Następująca sytuacja:
5 styczeń 2009 roku. Na dworzu mrozy (-20 pare stopni). Do pracy muszę dojechać około 30 km, ale autobusy nie przyjeżdzają. Dzwonie więc do szkoły, że mogę się bardzo spóźnić. Dyrekcja po chwili namysłu stwierdza, żebym nie przyjeżdzał i , że sobie poradzą. Okazuje się, że zajęcia odwołano o 11 (miałem do szkoły na 10). Przychodzi do płatności i co się okazuje? Nie zostało mi zapłacone za ten dzień. Dodam tylko, że nie zostałem poinformowany, że jeżeli nie przyjade, to nie będe miał zapłacone.
Dyrekcja na RP stwierdziła, że jeżeli komus cos sie nie podoba, to mogą to załatwić wyżej, ale najpierw trzeba i tak to zalatwiać u Dyrekcji. Jak to faktycznie wygląda. Mam zamiar napisać jakieś pismo/ skargę itd. tylko gdzie? Jakich użyć argumentów. Proszę o pomoc, bo miarka sie przebrała.
edit: może sa jakieś akty prawne, które przedstawiają taką sytuację i dalsze postepowanie?