proszę o radę bardziej doświadczone koleżanki.
Zastanawiam się nad kolejnymi studiami podyplomowymi, bo jak wiadomo w dzisiejszych czasach nigdy nie wiesz, który wrzesień w danej placówce będzie ostatnim...
Jestem w okolicach trzydziestki - obecnie jestem zatrudniona jako wychowawca świetlicy w SP. Skończyłam (studia, kursy kwalifikacyjne, podyplomowe): nauczanie języka polskiego (ale nie chce tego robić, bardziej czuje się pedagogiem niż nauczycielem),terapię pedagogiczną/rewalidację, pedagogikę opiekuńcza, oligofrenopedagogikę, jestem w trakcie p. przedszkolnej i wczesnoszkolnej.
Jak na swój wiek mam spore doświadczenie w różnych placówkach. Najlepiej czuje się w szkole podstawowej, ale z racji ogromnego bezrobocia nie da się "wybrzydzać". Zastanawiam się nad wczesnym wspomaganiem rozwoju, logopedią lub socjoterapią. Co według Was jest najbardziej wartościowe? Co pomoże mi utrzymać ciągłość pracy? Jeden cały rok spędziłam już na bezrobociu
