Postautor: Nosferata » 2007-09-23, 13:12
Proponuje dwa spojrzenia ....
Pierwsze zgryźliwe, znalezione w necie...
Powiadają, ze Piotr swego Mistrza sie zaparł, bo mu teściową uzdrowił...
Drugie ....poetyckie , może i mi bliższe , trochę ckliwe, trochę prawdziwe, trochę przesłodzone , trochę mądre
Dytyramb na cześć teściowej
Morze atramentu wypisali poeci
opiewjąc miłość do dziewczęcia
które jest czasem jak gęś
a czasem jak ciele majowe
Były spowijane jedwabiem słów
żony własne i żony cudze
Lecz żaden rymopis nie wyśpiewał
pochwały tej która jest matką dziewczyny
Teściowej
To ona zrodziła Naszą jutrzenkę
O synowie Apollina
Ona jej strzegła jak źrenicy oka
Ona piastuje owoce
Naszej miłości szalonej
Jest wysłańcem praktycznego życia
Kalesony upierze
skarpetki wyceruje
i guzik utwierdzi przy koszuli
Trzepie dywany wietrzy materace
Rozliczne i nieskończone są jej małe prace
Jesienią robi konfitury i kisi kapustę
Kiedy spadnie śnieg zaskrzypi mróz
jabłuszko znajdzie dla wnuka w komodzie
Czasem chmura groźna i mroczna
Przemknie po jej twarzy
Lecz boskie niebo swe oblicze chmurzy
Spójrzcie na jej siwe włosy
Każdy włos to jeden dzień jedna łza
jedna jesień jedna wiosna
Ona czujnie patrzy i pilnuje
by nie zgasł płomień domowego ogniska
Kiedy trzeba - miotłą odpędzi nocne ćmy
Ona oko i ucho domu
Stoi na straży szlachetnych praw i obowiązków
Za wszystkie głupie żarciki
przeproście teściową
Starą kobietę
Która wyciąga ręce
aby się ogrzać przy ognisku domowym
Pokłońcie się do samej ziemi
głupie konie rżące na dźwięk
Tego Szanownego Imienia
I powiedzcie ludzkim głosem:
"Chodź matko do nas"
Tadeusz Różewicz