Kiedy sportowiec ma do przebiegnięcia ostatnie metry do mety, to są to najtrudniejsze metry w całym biegu. Musi wykrzesać ze zmęczonego ciała całą resztkę energii, wypluwać płuca i myśleć tylko o mecie.
Czuję się podobnie. Już tylko parę tygodni do "mety". Ale nigdy nie czułam się tak, jak teraz. Przeraża mnie to, co muszę dokończyć- te wszystkie zadania i papiery do wypełnienia. Mdli mnie, mam ochotę wrzeszczeć. Mam wrażenie, że zaraz wybuchnę, że ledwo trzymam nerwy na wodzy. Kiedyś finiszowałam zgrabnie, z wdziękiem i wyciągałam zapasy kumulowanej na te ostatnie metry energii. Chyba się starzeję i energii zaczyna mi brakować, wdzięku zero, za to zaczyna mi bulgotać i wrzeć, zupełnie, jakby zatarła silnik. Najchętniej rzuciłabym tę robotę już dzisiaj i nie oglądała jej do końca życia.
Jestem samotną wyspą pośród oceanu szczęścia i sukcesów zawodowych, czy też ktoś tak ma? Czy może jedynym, który się tu odezwie, będzie- a jakże- Vuem, który dowali mi od frustratów, pesymistów, stwierdzi, że histeryzuję, przesadzam, a ostatnie metry powinnam przebiec z uśmiechem i lekkością sarny górskiej?
Jedyne miejsce, gdzie się można trochę wyżyć i napisać, co się naprawdę czuje- to tu. Są jeszcze - choćby garść- życzliwe osoby, które zrozumieją, a nie wyleją kubeł pomyj na głowę. Są i takie, które objadą i z wyżyn swojej lepszej formy i kondycji godnej Adama Małysza z pogardą skomentują owe słowa padniętej finiszującej. Albo przebiegną się po mnie jak stado hipopotamów.
Ale może są też tacy, którzy jęzorem zamiatają drogę, a metę widzą jakby przez mgłę- razem raźniej tak sobie padać. Może nawet ktoś poda rękę i przeturla po piachu z metr.
W realu- jak to w realu. Nikt się nie użali, bo co to kogo obchodzi. Jak nie umiesz po trupach, jak się chamsko nie odwarkniesz temu i owemu od czasu do czasu, to cię zajadą, rozjadą, a potem obgadają,wyśmieją od frajerów i tyle. Jak to słynne chińskie przysłowie mówi- jak masz miękkie serce, to powinieneś mieć twardą....eeee...oddolnie na cztery litery.
O.K. Oby do wakacji. Albo nie- oby do pierwszego dnia po ostatniej radzie. A potem - witaj nowe życie!