proszę bardzo - to jest ustawa która stoi
nad róznymi rozporządzeniami ( inaczej mówiąc jest w stosunku do nich nadrzędna):
Obowiązki nauczyciela szkolnego zgodnie z Kartą Nauczyciela.
USTAWA
z dnia 26 stycznia 1982 r.
Karta Nauczyciela
(Dz. U. z 2006 r. Nr 97, poz. 674, Nr 170, poz. 1218 i Nr 220, poz. 1600 oraz z 2007 r. Nr 17, poz. 95)
ogłoszono dnia 8 czerwca 2006 r.
obowiązuje od dnia 1 lutego 1982 r.
Rozdział 2
Obowiązki nauczycieli
Art. 6. Nauczyciel obowiązany jest rzetelnie realizować zadania związane z powierzonym mu stanowiskiem oraz podstawowymi funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą; wspierać każdego ucznia w jego rozwoju oraz dążyć do pełni własnego rozwoju osobowego. Nauczyciel obowiązany jest kształcić i wychowywać młodzież w umiłowaniu Ojczyzny, w poszanowaniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, w atmosferze wolności sumienia i szacunku dla każdego człowieka; dbać o kształtowanie u uczniów postaw moralnych i obywatelskich zgodnie z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów.
z ustawy
nie wynika że człowiek ma pełnić nadzorujące dyzury a obowiązek wychowawczy i opiekuńczy na pewno nie ma nic wspólnego z ze staniem na korytarzu lub przy (lub w) WC, uwłacza to godności ludzi którzy mają wyższe wykształcenie. Można sobie zatrudnić strażnika.
Statuty zaś które szkoły sobie tak chętnie układają nie mogą być w sprzeczności z ustawą. Statuty nie mają żadnej mocy prawnej. Jest to ... taka książeczka życzeń i zażaleń.
Tym bardziej że:
Do obowiązków pracodawcy wynikających z kodeksu pracy należą w szczególności:
.....
5) zapewnianie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy oraz prowadzenie systematycznych szkoleń pracowników w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy,
.....
oczywiste jest więc że po 45 minutach eksploatacji, napiętej uwagi, zrówno dydaktycznej, wychowawczej jak i opiekuńczej trzeba mieć chwilę aby dojść do siebie, zorganizować się do następnej lekcji a nie lecieć z wywieszonym językiem na drugi koniec szkoły a w miedzyczasie zanieść dziennik i przed następną lekcją iść po następny tak żeby młodzież wpuścic do klasy równo z dzwonkiem a jednocześnie nie opuścić miejsca dyżuru bo przecież "ponosi się wmówioną odpowiedzialność" ciekawe ilu nauczycieli wyraża pisemną zgodę na taką odpowiedzialność. Odpowiedzialność n_l ponosi na lekcji bo wpisuje temat w dzienniku, na wycieczce bo wypisuje karte wycieczki itd. Kto podpisuje przydział na dyzury? Jest to kartka którą wywiesza dyrektor "bo tak ma być"
Oczywiście zaraz się zlecą ci którzy uważają ze dyrektor może, a ja uważam że dyrektor może, ale szanować pracowników a nie traktować ich jak siły porządkowe. To są ludzie którzy posiadają wiedzę dydaktyczną i pedagogiczną i do tego są przygotowani i za to się im płaci, a nie za stanie na rozwrzeszczanym korytarzu gdzie nie słyszy się własnych myśli.
Lub w śmierdzącym wc. To tyle co mam do powiedzenia.
Co do 40 godzin tygodniowo które poruszyła poprzedniczka jest to sprawa dosyć delikatna i nikt na dzień dzisiejszy nie próbuje tego rozwiązać bo wymagałoby to co najmniej tygodniowych rozliczeń czasowych ale jak znam ten zawód to w całorocznym rozrachunku wyszłoby by więcej niż te 40 godzin dodatkowo dochodzą koszty które w normalnych warunkach pokrywałby pracodawca- np energia za domowy komputer, koszty tuszu do drukarki, opłaty za licencje programowe. To sa rzeczy fizyczne a kto zdaje sobie sprawę ze
samo myślenie o sprawdzianie który trzeba "jutro " zrobić lub o wydarzeniu które miało miejsce w szkole
też jest pracą ? Że praca to nie jest tylko namacalny fizyczny dowód w postaci kartki papieru lub ocenianego sprawdzianu.
Można to rozwiązać tylko w jeden sposób - gdyby nauczyciel był w szkole 8 godzin ... ale wtedy trzeba by było mu udostępnić kompa, gabinet, pracownię, drukarkę ksero itd... ale po co jak on może zrobić to za własne pieniądze. A tak trzeba by było dac swoje.
Więc niech się jakoś kręci... do następnej kadencji lub nastepnych wyborów.
A oni im mniej sa świadomi tym lepiej.
I wiem że nie wszystkim sie to spodoba ale ich też pozdr.
[ Dodano: 9 Październik 2007, 20:38 ]
Basiek70 pisze:I kurde, jak komuś tak cieżko, że są dyżury czy reprezentowanie szkoły w sobote, może zawód zmieni? Inni mają na pewno lepiej.
Widzisz Basiek... mnie nie jest cięzko, ja lubię swoją pracę i te chwile kiedy widzę że w wyniku własnej pracy ( ciężkiej) wykształciłem, wymodelowałem młodego człowieka. Który powie po trzech latach dziękuję, zapamiętam pana na całe życie - to jest to co jest dla mnie wazne.
A to co mnie wkurza to fakt, że większość tzw dyrektorów ( nie wszyscy, ale ja takich nie znam) to ludzie którzy nie maja zielonego pojęcia ( lub mają mniej niż mgliste) o prawie, zarządzaniu czy marketingu. To zajączki powyciągane z różnych kapeluszy dzięki układom i znajomościom, którzy jeszcze dobrze nie zasiedli na swoich fotelach a juz weszli w układy zależnościowo - wiernościowe w stosunku do swoich panów. Znają kilka paragrafów i to czytanych do przecinka albo dotąd dokąd jest im wygodnie.Więc 95% zarządzeń w szkole załatwianych jest na gębę, żeby nie trzeba było sie pod tym podpisać. Nauczyciel w tej układance to ....
A za pracę w sobote powinni ci płacić jak za faktyczną liczbę godzin opieki doraźnej ze stawką powiększoną o 50% bo to jest dzień ustawowo wolny od pracy. Lub dać wolny dzień. Ale jak chcesz możesz robić to za darmochę, a jak zmienisz zdanie to masz 5 lat na upomnienie się o swoje wynagrodzenie. pozdro