Pracuję w nauczaniu, więc zwyczajnie odpowiem, po co jest konieczność gromadzenia dokumentacji.
1.Nie w każdej szkole funkcjonują oceny cząstkowe (opisowe wszędzie). Pisząc opisówkę dziecka, przeglądam poukładane sprawdziany i je analizuję, czy i jak duże dziecko poczyniło postępy. Nie ocena, a właśnie sprawdziany pozwalają zobaczyć, w jakim obszarze na jakim poziomie jest dziecko.
2.Czasami rodzice podważają ocenę. Sprawdziany są dokumentem, który pozwala na rzetelną ocenę, konkretną odpowiedź.
3.Jeśli w opinii/orzeczeniu są zalecenia dla szkoły, to pisze się dokumentację i często program/plan. Jeśli dziecko jest - jak tu wynika- z pogranicza ryzyka dysleksji, to analiza sprawdzianu pozwala dostosować takie tematy (np. na zajęciach wyrównawczych czy korekcyjno-kompensacyjnych), by pomoc dziecku była najbardziej optymalna.
4.Nie rok, ale 3 lata gromadzę dokumentację. Piszę wnioski, jest ewaluacja programów.
Przecież to nie z palca wyssane, tylko na podstawie pracy dziecka, czego wizualizacją jest np. sprawdzian.
5. Daję dzieciom sprawdziany do domu na jeden dzień. Rodzice się podpisują, zawsze proszę o policzenie punktacji (człowiek bywa omylny). Zawsze podpisane sprawdziany wracają.
Niestety, nauczycielka ma rację. Poradnia nie musi mieć oryginału - to jakaś ściema.
A tak z ciekawości dopytam... czy opinię wychowawcy też sobie życzyła poradnia? Czy też ta opinia "przeszła przez ręce rodzica"?