Tak się cieszę, że
dołączyłam do grona mianowanych!
Na wejściu usłyszałam, żeby ograniczyć prezentację do 10 minut.
Zmieściłam się w 11
Mówiłam tak szybko, że jak dyrektor zapytał dlaczego nie pochwaliłam się, że prowadzę bloga szkoły, to odpowiedziałam, że mówiłam o tym, ale jak miało być szybko, to pewnie umknęło
Potem były pytania, i właściwie wszystkie dotyczyły prezentacji.
Najwięcej od eksperta językoznawcy.
Mówiłam w niej o grancie z podstawy programowej, to czy podoba mi się nowa podstawa, co w niej mi sie podoba i dlaczego.
Mówiłam o szkoleniu online dot. dysleksji, to miałam wymienić ćwiczenia jakie wykorzystuję na lekcji z języka. I tu się czepiał.

Powiedziałam o ćwiczeniach w pisaniu, o kartkówkach, a ten o to co robię jak taki uczeń ma czytać. No to wyjaśniam, a on, że to mało, co jeszcze. No to mówie jeszcze. A on w końcu, że jemu chodziło o różny kolor linijek.
Na koniec jeszcze tak dziwnie zapytał, że nie potrafię zacytować pytania, ale chodziło o to dlaczego uczniowie mogą odnieść łatwy sukces na egzaminie gimnazjalnym - co myślałam, to mówiłam (na własnych przykładach), a okazało się, że to chodziło o to, że egzamin ma formę komunikacyjną.
Ach i jeszcze na koniec zapytał, czy i jak przygotowywałam uczniów klasy 4 do egzaminu po klasie 6.
Potem jeszcze drugi ekspert zapytał czy łączę naukę języka z ekologią (bo w prezentacji mówiłam, że jestem szkolnym koordynatorem od ekologii i zdrowia).
Więcej pytań nie było.
Ach, nie, było jeszcze jedno od przewodniczącego - jaki jest najważniejszy akt prawa oświatowego.
Potem powiedziano mi, że moja prezentacja była bardzo wyczerpująca i mają nadzieję, że mimo uzyskaniu stopnia awansu, nie ustanę w działaniach
Mój stres oceniono 10/10!