Jakiś czas temu pytałam Was o kwestie związane z przekwalifikowaniem się na zawód nauczyciela, mając studia mgr nie kierunkowe i nie mając kwalifikacji pedagogicznych. Zgłębiłam temat, mam już wybrane uczelnie. I myślę, że od października 2010 pójdę na studia nadające kwalifikacje pedagogiczne. Od startu w tym roku odwiodła mnie moja obecna sytuacja zawodowo-rodzinna. Ale co się odwlecze to nie uciecze;)
Ponieważ przymierzam się też do zdania niebawem egzaminu CAE to jeśli skończę studia pedagogiczne, będę mogła pracować jako anglista. Prawda?
A potem w międzyczasie może uda mi się też skończyć wymarzoną podyplomówkę matematyczną...
I wiecie, jak już będę mieć te kwalifikacje pedagogiczne i będę mogła pracować w szkole będę mieć 32 lata.
Stażysta 32 letni

nieźle co?
Ale wierzę w to że każdy moment jest dobry. A kto wie, może taki dojrzalszy, bardziej doświadczony życiowo i zawodowo (w innej pracy) nauczyciel jest własnie lepszy niż młodzik zaraz po studiach? Chocby dlatego, że wiem jak to czego uczę mozna wykorzystać w pracy zawodowej?...
Poza tym, nauczyciel to praca z młodzieżą, potrzebna mądrość, autorytet. Nie mówiąc o kontaktach z rodzicami. Czy nie łatwiej uczyć/wychowywać cudze dzieci gdy ma się już własne rodziny?...
Tak sobie gdybam:) Ciekawa jestem Waszych opinii.
Ech, bardzo chciałabym by mi się ta zmiana zawodu udała i byla satysfakcjonująca:)