edzia pisze:A porównanie do teatru było pod kątem organizacyjnym, pod kątem sposobu zorganizowania takiego wyjścia dla całej klasy podczas lekcji i prawa nauczyciela do lekkiego przymuszenia wszystkich, podobnie, jak dyskoteka miałaby być dla całej klasy, czy szkoły.
Kino czy teatr, to realizacja określonych treści edukacyjnych. Skoro na przykład polonista ma je zaplanowane w danej klasie, obowiązkiem wszystkich uczniów jest uczestnictwo w takim wyjściu (czy nawet wyjeździe).
Nie widzę również problemu, że z tego powodu przepadnie mi lekcja matematyki. Innym razem organizuję w szkole imprezę matematyczną i zahacza one o lekcję polskiego.
Zupełnie czym innym jest dyskoteka. Jest to impreza wyłącznie rozrywkowa, trudno nawet na siłę, dostrzec tu jakieś wartości edukacyjne. Wychowawczych też raczej w trakcie realizować się nie da, pomijając doraźne reakcje na pojawiające się sytuacje.
Czemu więc ma to odbywać się kosztem lekcji?
Poza tym są uczniowie, którzy nie lubią takich imprez i źle się na nich czują.
Mam w swojej klasie uczennicę, która na żadne dyskoteki nie przychodzi, uczestniczy natomiast w innych imprezach szkolnych i klasowych i czuje się tam dobrze. Dyskotek nie lubi. Męczy ją hałas, drażni pulsujące światło. Czy należy ją zmuszać tylko dlatego, że to jest dyskoteka szkolna i "ma się bawić"?
Nawet biorąc pod uwagę fakt, że w szkole
partity dyskoteki organizowane są w czasie lekcji, uważam, że nie wolno nikogo zmuszać do udziału w nich. Jeżeli już dyrekcja i nauczyciele tak bardzo chcą uczniom zapewnić rozrywkę w czasie zajęć, to powinni również zapewnić zajęcia dla tych, którym ten rodzaj rozrywki nie odpowiada. Nie ma potrzeby, aby rodzice zabierali ich wcześniej do domu.
Rozumiem, że może być wtedy problem ze zorganizowaniem planowych lekcji, ale można zorganizować dla pozostałych zajęcia artystyczne, jakieś konkursy, zawody, pracę tematyczną z komputerem i całą masę innych, zgodnych z ich zainteresowaniami i potrzebami. Czemu tylko zaspokajać potrzeby tych, którzy lubią taniec i głośną muzykę?