Skończyłam polonistykę na UW dawano temu - specjalizację nauczycielską. Po studiach przez 5 lat pracowałam w wydawnictwie, potem poświęciłam się rodzinie. Przez 10 lat współpracowałam z wydawnictwami jako dziennikarz, od pewnego czasu pracuję na etacie. Moja praca wygląda tak: wstaję o 5.30, pracuję, o 7 jadę do pracy, tam piszę, redaguję, wychodzę około 18, po 19 jestem w domu. Zarabiam około 3 tysięcy, z czego 1500 zł płacę opiekunce i za dojazdy. Nie widuję rodziny, mam pięciodniowe wakacje (nie ma kto wziąć moich obowiązków, każdy ma mnóstwo swojej pracy), do tego absolutnie nie jestem osobą, która potrafi dostosować się do wymagań korporacji.
Skończyłam specjalizację nauczycielską nie bez powodu - lubię dzieci, lubię uczyć, mam dobry kontakt z rówieśnikami mojej córki (klasa 4). Mam takie korczakowskie podejście, które dzieci bardzo cenią

1. uczyć, bo jestem za stara i nie mam doświadczenia (tylko praktyki z czasów prehistorycznych)
2. zrobić podyplomowe studia dla nauczania początkowego (lubię takie maluchy)
3. uczyć polskiego?
Czy powinnam ponowić kurs pedagogiczny?
Czy pomogłyby mi ponowne praktyki (oswojenie lęku przed klasą).
W tej chwili wszystko mnie przeraża, bo nie wiem, jak przygotować rozkład tematów na cały rok, czy dam radę zająć dzieci, czy dam radę po 40.
Wiem, że praca w wydawnictwie nie daje mi satysfakcji, ale boję się, że rozczaruję się także szkołą. Nie boję się niskiej pensji. Dam radę . Po prostu chcę żyć, a nie padać ze zmęczenia. Wiem, że przygotowanie się do lekcji łatwe nie jest, poloniści mają mnóstwo prac do sprawdzenia...
Będę wdzięczna za refleksje nauczycieli na temat pracy, początków - proszę odwieźć mnie od decyzji o szkole albo zachęcić.
Od lutego mam szanse zacząć studia podyplomowe (nauczanie wczesnoszkolne). Nie widzę szans na połączenie ich z moją obecną pracą, bo w weekendy muszę pisać teksty - ale może się mylę...
Pozdrawiam!
Beata