
Pytam, ponieważ... piszę opowiadanie i staram się, by było jak najbardziej "z życia wzięte"...
Chodzi o takie zdarzenie: 13-latka wraca ze szkoły i mówi mamie, że wuefista macał ją niekoniecznie tam, gdzie powinien. Właściwie nie do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, ale mama, prawie ślepa ze wściekłości, idzie do szkoły...
I oto moje pytanie: jak postępuje dyrekcja wobec nauczyciela? Załóżmy, że nie chcą rozpętać afery, tylko wszystko wyciszyć. Czy muszą przesłuchiwać dziewczynkę? (dla potrzeby fabuły - lepiej, żeby nic nie wiedziała;) ) Nie pytam, jak to powinno wyglądać, nie pytam o lojalne i zgodne z prawem rozwiązania. Po prostu - jak to można zrobić w polskiej szkole? Byliście świadkami podobnej sytuacji?