Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

kącik dla rodziców

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: linczerka » 2013-12-04, 20:41

Pracuję w nauczaniu, więc zwyczajnie odpowiem, po co jest konieczność gromadzenia dokumentacji.
1.Nie w każdej szkole funkcjonują oceny cząstkowe (opisowe wszędzie). Pisząc opisówkę dziecka, przeglądam poukładane sprawdziany i je analizuję, czy i jak duże dziecko poczyniło postępy. Nie ocena, a właśnie sprawdziany pozwalają zobaczyć, w jakim obszarze na jakim poziomie jest dziecko.
2.Czasami rodzice podważają ocenę. Sprawdziany są dokumentem, który pozwala na rzetelną ocenę, konkretną odpowiedź.
3.Jeśli w opinii/orzeczeniu są zalecenia dla szkoły, to pisze się dokumentację i często program/plan. Jeśli dziecko jest - jak tu wynika- z pogranicza ryzyka dysleksji, to analiza sprawdzianu pozwala dostosować takie tematy (np. na zajęciach wyrównawczych czy korekcyjno-kompensacyjnych), by pomoc dziecku była najbardziej optymalna.
4.Nie rok, ale 3 lata gromadzę dokumentację. Piszę wnioski, jest ewaluacja programów.
Przecież to nie z palca wyssane, tylko na podstawie pracy dziecka, czego wizualizacją jest np. sprawdzian.
5. Daję dzieciom sprawdziany do domu na jeden dzień. Rodzice się podpisują, zawsze proszę o policzenie punktacji (człowiek bywa omylny). Zawsze podpisane sprawdziany wracają.

Niestety, nauczycielka ma rację. Poradnia nie musi mieć oryginału - to jakaś ściema.
A tak z ciekawości dopytam... czy opinię wychowawcy też sobie życzyła poradnia? Czy też ta opinia "przeszła przez ręce rodzica"?
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia

Magda Z.
Posty: 10
Rejestracja: 2013-12-04, 17:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: śląskie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Magda Z. » 2013-12-04, 20:43

Peonia pisze:Magdo

Te sprawdziany zbieramy m.in. po to, by w sytuacji, gdy rodzicowi ocena półroczna lub roczna się nie spodoba, nie zgadza się z nią, bo uważa na przykład, że ocena jest niesprawiedliwa itd. itp. móc udowodnić, że wystawiliśmy ocenę zgodnie z zebraną w ciągu roku szkolnego dokumentacją. Bo jako rodzic możesz zawsze się odwołać. Są na to procedury. Nauczycielka zapewne zbiera sprawdziany, karty pracy, rysunki, kartkówki itp. materiały w osobnych teczkach, dla każdego dziecka, i na koniec roku, albo oddaje w całości teczkę rodzicowi, albo pakuje do szkolnej niszczarki. Zależy, co jest przyjęte w szkole. Np. materiały z diagnoz w ogóle ani nie oddajemy, ani nie niszczymy, przekazujemy kolejnemu wychowawcy.


Wszystko rozumiem, ale mamy grudzień, a nie zakończenie roku, ani semestru. W poradni one zostały do wglądu, za 2 tygodnie nauczyciel dostał by je z powrotem. Nie rozumiem skąd ta nagła konieczność, ich natychmiastowego zwrotu, bo czuję się tak, jakbym popełniła jakieś przestępstwo, co jest chore.

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: linczerka » 2013-12-04, 20:44

Peonia mnie wyprzedziła z wyjaśnieniem :)
Prawie to samo napisała.
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: linczerka » 2013-12-04, 20:49

Ja prowadzę miesięczną obserwację dzieci. Wypisuję ich postępy. Być może nauczycielka potrzebuje tych sprawdzianów w podobnym celu. Skoro nalega, to widocznie jest taka konieczność.
Przecież nie oceniamy dziecka na semestr i na koniec roku. Jest tzw. bieżące ocenianie. :)
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia

Magda Z.
Posty: 10
Rejestracja: 2013-12-04, 17:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: śląskie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Magda Z. » 2013-12-04, 21:02

linczerka pisze:A tak z ciekawości dopytam... czy opinię wychowawcy też sobie życzyła poradnia? Czy też ta opinia "przeszła przez ręce rodzica"?


Sytuacja była taka, że pedagog na pierwszej wizycie się dowiedziała ode mnie, że przyszłam z dzieckiem sama, gdyż widzę u niego problemy i chcę zasięgnąć opinii specjalisty, gdyż nauczycielka takiego problemu nie widzi i nie wiem czy ten problem faktycznie istnieje, czy są to moje wymysły. Powiedziałam pedagog, że nauczycielkę wielokrotnie pytałam, czy pisanie lustrzanych odbić liter jest normalne, ale ona problemu nie widziała i jedyny problem mojego dziecka według niej, to za mało pracy dziecka w domu. Na sprawdzianach dostarczonych do poradni są błędu typu pomylone "b" z "d" , "E" z "3" , "c" pisane na odwrót, "S" pisane na odwrót, itd. Te błędy nie były przez nią ani poprawiane, ani w żaden sposób komentowane. Tak jakby ich nie widziała.
Pedagog mi mówiła, że można wystąpić do nauczyciela o wydanie opinii na temat dziecka i że jak sobie życzę, to ona da mi wniosek, który mam przekazać nauczycielce, ale zrezygnowałam z tego, gdyż znam jej zdanie i jej opinia nic nowego do diagnozy by nie wniosła, gdyż ona głównych problemów z pisaniem nie zauważyła.

Tak więc odpowiadając na Twoje pytanie - jak najbardziej opinia nauczycielki przeszła by przez moje ręce, bo musiałabym wniosek sama jej dostarczyć, a potem wypisany odebrać i sama zawieźć do poradni.

Peonia
Posty: 620
Rejestracja: 2011-09-23, 16:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: łódzkie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Peonia » 2013-12-04, 21:06

Może nauczycielka nie raz spotkała się z sytuacja, ze dokument do niej nie wrócił, bo rodzic nie oddał, albo przepadło, zagubiło się w stercie dokumentów poradni. I teraz asekuruje się, domaga się szybkiego zwrotu. Musisz ja zrozumieć.

Ja np. w poprzedniej klasie dawałam sprawdziany do domu, rodzice podpisywali i oddawali. Ale nie wszyscy. W takim razie obecnie, bo mam pierwszą klasę, pokazuję sprawdziany na zebraniu lub na comiesięcznych konsultacjach. Postawa rodziców wypracowała u mnie postawę nieufności.

Wierz mi Magdo, spotykamy w swojej pracy różnych rodziców, czasem takich, o których filozofom się nie śniło. Często mówię, że już nic mnie nie zdziwi, a po czasie okazuje się, ze jednak rodzice potrafią nieźle zadziwić. Oj, nieźle...

Peonia
Posty: 620
Rejestracja: 2011-09-23, 16:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: łódzkie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Peonia » 2013-12-04, 21:09

A to młoda nauczycielka, czy z większym stażem?

Magda Z.
Posty: 10
Rejestracja: 2013-12-04, 17:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: śląskie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Magda Z. » 2013-12-04, 21:29

Starsza nauczycielka około 50-tki. Wydaje mi się, że z gatunku takich starszej daty, dla których np. "dysleksja" to fanaberia. Dla niej dziecko jest po prostu leniwe i podejście ma takie, że jak dziecko będzie się więcej uczyć, to się problem rozwiąże. Nie zauważyła problemu i mimo, że sygnalizowałam jej wiele razy moje niepokoje, to nie zwróciła na to uwagi.
Być może nauczyciele nie mają szkoleń w tym zakresie, być może kiedyś takie dzieci właśnie się nazywało, że jest nieuk i leń - ale czasy się zmieniły i jestem zaskoczona tym, że można mieć nadal takie podejście. Być może nauczyciel nawet nie wie, co to "dysleksja", nie wie jak ma oceniać, jak ma pracować z takim dzieckiem... Mogę to zrozumieć. Ale mając takie dziecko w swojej klasie powinna się zainteresować tym tematem, a wydaje mi się, że ona czeka na tą opinię jak na skaranie boskie.

W poradni do problemu podeszli poważnie i całkowicie mają odmienne podejście do mojego dziecka. Moje dziecko w szkole nabawiło się prawie depresji. Córka płakała po szkole, że jest najgorsza w klasie, że ma najgorsze oceny, że nie umie się czegoś nauczyć, kiedy innym dzieciom to nie sprawia problemu.
Dopiero od psycholog i pedagog pierwszy raz się dowiedziała, że nie jest ani głupia, ani leniwa, a jedynie ma "specyficzne problemy w nauce", które nie są z jej winy i będziemy próbować je rozwiązać... Więc nie tylko pomoc pedagoga, ale i praca psychologa była konieczna w tej sytuacji.

Peonia
Posty: 620
Rejestracja: 2011-09-23, 16:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: łódzkie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Peonia » 2013-12-04, 21:53

No toś trafiła...może zmień dziecku klasę...

A tu podam fajną stronę, która problem ci nieco rozjaśni:

http://pedagogszkolny.pl/viewpage.php?page_id=14

koma
Posty: 2552
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: koma » 2013-12-05, 15:32

Magdo, dziewczyny próbują Ci tu uświadomić, że nie masz racji opisując w dość ostrych słowach sprawę badania dziecka w poradni.

1. Obecnie szkoła nie kieruje dzieci do poradni - może to zrobic tylko i wyłacznie rodzic.
Tak mówią przepisy prawa. Dlatego nie masz racji burząc się, że nauczycielka nie skierowała i "zrzuciła" to na Ciebie albo że chcieli Ci wydać druk skierowania. Owszem, szkoła na wniosek rodziców może wypełnić druk, ale nie jest to skierowanie, a informacja o dziecku - dostajesz to do rąk własnych Kuriozalne jest Twoje twierdzenie, że musisz marnować na to czas i wykonywać za kogoś robotę.

2. Szkoła nie może pod zadnym pozorem wydać obcemu, a taką jest poradnia p - p, dokumentów Twojego dziecka. Możesz to zrobić tylko i wyłącznie Ty, jako prawny opiekun dziecka, dysponujący jego prawem do ochrony danych osobowych. Gdyby poradnia zwróciła sie do szkoły na piśmie o przesłanie dokumentów, szkoła na pewno by odmówiła, bo jej nie wolno!
Mówi o tym prawo - "Ustawa o ochronie danych osobowych"

3. Nauczyciel musi przechowywać wytwory pracy uczniów do końca roku szkolnego (czyli do końca sierpnia, bo wtedy kończy sie rok). Dziewczyny od kształcenia zintegrowanego napisały Ci o ich praktycznym zastosowaniu przy diagnozie czy ocenie opisowej.
Dodam, że obowiązek przechowywania prac narzuca na nauczycieli prawo - rozporządzenie o nadzorze.

4. Dziecko 8 - letnie nie dostanie jeszcze opinii o dysleksji. Robi się to dopiero na drugim etapie kształcenia - czyli najszybciej w klasie IV. U małego dziecka może wystapic jeszcze rozwój nieharmonijny, który czasem sie niweluje. Dlatego nauczycielka mówiła, że trzeba pracować z dzieckiem. Potem, gdy dysleksja będzie stwierdzona, dziecko czeka ciężka praca - rodzice patrzą tylko na ulgi, zapominając, że trzeba wtedy wziąć sie do pracy i to ostro! Wiedz, że nie tylko szkoła będzie miała zalecenia - takie zalecenia pracy w domu dostaniesz również Ty. Wtedy będziesz potrzebowała pomocy nauczycielki i dobrze, jeżeli ją o te pomoc poprosisz grzecznie.

Nie twierdź złosliwie, że nauczycielka nie wie, co to dys..., bo jest za stara na nowoczesne "tryndy". Dys...nie jest żadną nowością, a szkoleń na pewno miała milion!! ;D

Byłaś w poradni państwowej czy prywatnej??

Peonia
Posty: 620
Rejestracja: 2011-09-23, 16:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: łódzkie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Peonia » 2013-12-05, 16:32

Magda Z. pisze:Moje dziecko w szkole nabawiło się prawie depresji. Córka płakała po szkole, że jest najgorsza w klasie, że ma najgorsze oceny, że nie umie się czegoś nauczyć, kiedy innym dzieciom to nie sprawia problemu.


Tego nie unikniesz i tak będzie, jak nie weźmiecie się ostro do roboty.

W opinii może nie być wzmianki o podejrzeniu dysleksji. Możesz dostać po prostu opis zaburzeń np. lateralizacji, analizy i syntezy, słuchu fonematycznego itd. Są na to ćwiczenia. Dziecko musi czytać i to czytać głośno, aby siebie słyszeć. Musi też uczyć się pisania ze słuchu, bo to utrwala znajomość i sprawdzanie umiejętności rozpoznawania, nazywania, kojarzenia, zapisywania i odtwarzania liter.

Wśród dyslektyków jest mnóstwo osób zdolnych, osób z mgr. Oznacza to, że im wcześniej pracujemy z dzieckiem, tym lepsze efekty.

W mojej klasie na 20 osób aż 12 ma opinie, a w nich opis jeszcze gorszy niż ty tu przytaczasz. Z tych 12 osób 5 ma problemy z czytaniem i głoskowaniem, ale rodzice tych dzieci nie pracują z dziećmi w domu, mimo że podaję dzieciom konkretne materiały, a rodzicom wskazówki. Jeden chłopczyk czytać mi nie chce i płacze. Jest zły na rodzinę (bo ma świadomość), że nikt z rodziny (rodzice i 2 siostry o wiele starsze) nie chce go uczyć czytania i pisania. Mama nawet pytała mnie, czy w szkole nie ma jakiegoś korepetytora do czytania. O zgrozo! A kobieta z mężem jest bezrobotna i siedzi w domu. Noooo... tego to ja już pojąć nie umiem...

W takim razie staraj się. :D

Awatar użytkownika
iluka
Posty: 3015
Rejestracja: 2012-07-25, 12:23
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: małopolskie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: iluka » 2013-12-05, 16:37

Magda Z. pisze:Starsza nauczycielka około 50-tki.
E, no bez przesady. Co dopiero rodzice powiedzą, jak będą starsze koło 65-tki?
Magda Z. pisze:Być może nauczyciel nawet nie wie, co to "dysleksja", nie wie jak ma oceniać, jak ma pracować z takim dzieckiem... Mogę to zrozumieć.
Nie musisz. Nie sądzę, bu można było znaleźć takich nauczycieli, co nie wiedzą, co to dysleksja i jak oceniać. Natomiast, jak pracować dodatkowo, nie muszą wiedzieć. Od tego są wykształceni specjaliści terapii dysleksji i oni mają uprawnienia do prowadzenia zajęć korekcyjno-kompensacyjnych.
Chyba że trafi się nauczyciel, który ukończył studia podyplomowe i uzyskał dodatkowe kwalifikacje.
W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. Paulo Coelho

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: linczerka » 2013-12-05, 18:04

Magdo, kilka słów wyjaśnienia.
Dziecko z ryzyka dysleksji czy ze specyficznymi trudnościami (jak ostatnio piszą w opinii) nie musi być dzieckiem dyslektycznym. Jest z ryzyka, co wcale nie oznacza, że będzie dyslektykiem. Tu ogrom pracy w domu.
Nauczyciel wie, na czym polega dysleksja/ryzyko dysleksji. Z całego kanonu wymagań, oczekiwań, pomocy, nauczyciel po zapoznaniu się z opinią (o ile zostanie dostarczona do szkoły) zastosuje te, które może na lekcji/zajęciach edukacyjnych. Natomiast pomoc dziecko uzyska na drodze specjalistycznych zajęć i najprawdopodobniej będą to korekcyjno-kompensacyjne. Mogą być też logopedyczne, o ile będą dysharmonie w jakimś obszarze komunikacji werbalnej, językowej.
Na zajęciach nauczyciel uczy czytać i pisać tradycyjnymi metodami. Może dostosować wymagania.
Natomiast terapeutyczne metody czytania i pisania, pracę z dysfunkcjami podejmie nauczyciel terapeuta, o ile nie ma kompletu dzieci na zajęciach. Teraz jest taki okres czasu, że trudno będzie aneksem wprowadzić zmiany (dodatkową godzinę). I to jest niezależne ani od nauczyciela ani od dyrekcji. Może być i tak, że dziecko nie zostanie objęte zalecanymi przez poradnię formami pomocy.
Pani w szkole natomiast nie zna (bo nie jest specjalistką) terapeutycznych form pomocy w nauce czytania i pisania. Wówczas cały ciężar spadnie na Ciebie - do pracy w domu - zgodnie z zaleceniami.
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia

Magda Z.
Posty: 10
Rejestracja: 2013-12-04, 17:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: śląskie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Magda Z. » 2013-12-06, 07:39

Radę się zapoznać z nowymi rozporządzeniami, to się dowiecie, że nie macie racji:
Nauczyciel i dyrektor powinni znać obowiązujące przepisy... :roll:

http://www.ppplubon.pl/art,pl,nowe.html
https://men.gov.pl/index.php?option=com ... Itemid=155

Peonia
Posty: 620
Rejestracja: 2011-09-23, 16:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: łódzkie

Re: Stare sprawdziany - po co nauczycielowi?

Postautor: Peonia » 2013-12-06, 13:30

znamy, znamy...ale...jesteśmy praktykami i realistami...

"Krawiec kraje, jak mu materiału staje", co w przełożeniu na realia szkolne oznacza, że obecnie, w grudniu, są znikome możliwości udzielenia pomocy dziecku, zorganizowanie mu zajęć dodatkowych, bo planowanie i przydzielanie form pomocy miało miejsce we wrześniu. Wszystkie godziny są rozdysponowane.

Jeśli w opinii będą wpisane zdania "należy objąć dziecko zajęciami......" takimi, a takimi, np. korekcyjno - kompensacyjnymi, terapią pedagogiczną itp. to dyrektor może zgłosić w OP swoje dodatkowe zapotrzebowanie, ale może uzyskać odpowiedź odmowną, bo po prostu nie ma pieniędzy. Z roku na rok jest coraz mniejsza subwencja, coraz więcej samorządy muszą dopłacać do interesu z własnej kiesy. Możesz usłyszeć, że dziecko uzyska pomoc, jak zwolni się miejsce w grupie, bo wielkość grupy jest ograniczona przepisami prawnymi, albo, że możesz skorzystać z pomocy poradni PP o ile też zachodzi taka możliwość. W takim razie realistycznie patrząc na problem trzeba się liczyć z odmową.

Tak czy owak, jak nawet przydzielą dziecku godzinę zajęć w szkole, to ta godzina niewiele wnosi. Rodzic i tak musi z dzieckiem pracować codziennie aby mieć efekty, bo w niwelowaniu trudności ważna jest systematyczność działań.


Wróć do „Rodzice”