To znaczy taki, który nie ma ceny. I żeby się dowiedzieć, ile kosztuje, trzeba specjalnie zapytać sprzedawcę.
Takie sytuacje najbardziej mnie denerwują. Człowiek nie może iść do zwykłego sklepu, bo praktycznie wszystko pozamykane. I okazuje się, że nawet przy zamawianiu przez internet mamy zabawę w jakąś ciuciu babkę ze sprzedawcą... Przecież nie zadzwonię po 22, a zanim dostanę odpowiedź to też minie trochę czasu... Tak jakby sprzedawca czekał z wyceną, chcąc sprawdzić ile osób jest zainteresowanych towarem i jaką marżę może sobie ustalić