676 pisze:Jest. Jeżeli nauczyciel informuje zgodnie z regułami, że przewidywana jest ocena niedostateczna, to znaczy, że tak faktycznie jest. Brak takiej informacji oznacza zatem, że ocena ta nie jest przewidywana. Dość binarna sytuacja.

Cały czas negujesz obowiązek ucznia dopilnowania kwestii oceny przewidywanej / prawdopodobnej... a pieron wie jak zawał - to uczeń ma zadbać by nie obudzić się z ręka w nocniku.
Kurde, 676, chyba zaczynasz studiować, a nadal nie chcesz rozumiesz, co to znaczy być odpowiedzialnym.
Cały czas oczekujesz, że ktoś inny będzie za Ciebie dbał o dotrzymanie terminów, zadbanie o pozytywną ocenę itp.
W LO trzeba być odpowiedzialnym...nie tylko cwanym na tyle, by pyszczyć cytatami z przepisów...bo gdy przepisy dają luz nauczycielowi, to można właśnie z ręką... nie w nocniku, ale w takim kiblu się obudzić.
Dojrzewać czas!!!!
676 pisze:Oczywiście, ale zwróć uwagę na to, że uczeń ma po 9-10 przedmiotów z których ma jakieś oceny. Nie każdy nauczyciel jasno informuje o ocenach, po to istnieją pewne zasady, ułatwienia, by uczeń łatwiej się orientował w swojej własnej sytuacji. I teraz - albo mamy porządek, i trzymamy się ustalonych zasad, albo nie mamy porządku, olewamy zasady, a uczniowie w ten sposób są wprowadzeni w błąd i zdezorientowani.
Bzdura.
Każdy uczeń ma zająć się tymi 9-10 przedmiotami...ale każdy z tych przedmiotów ma niemal takie same zasady.
Trzeba zadbać o rezultat dopuszczający +, czyli ileś tam procent.
Trzeba jedynie pamiętać by każda 1-nkę poprawić, że każda 2-jka jest niewiele warta, więc warto ja poprawić na 3-jkę.
To niezbyt wiele.
I jeszcze trzeba wiedzieć, co się na każdej lekcji dzieje - jeśli ktoś bywa na nich, to wie...
676 pisze:No właśnie sęk w tym, że nie chodzi o łażenie i proszenie, tylko o stwierdzenie uczniowi zawczasu: "na ten moment prawdopodobnym jest, że nie zdasz - musisz sobie jakoś poradzić z tą sytuacją". A co ma robić uczeń, który jest przeświadczony o tym, że nauczyciel jego dwójkowo-trójkową sytuacją z poprawionymi kiedyś tam pałami, uważa za "stabilną"? Przecież nauczyciel komunikat dał jasny: "nie jesteś zagrożony jedynką".
I ten moment jest sygnalizowany.
Oczekujesz, że nauczyciel w mediach da ogłoszenie, że Jan Kowalski jest zagrożony...chociaż Jaś od tygodni ma lufy, czasem poprawiane na 2-jki.
W specyficznej sytuacji, przyznałem, że doszukiwałbym się winy nauczyciela...ale bez wybielania ucznia raczej i w dość specyficznej sytuacji...
676 pisze:Albo są poważne, tylko zbagatelizowane, głupio opisane i słabo nagłośnione?
Ludzie niechętnie dzielą się takimi rewelacjami w obawie o własne życie.
676, naćpałeś się??? Czy tylko nawaliłeś gorzałą?
676 pisze:Gdyby karać nauczycieli tak, jak się teraz karze uczniów, to w istocie nie miałby chyba kto uczyć.

Zmagalibyście się z kuratoryjno-dyrektorską mafią, a Wasze prawa pracownicze podobne byłyby do tych chińskich.

Dobra, przyznaję, koloryzuję w tym akapicie.

Koloryzujesz, to fakt.
Tylko pomieszałeś nieco słowa.
Gdyby faktycznie karać nauczycieli, jak karze się uczniów, to miałby kto uczyć ... nawet w nadmiarze, bo żaden z nich nie straciłby pracy.... jak to się czasami zdarza...
676 pisze:Niemniej jednak - na pewno czułbyś się bezpieczniej w życiu, gdyby popełniający pomyłki lekarze, albo notorycznie rozkojarzeni kontrolerzy ruchu lotniczego, byli pozbawiani praw wykonywania zawodu, prawda...?

Widzisz - według mnie nauczyciel to co najmniej tak samo odpowiedzialny zawód.
To jest odpowiedzialny zawód.
Gdy ktoś popełnia błąd kosztujący kogoś wiele, powinien za to zapłacić jakąś cenę. Współmierną do winy.
O ile to jest jego wina.... o ile jego działanie lub jego zaniechanie cokolwiek zmienia.
Nie można na ten przykład usprawiedliwiać złodzieja, że go właściciel domu nie ostrzegł, iż włamanie przestępstwem jest...zanim ten rozbił szybę ....
malgala pisze:antie, vuem, czyżbyście się jeszcze nie przekonali, że każda dyskusja z 676 sprowadza się zawsze do tego samego?
Nie pomogą żadne argumenty, bo i tak zawsze wszystko zinterpretuje po swojemu.
Osobiście żal mi chłopaka, bo takie nastawienie do innych potwornie uciążliwe być musi.
Bardziej jednak żal mi tych uczniów, którym w ten sposób wodę z mózgu robi i na rozczarowania naraża.
Gdyby mi cierpliwości brakowało, to jakżebym mógł ten zawód z uśmiechem na ustach wykonywać?
Gdyby nie możność zrozumienia określonych argumentów miała podopiecznego mojego wykluczać, to kogo miałbym uczyć?
Człowiek młody ma prawo być zbuntowany, ma prawo nie chcieć zrozumieć logicznych argumentów. Ma prawo krzyczeć No Future!!!
Możemy go ochrzanić, w dupę kopnąć, albo w łeb dziennikiem strzelić
...ale zamiar wyedukowania, czy wychowania, wyszkolenia i przygotowania do dorosłego życia zarzucić?????
Nigdy!!!!
