

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe
upieczona.anglistk pisze:Basso profondo, ale w pisanie nawet krótkiego tematu do zeszytu i kilka pojedyńczych słówek to jest minimum 20 min. z lekcji. To pisanie to moge ćwiczyć w domu. Ja uważam, że na etapie klas I-III ważniejsze jest wyrobienie w dziecku poczucia że angielski jest fajny, łatwy, szybko wchodzi do głowy, a jak ten biedny 6/7-latek, ma nauczyć się pisać to słowo, poprawnie je mówić i jeszcze mamy wprowadzić ćwiczenia komunikacyjne, toż to biedne dziecko zwariuje i na pewno zniechęci się do uczenia języka ang.
Ja właśnie uważam, że komunikacja jest bożkiem. Basso profondo zapominasz, że to jest nadrzędny cel nauczania języka. Co do nauczania systematyczności, cierpliwości, estetyki, odpowiedzialności, sądzę, że 18 godzin ed. wczesnoskzolnej to wystarczająco ilość czasu żeby nauczyc tego dzieci, nie muszę jeszcze ja poświęcać swoich dwóch marnych godzinek, żeby uczyć dzieci tego, na co nauczyciel ed. wczesn. mam do dyspozycji aż 18h. Poza tym nie zapominajmy, że dzieci mają zeszyty ćwiczeń tam piszą po śladzie, znajdują słowa w diagramach, w ten sposób ucząc się estetyki i odpowiedzialności za włąsną pracę.
Jeśli chodzi o ruch w nauce jęz. obcego to jest coś takiego jak TPR - metoda reagowania całym ciałym. Nie będę tutaj wyjasniać na czym polega. powiem tylko, że to jest właśnie kotwica w mózgu, ruch połączony ze słownictwem, a nie słownictwo połączone z robieniem notatki.
Na koniec pytanie, skoro uważasz, żę komunikacja jest ważna, a nie najważniejsza, to w takiem razie co jest najważniejsze? Gramatyka, uczenie się definicji na pamięć? Słownictwo? Recytowanie słówek z pamięci?
upieczona.anglistk pisze:katty pisze:Robi się tego całkiem sporo i dodanie tym dzieciom jeszcze jednej rzeczy do "ogarnięcia" wydaje się ponad ich siły. Poza tym mam tylko 2 razy po 45 minut, żeby nauczyć całą gromadkę dzieci języka obcego (w klasach młodszych nie są dzielone) i naprawdę szkoda mi zmarnować którąkolwiek z nich. Pisanie tematu zajme im teraz dobre kilkanaście minut. Kilkanaście minut, podczas których tak naprawdę języka się nie będą uczyć.
bardzo się cieszę, że nareszcie znalazł się ktoś, kto podziela moje zdanie. Klasy I-III to jedyny moment, kiedy można nauczyć dzieci komunikacji, nigdy później nie będą tak otwarte, ani tak komunikatywne. Ja wprowadziłam zeszyty pod presją dyrektora, ale kiedy widzę, jak dzieci, walczą, wpisując notatkę do zeszytu, szkoda mi tego zmarnowanego czasu.
Naprawdę nie pojmuję tego belfrowskiego przyzwyczajenia do zeszytów. Dzieciaki mają się przede wszystkim nauczyć się komunikacji, a zeszyt i robienie notatek to rzecz poboczna, notatki w zeszycie mają wspomóc dziecko w uczeniu, a nie być esencją lekcji. Sprowadzenie nauki języka obcego do zrobienia notatki w zeszycie to jakaś pomyłka. Właśnie dlatego Polacy, mimo tego, że uczą się języka od przedszkola, są jednym z narodów najgorzej mówiących po angielsku w Europie. Bo nauczyciele zamiast skupić na ćwiczeniu mówienia, na uaktywnianiu biernego słownictwa, na komunikatywnym używaniu gramatyki, każą uczniom przepisywać kilometrowe listy słówek czy suche zasady gramatyczne. I żadne zmiany podstaw programowych, żadne fundusze europejskie czy tablice interaktywne, ani nawet wkroczenie w XXI wiek nie pomogą, jeśli nie zmieni się mentalność samych nauczycieli (czy dyrektorów, w moim przypadku.)
W klasach początkowych SP dzieci nie są w stanie korzystać z takich form nauki - nie są w stanie uczyć się z notatki, uczyć się od siebie, pracować w grupach (aczkolwiek pracę w parach wprowadzam). Podsumowując mój długi wywód, zeszyt w klasach I-III to marnotrawstwo czasu.
upieczona.anglistk pisze:Tak, być może jesteś starej daty i bedać dyrektorem??? (tak wnioskuje z twojego posta) powinnaś pamiętać że świat idzie do przodu, a różne metody nauczania się unowocześniają, inne całkowicie przedawniają. Nauczanie języka angielskiego różni bardzo od nauczania pozostałych przedmiotów i nie można go wkładać do tego samego wora, co matematykę czy polski. Języka obcego NIE NAUCZAMY tak jak j. ojczystego (a raczej nie uczymy go tak jak naucza się go w szkole). Czy gdy Twoje dzieci uczyły sie mówić biegałaś za nimi z zeszytem, aby zapisywały sobie słówka, czy kazałaś im co rano zapisywać "lesson-topic"? nie sądze, i tak samo powinno być na języku obcym, a przynajmniej w klasach początkowych
calineczka2008 pisze:Zeszyt w 1 klasie NIE JEST po to, żeby w nim pisać LESSON czy TOPIC !!! Może być alternatywą dla ucznia szybciej pracującego, aby np. 3 razy napisał słowo HEAD, albo PENCIL. Lub wkleił obrazek.
Jeżeli w klasach 1-3 nie nauczymy ich odwzorowywania, a potem pisania, to dopiero w klasie 4 zaczniemy marnować czas. A potem na 18 dzieci jedenaścioro ma dysgrafię.
Co raz więcej dzieci jest manualnymi kalekami. Pisać mogą po śladzie, mogą odwzorowywać. A czas pracy dzieciaków w klasie jest tak różny, że można pisanie wprowadzić jako zadanie dodatkowe
upieczona.anglistk pisze: Czy dwulatek czy trzylatek biega z zeszytem i notuje nowe słowa które uczy się od mamy? Czy pięciolatek, która już pięknie mówi i uważa się że z grubs\a osiągnął pełnię wypowiedzi, potrafi zapisać cokolwiek z tego co mówi? Nie. To dlaczego wymagamy od 6/7/8-latków, które stawiają pierwsze kroki w nauce języka ang. (są jak te dwulatki) żeby od razu zaczęły pisać?