uczenityle, UWAGA! User o nicku "Jolcik" podszywa się pod nauczyciela!
CO TO MA ZNACZYĆ???? Jakim prawem to piszesz???? jestem oburzona i proszę moderatorów, żeby coś z tym zrobili!!!!!
[ Dodano: 11 Styczeń 2008, 16:09 ]W środę 19 grudnia w polskich szkołach zawrzało. Oto bowiem Rzecznik Praw Ucznia i Rodzica, Krzysztof Olędzki, obwieścił, że zadawanie uczniom prac domowych jest ... nielegalne! Wieść ta, podana przez dziennik „Metro”, obiegła najpierw media elektroniczne, by w końcówce dnia trafić nawet do głównych wydań telewizyjnych ogólnopolskich wiadomości.
Wypowiedź rzecznika trzeba analizować w kilku płaszczyznach. Pierwszą z nich jest analiza uprawnień Krzysztofa Olędzkiego do wydawania jakichkolwiek opinii na temat funkcjonowania oświaty w naszym kraju. Biuro Praw Ucznia i Rodzica, któremu szefuje, nie ma bowiem, wbrew pozorom i szumowi medialnemu, żadnego umocowania w polskim prawie oświatowym. Ustawa o systemie oświaty precyzuje bowiem, że przy ministrze oświaty może działać jedynie Krajowa Rada Oświatowa (art. 45 – 49) oraz jej struktury wojewódzkie i lokalne. Zapisów o rzeczniku praw ucznia próżno tam szukać. Krzysztof Olędzki jest więc osobą prywatną, która niejako samozwańczo, przyjęła funkcję reprezentatywną w stosunku do środowiska uczniów oraz ich rodziców. W czasie swego „urzędowania” zasłynął zaś jedynie z kilku niezwykle kontrowersyjnych akcji min. nakłaniania do zniesienia obowiązku szkolnego, zachęcania uczniów do nagrywania nauczycieli na lekcjach czy obroną uczniów, którym obniżono ocenę ze sprawowania za obrzucanie cegłami staruszki w podwarszawskim Halinowie. Więcej niezwykle oryginalnych pomysłów można znaleźć na stronie internetowej biura
http://prawa-ucznia.pl , łącznie ze sztandarową Deklaracją Praw Ucznia i Rodzica. Opinia rzekomego „rzecznika” jest więc opinią całkowicie prywatną i jako taka powinna zostać potraktowana przez instytucje, do których Krzysztof Olędzki ma zamiar zwrócić się w celu wyjaśnienia legalności zadawania prac domowych, czyli Rzecznika Praw Obywatelskich oraz ministra edukacji.
Kolejnym ważnym aspektem jest argumentacja „rzecznika” w jego walce o zaniechanie zadawania przez nauczycieli uczniom prac domowych. Otóż powołuje się on na zapisy art. 31 Konstytucji RP oraz tego samego art. Konwencji praw dziecka. Przypomnijmy, że zapis konstytucji mówi o prawnej ochronie wolności człowieka, wzajemnym jej poszanowaniu przez współobywateli oraz, co jest koronnym argumentem „rzecznika”, zakazie zmuszania kogokolwiek do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje. Art. 31 Konwencji Praw Dziecka dorzuca do tego również prawo do wypoczynku i czasu wolnego. Czy te zapisy są wystarczające, aby zakwestionować legalność prac domowych w polskich szkołach? Głównym argumentem Krzysztofa Olędzkiego jest ograniczanie prawa uczniów do wolnego czasu, który muszą poświęcać na odrabianie lekcji. Otóż „rzecznik” stosuje argumenty prawne niezwykle selektywnie, powołując się jedynie na te, które odpowiadają jego tezom. Bowiem zarówno konstytucja (art. 70), jak i konwencja praw dziecka (w art. 28) mówią również o prawie dziecka do nauki oraz stwierdzają obowiązkowość nauczania podstawowego. Przypomnieć również należy, że Ustawa o systemie oświaty w art. 15 powtarza zapis o obowiązkowości nauczania, rozróżniając jednakowoż obowiązek szkolny (do czasu ukończenia gimnazjum) oraz obowiązek nauki (do ukończenia 18 lat). Z tymi przepisami korespondują zapisy o obowiązkach nauczyciela. Podstawowym jest tu zapis art. 6 ustawy Karta Nauczyciela nakazujący „rzetelne realizowanie zadań związanych z powierzonym stanowiskiem oraz podstawowymi funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą”. Obowiązkiem nauczyciela jest więc nauczanie. Dodać tutaj należy, że na mocy art. 12 KN nauczyciel ma prawo do stosowania takich metod nauczania, jakie uważa za właściwe dla realizacji nałożonego przez ustawodawcę obowiązku. Może więc zastosować również, kwestionowane przez Krzysztofa Olędzkiego, zadawanie pracy domowej.
Ostatnia kwestia jest natury logiczno - moralnej. Objaśnimy najpierw tę pierwszą. Otóż rzucony swobodnie pomysł, bez jakichkolwiek szerszych konsultacji, godzi niejako w podstawy nauczania w polskiej szkole. Podkreślają to uczestnicy, w tym nie tylko nauczyciele, dyskusji na różnych forach internetowych. Dlaczego bowiem „rzecznik” kwestionuje jedynie prace domowe? Przyjmując bowiem stosowany przez niego tok rozumowania, należałoby zarzucić czytanie lektur szkolnych czy przeprowadzanie sprawdzianów, w tym również zewnętrznych. Przecież także one pozbawiają uczniów gwarantowanego aktami prawnymi czasu wolnego. To zaś godziłoby w zasadzie w same podstawy polskiego systemu oświatowego.
Oddzielną jest kwestia moralna. Wyemitowane, w jednym z najważniejszych programów informacyjnych, słowa Krzysztofa Olędzkiego skierowane do uczniów o nieobowiązkowości wykonywania prac domowych mogą być niezwykle szkodliwe. Wielu uczniów odebrało je bowiem zupełnie dosłownie, jako decyzję prawną urzędnika państwowego. Wpłynie to z pewnością na podważenie, i tak niezwykle mizernego, autorytetu polskiej szkoły i samych nauczycieli.
Wystąpienie samozwańczego Rzecznika Praw Ucznia i Rodzica ocenić należy jednoznacznie – nieznany nikomu człowiek próbuje zaistnieć w mediach. Niestety, działalność Krzysztofa Olędzkiego może polskiej szkole jedynie zaszkodzić. Oto co jakiś czas atakuje on któryś z ważnych aspektów szkolnego życia, podając się za kogoś, kim na pewno nie jest – urzędowego obrońcę praw uczniowskich.
Roman Rynkowski