konrad86 pisze:W państwie demokratycznym też muszą istnieć z góry narzucone pewne standardy i normy dla dobra wspólnego. To wcale nie musi oznaczać, że państwo jest totalitarne.
Państwo demokratyczne powinno również przestrzegać pewnych norm, które samo sobie wypracowało. Ale to za chwilę.
konrad86 pisze:Natomiast gdy jest wojna państwo ma prawo, a wręcz obowiązek zaprzęgnięcia mężczyzn do obrony Ojczyzny. Notabene nikt nie daje gwarancji, że wojny nigdy nie będzie.
No właśnie, dlaczego tylko mężczyzn? O tym też potem...
konrad86 pisze:Naprawdę jako facet uważasz, że mężczyzna jest podległy kobiecie?

Rola kobiety i mężczyzny wzajemnie się na siebie nakłada i uzupełnia. Gdzie panują proste zasady życia społecznego: szacunek, godność, prawda, zaufanie, miłość wzajemna nie ma miejsca na dyskryminację.
To jest kwestia tak złożona, tak długa i tak skomplikowana, że gdyby nie nadmiar obowiązków, to chętnie napisałbym o tym książkę. Ciężko mi się będzie streścić, ale spróbuję.
Zacznę od tego, że to piękne słowa. Chciałbym, żeby to wszystko miało stuprocentowo przełożenie na życie codzienne, wszyscy jednak wiemy, że rzeczywistość jest po prostu brutalna.
Pytasz:
naprawdę jako facet uważasz, że mężczyzna jest podległy kobiecie?
Być może jeszcze nie nastał ten czas, kiedy faktycznie jest tak, że mężczyzna podległy jest w pewien sposób kobiecie. Ale zwróć uwagę na to, że ze wszelkich możliwych stron niektóre środowiska starają się taki stan rzeczy nam narzucić.
Dość wspomnieć, że nikt tak naprawdę poważnie nie rozpatruje pojęcia "prawa mężczyzn" podczas, gdy to mężczyźni właśnie są tą dyskryminowaną w dzisiejszym świecie płcią a dyskryminacja kobiet praktycznie zanikła. Oficjalny i formalny wyraz tej dyskryminacji mamy właśnie w obowiązku powszechnej obrony. Kogo broni mężczyzna, którego własne państwo wysyła na niemal pewną śmierć, na front? Bo chyba nie siebie... Broni tych, którzy zostali, czyli... kobiet, których to powinności obronne są znikome. Mężczyzna ma bronić, chronić, zaspokajać potrzeby...
To samo mamy w kulturze, nawet w zasadach tzw. kultury osobistej. Niektórym to się wydaje dziwne, że kultura, nawet ta osobista (tzn. jej zasady) mogą być dyskryminujące, ale w tym miejscu pragnąłbym przywołać obrazki z krajów islamskich. Tam nic innego właśnie jak zasady narzucone przez tamtejszą kulturę dotkliwie dyskryminuje kobiety!
Wracając jednak do meritum. Co się dzieje, kiedy statek tonie a liczba miejsc w szalupach jest ograniczona? "Kobiety ratować najpierw!". Dlaczego? Czyżby ludzkie życie nie było warte tyle samo? Dalej - przykład dużo bardziej prozaiczny i mniej abstrakcyjny, bo z życia mojego, Twojego i nas wszystkich dookoła. Tramwaj, autobus, trolejbus, metro. Przyjęło się przepuszczać panie przodem w drzwiach, a nawet ustępować im już zajęte przez mężczyzn miejsca! Zdrowym kobietom! Rzekniecie - "ale mężczyzna jest silniejszy i wytrzymalszy". (argumentu "bo tak karzą zasady kultury" radzę nie przywoływać, bo wspomniałem wcześniej, że czynnikiem dyskryminującym jest tutaj właśnie ta zasada kultury) Odpowiem: gdyby tak było, żylibyśmy dłużej niż kobiety i rzadziej niż one umierali na choroby nowotworowe czy układu krążenia. Czyż nie?
(a jeśli nie rzadziej, to choćby tyle samo, albo choćby tylko TROCHĘ więcej a nie tak, jak teraz) To, że mężczyzna ma więcej mięśni i jest w stanie dźwignąć powiedzmy jednorazowo więcej kilogramów, niż kobieta, nie oznacza, że jest on bardziej "żywotny" i bardziej wytrzymały. Co więcej - "immunologicznie" też jesteśmy słabsi. Nasz układ odpornościowy gorzej radzi sobie z tymi wszystkimi paskudztwami, niż kobiecy. Psychicznie też mężczyźni są słabsi. Jedyna męska przewaga to właśnie to przystosowanie w postaci trochę innej budowy ciała i mocy tych mięśni...
No, mimo tego, że płeć męska jest de facto słabsza, jednak z jakiegoś powodu miejsca w autobusie ustępuje się kobiecie. Mimo, że nie ma ku temu najmniejszej zasadności i na dłuższą metę zamiast kobiety i mężczyzny w tej sytuacji postawić byśmy mogli murzyna i białego (wyobrażacie sobie, żeby dziś istniała zasada p.t. "Murzyn/Żyd/muzułmanin ustępuje miejsca Białemu/Polakowi/katolikowi"?)
Stąd już łatwa, łatwiutka droga do wypromowania naprawdę paskudnych wzorców i upodlenia życia mężczyznom. W krajach szeroko pojętego zachodu notabene próbuje się to robić. Na szczęście jeszcze nie tak skutecznie, żeby widzieć tego aż tak bardzo tragiczne skutki (nadumieralność mężczyzn i kwestie sądownictwa, w tym przede wszystkim rodzinnego pomijam teraz - to naprawdę rozbudowane tematy, a nie na nich miałem się skupiać, a jedynie objaśnić o co chodzi z tym "podporządkowaniem" żeby można to było odnieść do naszej dyskusji).
No i teraz pytanie zasadnicze. Tak naprawdę minęły czasy, kiedy to statystyczny mężczyzna miał aż tak wielką "mięśniową" przewagę nad statystyczną kobietą, a lwia część mężczyzn jest od statystycznej kobiety po prostu słabsza, bądź wcale-nie-silniejsza. To już wynika z naszego trybu życia - kto dziś pracuje fizycznie? Sporo osób. Ale dużo mniej, niż choćby te 50 lat temu, wszak nieustannie rośnie nam zatrudnienie w usługach, spada w przemyśle i rolnictwie, a i w przemyśle i rolnictwie mamy automatyzację i komputeryzację. Dzisiaj pracuje się na siedząco.
I tu właśnie moje pytanie: skoro tacy wątli mężczyźni mają iść do wojska tarzać się w błocie i ćwiczyć fizycznie, czemu nie brać tam również kobiet? Ponoć w kilku krajach świata system ten sprawdza się doskonale.
Ot, na moim okiem to zwykła dyskryminacja. Mężczyzn.