mam do Was pytanie
czy można dawać z siebie 100% na lekcjach, być dobrym, efektywnym nauczycielem, który ma ok. półtora etatu plus KNki plus często zastępstwa (bo ma okienka), same lekcje kończy praktycznie codziennie po 9 lekcjach, i częściej ma i tak na "rano" niż na "później" plus reszta wiadomych Wam rzeczy (dyżury, testy, szkolenia, konkursy, gazetki, spotkania zespołów, rady, rodzice....) ?
czy da się przy takim trybie być stuprocentowym nauczycielem i mieć również zadbane swoje życie prywatne, zdrowie, rozwój, rodzinę, spać 8 godzin dziennie?
A czy jak się to nie udaje, to:
-czy to problem osobowości każdego człowieka, jego ogólnych predyspozycji i podejścia (np. zbyt duże wymagania nauczyciela wobec siebie, perfekcjonizm),
-czy to praca w szkole (sama w sobie) przy tylu godzinach (dodatkowo) jest tak energochłonna i wyczerpująca
-czy tak po prostu wygląda praca/życie w dzisiejszych czasach (wszyscy dużo pracują i są zmęczeni)?
przy okazji, czy myślicie, że warunki pracy nauczyciela są obiektywnie cięższe od tych w innych zawodach czy nauczyciel nie ma prawa mówić, że ma ciężej od innych, bo wszyscy mają na swój sposób ciężki zawód?
Dzięki za opinie
