może normalnie funkcjonować w życiu dorosłym. Nauczyciele ci emanują agresją i nietolerancją nie tylko wobec opisywanych uczniów, ale też wobec poglądów, które im nie odpowiadają. Widać to także po tonie komentarzy zamieszczanych przez takich nauczycieli na blogu i fanpagu naprawmy edukację.
Obowiązkiem każdego nauczyciela jest znajomość uwarunkowań i potrzeb rozwojowych uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, rozumienie ich i uwzględnianie. Jeśli ich nie rozumie, to jednak ma obowiązek przynajmniej znać te potrzeby i je uwzględniać.
Mim zdaniem, w głęboko rozumianym interesie społecznym leży podnoszenie, że teza, iż uczeń, który nie opanował podstawy programowej nie może otrzymać promocji, zasługuje w świetle dorobku współczesnej pedagogiki na uznanie za noszącą znamiona okrucieństwa.