Student Joshua jak dla mnie wykazuje syndrom typowego studenta, który zachłystuje się własną, świeżo zdobytą wiedzą. Tak samo, jak tłumacze in-spe już na pierwszym roku studiów oglądając jakikolwiek film wieszają psy na tłumaczu za drobne, mało istotne potyczki albo wręcz za celowe i całkiem sensowne działanie w celu przełożenia rzeczy "nieprzetłumaczalnych" - bo przecież nie zawarli całego znaczenia!
"Synyn", "łerk" itp. byłyby równie niepoprawne, jak formy, które napiętnujesz. Sęk w tym, że w angielskim występują dźwięki, które nie występują w języku polskim (co oczywiście działa też w drugą stronę). Nie każdy je słyszy, zatem nie każdy będzie je w stanie wyprodukować, szczególnie jeśli nie spędził dłuższego czasu w środowisku anglojęzycznym. Apelując o to, żeby nauczyciele "nie bali się poprawnie mówić" pokazujesz swoją ignorancję. Oni się nie boją, uwierz mi. Zgodzę się z Jolly Rogerem, że wymowa w procesie nauczania jest sprawą marginalną. Szczególnie w języku angielskim, który ma tak wiele odmian i na dodatek funkcjonując jako język międzynarodowy przesiąka "naleciałościami" z innych języków. Fatalne w skutkach mogłoby się okazać, gdyby rzeczywiście dziecko w szkole miało cały czas do czynienia tylko i wyłącznie z rzeczoną wymową RP - nie może przecież być tak, że skończy szkołę i będzie rozumieć tylko BBC a jak mu przyjdzie się komunikować z Francuzem, Niemcem, Japończykiem czy Hindusem, który będzie "niepoprawnie" wymawiał, nici z komunikacji.
Nie oceniałabym wartości nauczyciela po jego wymowie. Owszem, wydaje mi się, że szczególnie w klasach 1-3 szkoły podstawowej, kiedy dzieci głównie osłuchują się z językiem, fajnie by było żeby nauczyciel mówił - nazwijmy to - "ładnie". Nie to jednak świadczy o tym, czy jest dobrym nauczycielem, czy złym. Jako ciekawostkę dodam, że wielu profesorów posługujących się bogatą, wyrafinowaną angielszczyzną zarówno pod względem stosowanych struktur, jak i słownictwa, bardzo często zostają przy "swojej" wymowie, by w ten sposób chwalić się po cichu rozmówcy, że ich angielski jest efektem ciężkej pracy, a nie dostali go "w prezencie" od anglojęzycznych rodziców bądź anglojęzycznego społeczeństwa.
Żeby nie padło podejrzenie, nie bronię siebie, nieskromnie powiem, że sama mam jeden z "ładnych" akcentów. Nie czyni mnie to jednak z automatu dobrym nauczycielem. Słusznie spytał ktoś, jakie masz kompetencje, by oceniać innych.
Co do tego, co mówią wspaniałe podręczniki do metodyki, popracujesz trochę w zawodzie i szybko zweryfikujesz te wszystkie teorie. Wiele z nich ładnie brzmi na papierze. Takie piękne wiersze, ale w szkole masz prozę życia.
Pocieszę Cię, Joshua. Wyrośniesz kiedyś z tego całego "pozjadania wszystkich rozumów". A potem z rozrzewnieniem spojrzysz na swoje stare wypowiedzi
