vuem pisze:.
Antie uczysz niemieckiego, prawda?
I piszesz:
W tym czasie zaszło tyle zmian programowych - a co za tym idzie również zmian w podręcznikach,
Jakie zmiany,
poza kosmetycznymi, masz na myśli?
Ponieważ poczułam się "wywołana do tablicy" i trochę personalnie zaatakowana, pozwolę sobie odpowiedzieć.
Pracę zaczęłam jeszcze w 4-letnim LO. Praktycznie wybór podręczników na naszym rynku był znikomy. Pracowałam na podręczniku "Themen neu" - może niektórzy jeszcze go kojarzą. Obowiązywał program z lat 80-tych.
Po przepracowaniu pełnych 4 lat wszystkie moje dodatkowe ćwiczenia, sprawdziany układane pod ten podręcznik mogłam wyrzucić do kosza. Weszły klasy z 3- letnim programem nauczania. Wybrany został przez nas nowy podręcznik.
W międzyczasie dostałam klasy z rozszerzonym programem nauczania - 6 godzin tygodniowo, w których pracowałam w oparciu o zupełnie inny podręcznik. Do obu oprawa metodyczna była bardzo mizerna, więc znowu z mozołem wymyślałam dodatkowe ćwiczenia, aby urozmaicić i wzbogacić treści z podręcznika. Oczywiście wszystkie sprawdziany układałam na nowo.
Po przepracowaniu pełnych 3 lat, kiedy już jako tako uzbierałam potrzebne materiały, wydawnictwo zdecydowało się zmodyfikować i okroić podręcznik. Wyrzucono niektóre rozdziały i treści. Ułozone przeze mnie wcześniej testy nijak nie pasowały do nowego podręcznika. Nawet nei dało się zbytnio modyfikować bo nie pasowały zupełnie rozdziały.
Zamiast klas z rozszerzonym programem dostałam klasy dwujęzyczne, w których nauczałam wspólnie z niemiecką koleżanka, więc do każdej lekcji musiałam całkowicie samodzielnie zbierać i tworzyć materiału nauczania ,treści realizowałam w oparciu o różne podręczniki.
Obecnie klas dwujęzycznych, ze względu na znikome zainteresowanie uczniów tym profilem juz nie ma. Materiały w opasłym segregatorze stoją sobie na pólce - może się jeszcze kiedyś przydadzą, w co jednak osobiście wątpię, obserwując żałosny poziom wiedzy i motywacji obecnej młodzieży.
Obecna klasa z poszerzonym programem nauczania j. niemieckiego, ze względu na bardzo niski poziom uczniów, uniemożliwia realizację programu w oparciu o dawny, dosyć ambitny podręcznik. Musiałam wybrać inny - znacznie łatwiejszy.
Zresztą mają tylko 4 godziny tygodniowo i to bez podziału na grupy. Tak więc to, co opracowałam kilka lat temu lezy na półce z nieużywanymi segregatorami.
W tym roku dostałam również I kl. gimnazjum - znowu nowy program, podręcznik i znowu konieczność przygotowywania się do każdej lekcji.
Pewnie Ty byś sobie radził pracując z każdą z tych klas w ciągu tych 10 lat ciągle z tymi samymi materiałami.
No, ale ja jestem wg. Ciebie nieudaczna i ślamazarna, bo ja tak niestety nie umiem.
Owszem czasami korzystam z czegoś, co zrobiłam już wcześniej, ale nie zdarza się to aż tak często.
vuem pisze:.
A to dostosowywanie sprawdzianów, też jakaś ściema.
Rozumiem dostosowanie do możliwości uczniów ze specyficznymi potrzebami edukacyjnymi, ale generalnie nikt NIE MUSI TWORZYĆ 3 WERSJI TESTÓW do danej klasy.
Rzadko korzystam z gotowych sprawdzianów, bo są moim zdaniem beznadziejne. jeśli już, to i tak je modyfikuję, co też zajmuje czas.
Nie wszystkie gotowe sprawdziany mają dwie wersje, więc przy podziale na grupy (muszę to robić, bo uczniowie siedzą w małych salkach jeden obok drugiego), więc nawet w tym przypadku zachodzi konieczność ułożenia nowego.
Kolejna wersja - dla tych, co poprawiają - już masz 3.
W tym roku mijają kolejne 3 lata pełnego cyklu pracy w oparciu o nowy podręcznik ( w LO). Teraz tylko muszę przepracować jeszcze 3 by opracować sobie materiały do gimnazjum i może nareszcie będzie trochę spokoju?
Chociaż znając zapędy naszych władz oświatowych do reformowania nie można byc tego takim pewnym,
vuem pisze:.
To klasa ma osiągnąć taki poziom, by każdy taki test zaliczyć, a nie nauczyciel będzie dostosowywał wymagania do klasy.
Że gotowe sprawdziany zbyt łatwe? Zmodyfikuj je, dostosuj do preferencji własnych, a potem korzystaj z dobrodziejstwa "gotowego materiału".
Toż to właśnie nieustannie od 10 lat robię, tylko niestety - po pełnym cyklu z danym podręcznikiem, niewiele pasuje, bo .... (j.w)
vuem pisze:.
Nie powinno tak być. Wiem co mówię. Sam jestem językowcem.
Może i nie powinno, ale jest, przynajmniej w przypadku moim i moich koleżanek i kolegów germanistów.
Można wiedzieć w jakim typie szkoły pracujesz i ile lat, że nie zauważyłeś w tym czasie żadnych zmian?
Uczysz angielskiego w LO i cały czas korzystasz z jednego podręcznika i we wszystkich klasach zawsze z tego samego?
No to może masz rzeczywiście komfort.
Zresztą w przypadku anglistów jest inaczej, jesli chodzi o opraę metodyczną. O Was wydawnictwa wręcz zabiegają, wpychając podręczniki z oprawą metodyczną, oprogramowaniem itp. itd.
W przypadku j. niemieckiego jest niestety znacznie trudniej. Nie mamy niestety tak szerokiej, bogatej i interesującej oferty wydawniczej
vuem pisze:.
To klasa ma osiągnąć taki poziom, by każdy taki test zaliczyć, a nie nauczyciel będzie dostosowywał wymagania do klasy.
Ja mam klasy o bardzo różnym poziomie - bardzo słabe i dosyć dobre.
Owszem staram się, by moje wymagania były wobec wszystkich mniej więcej jednakowe. Ale w niektórych mogę sobie pozwolić na wymaganie więcej niż tylko podstawy programowej. Dlaczego mam nie indywidualizować procesu nauczania dostosowując go do możliwości poszczególnych uczniów w poszczególnych klasach?
Od razu nazwiesz mnie z tego powodu nieudacznikiem i ślamazarą?
Czyżby dawne zasady pedagogiki przestały już obowiązywać?
Dziwne....
U mnie na początku uczniowie zawsze piszą test diagnostyczny i w zależności od wyniku dobieram podręcznik i dostosowuję swoje wymagania. W przeciwnym razie w niektórych klasach musiałabym stawiać same ndst.
Ty tego nie robisz?
Pracujesz ciągle w oparciu o ustalone kiedyś przez siebie wymagania, podręczniki i treści?
Uważasz, że wystarczy wziąć test napisany przed kilkoma laty i powielać go co roku.
A że nie pasuje już za bardzo ani do podręcznika, ani do realizowanych w oparciu o ten podręcznik treści, to nic nie szkodzi?
Kto by tam się zresztą tym, poza jedynie ślamazarnymi nieudacznikami, przejmował.
I jeszcze jedno - o żadnych zmianach dotyczących przydziału sal nie ma mowy. Każda najmniejsza nawet wzmianka na ten temat wywołuje wręcz pianę w ustach dyrekcji. Zresztą sie nie dziwię, wziąwszy pod uwagę mizerniutka bazę lokalową szkoły w odniesieniu do ilości uczniów. Ułożenie planu przy tylu klasach, poziomach i podziałach na grupy trwa często miesiąc.
vuem pisze:.
A co powiesz na to, że dana lekcję ktoś może wyrecytować z pamięci, ma mnóstwo materiałów do wykorzystania, robi to nie po raz pierwszy, ma potrzebne gadżety.
Jeśli jest pomysłowy i doświadczony zarazem, może bez problemu przygotowywać się do lekcji w ciągu minuty. No chyba, że potrzebuje kserówek. Półtorej minuty, sorry.
Wierz mi, nie odróżniłabyś lekcji improwizowanej od "przygotowanej".
Powiedziałabym - geniusz.
Może nim jesteś, ja raczej jestem pewnie w Twojej ocenie mozolnie pracującym i w dodatku,mało inteligentnym wyrobnikiem
vuem pisze:.
Sparafrazuję Twoje słowa:
Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli ktoś ma 10-letnie doświadczenie i nadal każdą pojedyncza lekcje musi przygotowywać (nie skomentuję już ile czasu na to potrzebuje wg forumowiczów z 45minut) to jest mało inteligentny i tyle.
Fakt - takich nie brakuje i w naszym zawodzie, ale to nie znaczy, że taka jest norma.
Pozdrawiam

Przykro, że generalizujesz, obrażając wielu nauczycieli, którzy nie chcą popadać w rutynę i ciągle próbują w swojej pracy czegoś nowego, zarzucając im brak inteligencji.
Wiem - wcześniej zarzucałam niektórym geniuszom leserstwo. Przepraszam
Nie napisałam jednak, że muszę się przygotowywać do każdej kolejnej lekcji codziennie.
Też mi się zdarza miewać przebłyski geniuszu

i improwizować.
Gdybym miała się tak do każdej pojedynczej lekcji przygotowywać , to bym chyba zwariowała.
Mimo wszystko tygodniowe przygotowania do lekcji, wraz z godzinami dydaktycznymi na pewno oscylują średnio w granicach 40 godzin.
Nie czuję się zresztą specjalnie wykorzystywana, bo taka jest specyfika naszej pracy i się z tym pogodziłam.
A piszę o tym tylko dlatego, że wkurzyło mnie zbytnie uproszczenie i uogólnienie - być może prowokacyjne - zastosowane w Twojej wypowiedzi.
I mimo wszystko jestem przekonana, że tych "geniuszy" lub "leserów", nie muszących lub nie mających ochoty się prawie w ogóle przygotowywać do lekcji nie jest aż tak wielu. Większość jednak poświęca sporo czasu na przygotowania, sprawdzania, na dodatkową pracę w domu i te przewidziane 40 godzin tygodniowo bez problemu realizuje.