Dzisiaj rozpoczęłam pracę w liceum. Tzn. ciężko mówić tutaj o jakiejś dużej pracy. Dostałam raptem kilka godzin łaciny w liceum. Jestem oczywiście filologiem klasycznym z uprawnieniami nauczycielskimi. Rok temu skończyłam studia, obecnie jestem na studiach doktoranckich, także jestem młodą osobą. Wiadomo, przyzwyczaiłam się do życia studenckiego, mam młodsze koleżanki, z którymi utrzymuję luźny kontakt. Jeśli chodzi o uczniów nie miewam z nimi problemów, ani nie miałam na praktykach, ani obecnie...ale...no właśnie. Dziś zupełnie niechcący nazwałam ucznia gejem

. Sytuacja wyglądała tak: Zajęłam miejsce mojej koleżanki, która dostała pracę na uniwersytecie i musiała zrezygnować z godzin łaciny w liceum. Przeprowadziła z nimi 5 zajęć, ja dzisiaj robiłam 6. Wiem, że na ostatnich lekcjach bawiła się w tłumaczenie imion uczniów na łacinę i starała się odnaleźć ich pierwotne znaczenie. Uczniowie dzisiaj weszli na ten temat, i jeden z nich powiedział "A Dawid oznacza gej"...Moja odpowiedź" No może...(cała klasa w śmiech) po czym zrozumiałam, że on żartował sobie z kolegi obok. Kompletnie tego nie przemyślałam. Dawid oczywiście nie jest imieniem pochodzenia łacińskiego, a koleżanka jest językoznawcą, więc uznałam, że to możliwe, że imię Dawid może mieć coś wspólnego ze zniewieściałym chłopcem (nie interesowałam się znaczeniami imion). My klasycy jesteśmy obyci z tematyką homoseksualizmu w starożytności, dlatego nawet specjalnie nie zwróciłam uwagi, że uczeń używa słowa gej itd...Jak zrozumiałam o co chodzi, przeprosiłam tego ucznia, Dawida, że coś takiego powiedziałam...ale on się tylko na mnie dziwnie spojrzał, a ja przeszłam dalej do prowadzenia lekcji. I teraz nie wiem, myślę cały czas o tym. Czy powinnam z nim w przyszłym tygodniu o tym porozmawiać? Czy raczej nie będzie pamiętał i powinnam przejść do porządku dziennego? To był mój pierwszy dzień w szkole, tak na poważnie, jako nauczyciel i już takie coś

, stresowałam się też i nie wszystkie swoje słowa przemyślałam.