blackpearl pisze:Ale uważam, że nauczyciel ma prawo interweniować tylko w wypadku poważnych patolgii.
Nie sądzę, w przypadku poważnych patologii to już na skuteczną "interwencję nauczyciela" może być za późno. Tzn. nierzadko niewiele można zrobić.
My musimy interweniować zanim do takiego stadium się sytuacja rozwinie.
blackpearl pisze:Szkoła nie jest chyba w pełni odpowiedzialna za pełnoletnich uczniów, którzy wedle prawa mogą już mieszkać i utrzymywać się sami.
Dorośli oskarżają rożne instytucje o to, że nieodpowiednio zadbały o ich bezpieczeństwo, bo sobie ktoś na schodkach nogę złamał.

Podobnie tu, skoro jesteś jeszcze osobą niedojrzałą, to potrzebujesz odpowiedniej kurateli.
Rodzice mają swoją "działkę", szkoła swoją. W wielu zakresach pracujemy wspólnie.
Skoro chcesz być w 100% samodzielna i niezależna, to czemu nie mieszkasz i nie utrzymujesz się sama?

Czemu chodzisz do szkoły zamiast ją rzucić w diabły?
W dorosłym życiu będziesz musiała w znacznie jeszcze większym stopniu poddać się pewnym regułom ... pomimo tego, że jesteś dorosła i możesz za siebie odpowiadać.
blackpearl pisze:A może i przyszłe nieprzyjemne doświadczenia są potrzebne aby właśnie dorosnąć. Bo przecież człowiek najlepiej uczy się na swoich błędach.
Nie można Ci odmówić racji, ale ... niektóre błędy maja zbyt poważne konsekwencje, by je jedynie "zaksięgować" po stronie "doświadczeń".
Nauka również dotyczy umiejętności unikania błędów, a nie jedynie ich właściwego interpretowania.
blackpearl pisze:Uważam, że trzeba się nauczyć rozwiązywać problemy samemu.
Jak w każdej dziedzinie, tak i w takiej kwestii wskazane jest byś miała nauczyciela. Poza rodzicami są to nauczyciele i wychowawcy.
Gdybyśmy wszystkiego uczyli się sami, na błędach i poprzez eksperymenty, to pewnie tkwilibyśmy nadal w epoce kamienia łupanego.
Poza tym dojrzałość to również umiejętność czerpania z doświadczeń innych, również z ich wskazówek.
Młodzieńcza rebelia nakazuje nie słuchać.

blackpearl pisze:Ingerencja wychowawcy (prawie obcej osoby) jest zbędna i do niczego konkretnego nie prowadzi.
Mylisz się. Wielokrotnie jest tak, że właśnie z taka "obcą" osobą wielu uczniów łatwiej rozmawia i otwiera się w kwestiach, które dotyczą "tych najbliższych".
Wielokrotnie znaczniej łatwiej o obiektywną ocenę i obiektywne wnioski.
blackpearl pisze:Czy Wy jako nauczyciele poczulibyście się urażeni gdybym na niewygodne pytania odpowiedziała, że to moja prywatna sprawa?
Ja osobiście nie widzę nic złego w otwartej rozmowie i szczerej wypowiedzi.
radze jedynie, byś zamiast słów "to moja prywatna sprawa" użyła "proszę się nie martwić, wszystko jest w porządku", czy "przepraszam, ale wolałabym o tym nie rozmawiać, dziękuję za troskę".
Podobnie, jak w autobusie powiesz "przepraszam, czy mógłbyś przesunąć swoją torbę, dziękuję" zamiast " rusz ten tobół, to moje miejsce, wykupiłam bilet"
Myślę, że Twój wychowawca robi to z troski o Ciebie i raczej powinnaś być za to wdzięczna, a nie zirytowana.
... tym bardziej, że Twoja opowieść wskazuje na to, że jest niestety tą najbardziej o Ciebie zatroskana osobą...