Sam pomysł wprowadzenia takiej godziny nie był może taki zły, ale bardziej na zasadzie dobrowolności i spontaniczności - kto chce prowadzić jakieś takie dodatkowe zajęcia dla uczniów i ma na to chętnych, niech prowadzi, a my mu zapłacimy. A tak, to "procedury" ewidencjonowania i rozliczania tej godziny wygenerują większe koszty, niż przyniosie ona pożytku. MEN wyjdzie na tym jak Zabłocki na mydle.katty pisze:Ta godzina, która nastręcza tyle problemów w kwestii jej rozliczania.
To, że coś takiego ma wejść za trzy lata, to ktoś puścił plotkę. W niektórych szkołach dyrektorzy już teraz tak zalecają. U nas niedługo będziemy badać zgodność każdego tematu z rozkładu materiału z programem nauczania i ze standardami wymagań egzaminacyjnych. No, jakiś tam sens w tym widzę, ale niewielkikatty pisze:Teraz dowiaduję się, że za 3 lata trzeba będzie pisać rozkłady materiału lekcja po lekcji i się tego potem kurczowo trzymać, łącznie z wpisywaniem numerku lekcji z rozkładu. Ta wiadomość mnie dobiła.

Może... chce "zabłysnąć", żeby mieć pracę...? Może... z nudów?katty pisze:Piętrzy się nam stosy dziwacznej biurokracji i niedługo nie będziemy mieli czasu ani siły na to, co najważniejsze: na uczenie. Kto i dlaczego to wszystko wymyśla? Jaki chce odnieść efekt?

Pomyśl, ile ludzi zarobiło na wprowadzeniu słynnego mierzenia jakości pracy szkoły - pomysłodawcy, firmy szkoleniowe, sprawdzający, koordynujący itp.
edit:
zmieniłam "pomysł" na "pomyśl", bo zdanie zupełnie nie miało sensu
