Nie zawsze te racjonalne powody wygrywają. Mój dyrek jest bardzo ciężki w dyskusji, ciężki w myśleniu. Rozmowa z nim i poziom argumentacji do złudzenia przypomina dyskusję z 6-letnim dzieckiem
W mojej szkole przedstawiono propozycję ograniczenia etatów 27 nauczycielom mianowanym.
Na równi z nimi dostają pełne etaty nauczyciele np. kontraktowi.
Do tego dochodzi ograniczenie po równo nauczycielom tego samego przedmiotu.
Pismo z propozycję niedouczony baran tak sformułował, że brak zgody, lub brak odpowiedzi jet równoznaczne z wypowiedzeniem stosunku pracy.
I tak.
1. Koleś w kilkunastu pismach co najmniej poświadczył nieprawdę, bo twierdził, że nie ma możliwości zatrudnienia tych nauczycieli na pełnym etacie.
2. Traktuje jako ważniejszy stosunek zatrudnienia na podstawie umowy o pracę od mianowania.
3. Fakt równoczesnego wypowiedzenia umowy o pracę to już przykład skrajnej głupoty. Teraz pasuje, żeby np. poloniści solidarnie nie zgodzili się na ograniczenia etatów - równoznaczne to będzie z wypowiedzeniem i koniecznością zatrudnienia nowych polonistów.
Chciałbym usłyszeć tłumaczenie durnia, na jakiej podstawie twierdził, ze nie może zatrudnić danego nauczyciela, skoro go zwolnił i na jego miejsce zatrudnił nowych.
4. Fakt ograniczenia etatów takiej grupie nauczycieli, zamiast odważnie wybrać i zwolnić pojedyncze osoby to przykład skrajnego działania na niekorzyść szkoły, bo dyrektorek nie rozumie, że nauczyciel MUSI mieć pewność zatrudnienia. Nauczyciel planuje swoją pracę z kilkuletnim wyprzedzeniem. To co robi teraz, ma konsekwencje za rok, dwa, trzy, cztery...
Baran tego nie rozumie. Doprowadza do sytuacji niezdrowej, w której nauczyciele nie są pewni pracy, oglądają się jeden na drugiego, itp.
5. Mój dyrektorek celowo doprowadził do takiej sytuacji zatrudniając na siłę i wiedząc, że za 2-3 lata ten problem nastąpi. Jego pogląd jest taki, że nauczyciel, który boi się o swoją du... ę jest posłuszny jak baranek - jego słowa.
To tak na pocieszenie - nie tylko Wy macie głupich szefów
