Postautor: annika916 » 2009-01-03, 04:56
Dziękuję za zainteresowanie i odzew.
Joannajoanna - to nie jest akurat dobry pomysł, bo od "pracy" z dzieckiem upośledzonym umysłowo zaczęłam swoją przygodę ze szkołą i bardzo mnie ona zniechęciła. Mnie przeraża każdy przejaw agresji ze strony dziecka, nie ważne że upośledzone i robi to nieumyślnie, przyzwyczaję się. Nie przyzwyczaję się. Jestem za słaba chyba. Tak w ogóle to mój czwarty rok pracy w szkole (pierwszy rok to był staż z urzędu pracy dla bezrobotnych w zerówce jako pomoc przedszkolanki; w grupie była dziewczynka upośledzona umysłowo, która dezintegrowała zajęcia; kolejne 2 lata przepracowałam w bibliotece szkolnej, prowadząc od czasu do czasu lekcje biblioteczne i stale biegając na zastępstwa..; od tego roku szkolnego uczę dodatkowo techniki nadal pracując w szkolnej bibliotece). W ogóle przez te 4 lata ani razu nie miałam poczucia, że panuję nad sytuacją, że coś idzie po mojej myśli, raczej cały czas się męczę i dręczę, nie wiem po co ja to piszę, czego oczekuję, po przeczytania tego wątku każdy nauczyciel powinien znaleźć przydatne dla siebie informacje, u mnie jest za duży chaos, za dużo problemów, nie jestem nawet w stanie zidentyfikować podstawowych, których okiełznanie pozwoliłoby mi na jako takie funckjonowanie jako nauczyciel. Ja na prawdę jestem beznadziejna a najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nic nie robię aby ta sytuację poprawić ani też nie szukam innej pracy w innym zawodzie. Wpadłam w taką matnię, że na nic nie mam siły. Gdzie ja konsekwentna, wytrwała i stanowcza, kiedy najmniejsza drwina ze strony ucznia powoduje, że chce mi sie płakać i po prostu stamtąd wyjść, uciec i nie wrócić więcej. Przepraszam za zaśmiecanie forum, możecie w sumie skasować moje posty, nic one nie wnoszą, ani chyba nawet nie są prośbą o radę..