Naprawmy edukację

tu rozmawiamy o wszystkim czasami poważnie, czasami z przymrużeniem oka

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: haLayla » 2016-07-02, 15:34

Ja to traktuję w kategoriach rozrywki. Liczę, ile razy w każdym poście pada słowo "wiadomo", albo inna forma, która pozwala ukryć brak bibliografii za tymi wynurzeniami stojący.
<3

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-02, 16:51

Łosoś pisze:Szczerze mówiąc, zmzm nie bardzo rozumiem, czego oczekujesz. Twoje artykuły służą jedynie krytykowaniu nauczycieli i przedstawianiu ich jako potworów znęcających się nad dziećmi. Mamy bić się w piersi, czy jak? Już nie śledzę Twojego bloga, jak widzę kolejny tytuł, to mi się mdło robi. Nie jestem potworem, traktowałam dzieci dobrze, starałam się mieć dla nich serce i czas. Nie było to łatwe z powodu chorego systemu szkolnictwa (który nadal będzie chory, bo zmiany będą "kosmetyczne" w takim sensie, że zmiana nazw szkół i przesunięcia roczników nic nie dadzą, a z tego, co widzę, pani minister nie ma żadnych dobrych pomysłów i szkoła nadal będzie uprawiała fikcję, jak choćby odgórny nakaz "mówienia po angielsku na lekcji" i "zakaz mówienia po polsku" ech, ...szkoda słów).
Ale teraz będzie mnóstwo zwolnień, więc i potworów będzie mniej, co za radość.

Moje artykuły nie służą krytykowaniu nauczycieli lecz zawierają krytyczny opis zjawisk występujących w szkołach. Nie maja prowadzić do bicia się w piersi lecz do zastanowienia się i refleksji, dotyczącej własnego postępowania. Nigdy nie nazwałem żadnego nauczyciela potworem. Krytycznie odnoszę się do tej grupy nauczycieli, którzy uchylają się od wykonywania obowiązku dostosowania wymagań, czyniąc koszmar z życia swoich uczniów. Cudze nieszczęście, a taki charakter ma utracenie pracy, nigdy nie sprawia mi radości lecz wywołuje smutek i współczucie.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-02, 16:53

haLayla pisze:Ja to traktuję w kategoriach rozrywki. Liczę, ile razy w każdym poście pada słowo "wiadomo", albo inna forma, która pozwala ukryć brak bibliografii za tymi wynurzeniami stojący.

Jest taka zasada w prawie cywilnym, że okoliczność powszechnie znana może być uznana za dowód, pod warunkiem jej przywołania. Czasem okazuje się, że są osoby jakby "niepowszechne". Wiedza o społecznej roli rozmowy, to dla nich czarna magia. Co poradzisz, jak nic nie poradzisz.

Łosoś
Posty: 613
Rejestracja: 2013-10-05, 10:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: łódzkie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: Łosoś » 2016-07-02, 17:48

Moje artykuły nie służą krytykowaniu nauczycieli lecz zawierają krytyczny opis zjawisk występujących w szkołach.

Każdy niemal artykuł jest o złym traktowaniu uczniów przez nauczycieli. Czyli zjawiska występujące w szkole generują nauczyciele. Ergo: są to artykuły krytykujące postępowanie "niektórych" nauczycieli. I w kółko o tym samym.
Nie maja prowadzić do bicia się w piersi lecz do zastanowienia się i refleksji, dotyczącej własnego postępowania.

A co za różnica...refleksja...bicie się w piersi...ech. Wg moich obserwacji zdecydowana większość nauczycieli to normalni ludzie (w większości kobiety), które bardziej pobłażają i chcą pomagać, aniżeli znęcają się nad uczniami. I zdecydowanie częściej dochodzi do znęcania się uczniów nad nauczycielem- uczniowie są aroganccy, bezczelni, roszczeniowi etc.. Podobnie jak ich rodzice.
Nigdy nie nazwałem żadnego nauczyciela potworem.

Dosłownie nie, ale niewiele brakuje... :roll:

Cudze nieszczęście, a taki charakter ma utracenie pracy, nigdy nie sprawia mi radości lecz wywołuje smutek i współczucie.

To była ironia. Czytając Twój blog ma się wrażenie, że nauczyciele to straszni gnębiciele, którzy wyżywają się na biednych uczniach na przykład przez wystawianie im jedynek na koniec roku, choć powinni wszystkich przepuszczać bez względu na ich stosunek do nauki i obowiązków. Proponowane są dziwaczne rozwiązania, typu monitoring każdej lekcji. Brak odniesienia do realiów panujących w szkole (jak nauczyciel pozostający w systemie ma indywidualizować pracę z uczniem, skoro zwyczajnie zabraknie mu na to czasu, sił i możliwości?). Wyolbrzymianie problemu dyslektyków w szkole (nie zauważyłam, żeby dyslektycy, których uczę, mieli aż taką "traumę". Miałam różnych dyslektyków- takich, którzy mieli naukę w nosie i podejrzewam, że ich dysleksja to było zwyczajne lenistwo i zdolnych uczniów, którzy dzięki pracy i ambicji pokonywali trudności, a ich ortografia bywała lepsza od "nie-dyslektyktyków". Dysleksja nie stanowiła dla nich przeszkody w osiąganiu dobrych wyników, dzisiaj są absolwentami wyższych uczelni).

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: haLayla » 2016-07-02, 23:06

zmzm99 pisze:
haLayla pisze:Ja to traktuję w kategoriach rozrywki. Liczę, ile razy w każdym poście pada słowo "wiadomo", albo inna forma, która pozwala ukryć brak bibliografii za tymi wynurzeniami stojący.

Jest taka zasada w prawie cywilnym, że okoliczność powszechnie znana może być uznana za dowód, pod warunkiem jej przywołania. Czasem okazuje się, że są osoby jakby "niepowszechne". Wiedza o społecznej roli rozmowy, to dla nich czarna magia. Co poradzisz, jak nic nie poradzisz.


Notoryjność to instytucja prawa procesowego, a nie materialnego. Mylisz przy tym fakty powszechnie znane, które nie wymagają dowodu, z faktami znanymi sądowi z urzędu, na które sąd winien zwrócić uwagę stron. To jest pierwsze zagadnienie. Po drugie, jeżeli mamy zostać przy estetyce procesu cywilnego, to rozbiłbyś się o zwrot pozwu, bo... nie wiadomo o co toczy się spór :mrgreen:
<3

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-03, 01:41

haLayla pisze:
zmzm99 pisze:
haLayla pisze:Ja to traktuję w kategoriach rozrywki. Liczę, ile razy w każdym poście pada słowo "wiadomo", albo inna forma, która pozwala ukryć brak bibliografii za tymi wynurzeniami stojący.

Jest taka zasada w prawie cywilnym, że okoliczność powszechnie znana może być uznana za dowód, pod warunkiem jej przywołania. Czasem okazuje się, że są osoby jakby "niepowszechne". Wiedza o społecznej roli rozmowy, to dla nich czarna magia. Co poradzisz, jak nic nie poradzisz.


Notoryjność to instytucja prawa procesowego, a nie materialnego. Mylisz przy tym fakty powszechnie znane, które nie wymagają dowodu, z faktami znanymi sądowi z urzędu, na które sąd winien zwrócić uwagę stron. To jest pierwsze zagadnienie. Po drugie, jeżeli mamy zostać przy estetyce procesu cywilnego, to rozbiłbyś się o zwrot pozwu, bo... nie wiadomo o co toczy się spór :mrgreen:


Raczej pudło. Z nikim w spór nie wszedłem.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-03, 01:47

Łosoś pisze:
Moje artykuły nie służą krytykowaniu nauczycieli lecz zawierają krytyczny opis zjawisk występujących w szkołach.

Każdy niemal artykuł jest o złym traktowaniu uczniów przez nauczycieli. Czyli zjawiska występujące w szkole generują nauczyciele. Ergo: są to artykuły krytykujące postępowanie "niektórych" nauczycieli. I w kółko o tym samym.
Nie maja prowadzić do bicia się w piersi lecz do zastanowienia się i refleksji, dotyczącej własnego postępowania.

A co za różnica...refleksja...bicie się w piersi...ech. Wg moich obserwacji zdecydowana większość nauczycieli to normalni ludzie (w większości kobiety), które bardziej pobłażają i chcą pomagać, aniżeli znęcają się nad uczniami. I zdecydowanie częściej dochodzi do znęcania się uczniów nad nauczycielem- uczniowie są aroganccy, bezczelni, roszczeniowi etc.. Podobnie jak ich rodzice.
Nigdy nie nazwałem żadnego nauczyciela potworem.

Dosłownie nie, ale niewiele brakuje... :roll:

Cudze nieszczęście, a taki charakter ma utracenie pracy, nigdy nie sprawia mi radości lecz wywołuje smutek i współczucie.

To była ironia. Czytając Twój blog ma się wrażenie, że nauczyciele to straszni gnębiciele, którzy wyżywają się na biednych uczniach na przykład przez wystawianie im jedynek na koniec roku, choć powinni wszystkich przepuszczać bez względu na ich stosunek do nauki i obowiązków. Proponowane są dziwaczne rozwiązania, typu monitoring każdej lekcji. Brak odniesienia do realiów panujących w szkole (jak nauczyciel pozostający w systemie ma indywidualizować pracę z uczniem, skoro zwyczajnie zabraknie mu na to czasu, sił i możliwości?). Wyolbrzymianie problemu dyslektyków w szkole (nie zauważyłam, żeby dyslektycy, których uczę, mieli aż taką "traumę". Miałam różnych dyslektyków- takich, którzy mieli naukę w nosie i podejrzewam, że ich dysleksja to było zwyczajne lenistwo i zdolnych uczniów, którzy dzięki pracy i ambicji pokonywali trudności, a ich ortografia bywała lepsza od "nie-dyslektyktyków". Dysleksja nie stanowiła dla nich przeszkody w osiąganiu dobrych wyników, dzisiaj są absolwentami wyższych uczelni).

Myślę, że Pani wrażenia powstają w wyniku skojarzenia moich postów z Pani obserwacjami i doświadczeniami. Odnoszę wrażenie, że po uwzględnieniu zasady, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, okaże się, iż rzeczywistość szkolną widzimy bardzo podobnie.

Łosoś
Posty: 613
Rejestracja: 2013-10-05, 10:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: łódzkie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: Łosoś » 2016-07-03, 08:35

To ma Pan złe wrażenie (myślałam, że na tym forum nie używamy formy "pan", "pani", chciałam przejść na bardziej wygodną formę komunikacji, przepraszam, jak dotąd nikt mi tu nie "paniował").
Widzę, że unika Pan niewygodnych pytań? Może nie "źli nauczyciele" są powodem, dla których uczniowie ze szczególnymi potrzebami są źle traktowani w szkole i nie uzyskują pomocy, a właśnie system, w którym nauczycielom przyszło pracować?
Myślę prosto i jestem praktykiem. Jeśli mam klasę 26 osób, w tym dwóch dyslektyków, dwóch upośledzonych umysłowo, dwóch bardzo zdolnych i resztę przeciętną (ale też o zróżnicowanych potrzebach edukacyjnych, każdy jest przecież inny)-to jak niby mam INDYWIDUALIZOWAĆ pracę z KAŻDYM uczniem i "dostosowywać" wymagania (a takich klas mam oczywiście więcej, jakaś setka dzieci pod moją opieką)? W dodatku obowiązuje ich (za wyjątkiem tych z orzeczeniami o upośledzeniu) ta s a m a podstawa programowa (więc tym bardziej mowa o "dostosowaniu wymagań" wydaje się absurdalna, skoro jak dotąd pisali ten sam sprawdzian/egzamin, z którego mnie, nauczyciela rozliczano i karano za słaby wynik)? Zaręczam Panu, że polski nauczyciel dwoił się i troił, żeby uczniom pomóc, a nie ich "gnębić". Nie można z pojedynczych przypadków nauczycieli- sadystów, którzy nie nadają się nie tylko do pracy w szkole, ale w ogóle z ludźmi robić reguły! I nie można tylko w tym kontekście pisać o "uzdrowieniu edukacji" (i tylko z tej perspektywy). To są marginalne przypadki. Poza tym gdzie są rodzice? Przecież tak potrafią wspaniale usuwać niewygodnych sobie nauczycieli ze szkół (skargi na kuratoria, walka z nauczycielem w sądzie, wymuszanie dobrych ocen poprzez straszenie, że nas "zaskarżą").
Szkołę trzeba zobaczyć w całości, jeśli chce się brać za jej "uzdrawianie".Pan widzi bardzo mały wycinek szkoły, prawdopodobnie patrząc przez pryzmat swoich osobistych doświadczeń, nie zna Pan polskiej podstawówki i polskiego gimnazjum, nie widzi Pan całości. Stoję na stanowisku, że za "uzdrawianie" tych placówek może się brać tylko ktoś, kto przepracował w nich ostatnie 15 lat. Najlepiej w różnych, na terenie całego kraju. Ja pracowałam w trzech takich placówkach w ciągu ostatnich 15 lat w trzech województwach. Myślę, że to daje mi dość dobry punkt widzenia, nawet jeśli zależy w tym przypadku od "punktu siedzenia".Jestem też matką i nieobce są mi dylematy rodziców, moje dzieci przeszły całą drogę w zreformowanej (ooops, reformującej się wciąż) szkole od przedszkola po liceum.
Ostatnio zmieniony 2016-07-03, 11:16 przez Łosoś, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: haLayla » 2016-07-03, 10:03

zmzm99 pisze:Raczej pudło. Z nikim w spór nie wszedłem.


Brawo. Zatem, skoro już dostrzegasz nonsensowność swojego argumentu o notoryjności, to możemy przejść dalej. Gdy prowadzi się jakąś dyskusję, która ma prowadzić do poznania prawdy, albo przynajmniej poznaniu własnych poglądów i argumentów, które za nimi stoją, to należy przestrzegać pewnych zasad. W tym zawiera się także umiejętność poparcia swoich sądów czymś więcej niż tzw. doksą, czy jakbyśmy dzisiaj powiedzieli mniemaniami.

Chyba, że ta cała rozmowa to pogawędka w stylu: dzisiaj poszłam po mięso na pierogi, ale rozpadało się i nie wzięłam parasola. Wtedy można tylko pośmiać się z zacietrzewienia i poczucia jakiejś misji.
<3

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-03, 13:34

Tragiczna dezorientacja nauczycielki

Natalia napisała: Czyli mam rozumieć, że to moja wina, że uczeń nie zdał pomimo dostosowania programu do jego potrzeb. To moja wina, że uczeń nie chodził na lekcje pomimo tego, że na prośbę rodzica odprowadzałam 14latka do szkoły (i nie było mi po drodze). To moja wina, że pomimo rozmów wychowawczych spotkań ze specjalistami uczeń wybrał środowisko, które zapoznało go z narkotykami, alkoholem, dopalaczami. I to moja wina, że próbując ratować to dziecko doznałam poważnego uszczerbku na zdrowiu. Dziękuję Panu za wyjaśnienia w końcu ktoś mi powiedział, że łamie prawo, już wiem, że jestem do niczego.
Mój komentarz.
Nie wiem co znaczy "dostosowano program". Rażąco złamano wobec ucznia prawo oświatowe przez to, że nie dostosowano stawianych mu wymagań edukacyjnych do jego potrzeb i możliwości. Typową konsekwencją braku dostosowania wymagań jest zadawanie uczniowi pytań i stawienie przed nim zadań, którym nie potrafi sprostać. Takim postępowanie ośmiesza go. Niszczy jego poczucie wartości własnej. Prawdopodobnie dopadła go fobia szkolna. Uczeń w takim kryzysie potrzebuje przede wszystkim serca. Potrzebuje zrozumienia i akceptacji. Nie ma wtedy znaczenia, czy się uczy i ile umie. Najważniejszym jest, żeby nauczyciele okazywali, że są jego przyjaciółmi, na których może liczyć. Potrzebuje uśmiechu nauczycielki, a nawet przytulenia. W opisywanym przypadku zabrakło serca. Wielu nauczycieli postępuje tak, jakby opanował ich diabeł mówiący im, jeśli uczeń niewiele umie wymagaj od niego, żeby chociaż pokazał, że się stara i pracuje. Uczeń z fobią szkolną nie jest w stanie pracować. Stąd wymagania, żeby pokazał, że się stara jest okrutną szykaną. Tym i podobnymi wymaganiami i działaniami opisywany uczeń prawdopodobnie poczuł się coraz bardziej osaczany. Szkoła stała się dla niego miejscem koszmarnym, więc starał sie znaleźć inne. Takie, gdzie nikt go nie gnębi. Prawdopodobnie podobnych przypadków jest w naszym kraju klika tysięcy rocznie. Osoby zarządzające oświatą mówią, to zaledwie promil, margines nie zasługujący na uwagę. To jednak kilka tysięcy młodych osób, które są przez nauczycieli wykluczani z życia społecznego. Jeśli ich rodziny nie okażą się silne, wielu z nich zostaną kloszardami.
Staram się unikać odniesienia do moich osobistych przeżyć szkolnych. Do trzeciej klasy szkoły podstawowej nigdy nie chodziłem. Cały rok leżałem w szpitalu. Kilka razy odwiedziły mnie nauczycielki. To były bardzo miłe wizyty. Zawsze coś przyniosły, pocieszyły mnie, przytuliły. Później dowiedziałem się, że te fajne spotkania były lekcjami indywidualnymi i otrzymałem promocję do czwartej klasy. Nauczyciele wyjaśnili mojemu tacie, że wiedza szkolna ma w tym przypadku mniejsze znaczenie. Ważniejsze jest, żebym pozostał w swojej klasie, bo jest fantastyczna. Dzięki wspaniałej klasie i mądrym nauczycielom, którzy jak już wróciłem niewiele ode mnie wymagali jakoś ukończyłem podstawówkę. Później zdałem maturę na samych piątkach, w tym z języka polskiego pomimo ponad stu trzydziestu błędów ortograficznych, chociaż wtedy w szkołach nie mówiono o dysleksji. Ukończyłem też studia. Wtedy nauczyciele mieli ludzką twarz. Dzisiaj różnie z tym bywa, bo twarze wielu nauczycieli przykrył paniczny strach przed wynikami egzaminów.
Moje przeżycia szkolne nie wiązały się z traumą. Myślę, że pozwalają mi na zauważenie zjawisk, które umykają uwadze wielu osób, stąd powinienem o nich pisać.

oramge
Posty: 425
Rejestracja: 2013-11-22, 19:49
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski

Re: Naprawmy edukację

Postautor: oramge » 2016-07-03, 16:37

Chciałabym móc Pana przytulić, i pogłaskać po główce, serio.
I niech Pan pisze, pisze, dużo pisze i wyrzuci z siebie tę nie-traumę.
I proszę nie oskarżać mnie o złośliwość, brak taktu, współczucia, i co tam jeszcze przyjdzie Panu do głowy. Współczuję Panu tego co było.

Chien
Posty: 60
Rejestracja: 2015-10-28, 00:40
Kto: student
Przedmiot: Historia
Lokalizacja: małopolskie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: Chien » 2016-07-03, 18:36

Tak czytam sobie ten temat i abstrahując od tego, że często przypomina on głuchy telefon, bo zmzm99 i tak nie odpowiada na zarzuty, to te wpisy przekraczają już granice absurdu. Rzeczywiście, to ewidentna wina nauczyciela, że uczeń nic nie umie i nawet umieć nie chce. To także jego wina, że nie chodzi na zajęcia, jakim w ogóle prawem ten wredny nauczyciel coś od tego ucznia chce i ma czelność wymagać? A wystarczyłoby takiego ucznia przytulić, jak powszechnie wiadomo to właśnie tego oczekują gimnazjaliści od swoich nauczycieli.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-04, 14:56

Deficyty wiedzy nauczycielskiej
Pani Anna Kijak napisała komentarz: "Jedno pytanie. Czy pracuje, bądź pracował Pan w szkole? Jako nauczyciel? Czy jest Pan w stanie wziąć odpowiedzialność za ewentualne załamanie nerwowe ucznia, który nagle zostanie skonfrontowany z prawdziwymi wymaganiami w dorosłym życiu? Nota bene, mój syn miał dysleksję i dysgrafię. Został WYLECZONY. Aha, to nie ma nic wspólnego z ortografią sensu stricte. Pozdrawiam."
Warto się odnieść do tego komentarza. Chyba każdy nauczyciel, będąc osobą pracującą zawodowo z dyslektykami powinien wiedzieć, że mózg dyslektyka funkcjonuje inaczej, niż pozostałych osób. Jest to zatem mózg inny, co nie oznacza, że chory i można go z tej choroby wyleczyć. Pani Profesor Marta Bogdanowicz napisała: ":Przede wszystkim nie wolno mówić o leczeniu. Dysleksja to nie choroba, ale specyficzne zaburzenia uczenia się. Dotyczą one rozwoju funkcji, które uczestniczą w czytaniu i pisaniu. Czyli po prostu uczeń ma kłopoty z czytaniem i pisaniem. Są to kłopoty specyficzne – inne niż te, które mają dzieci upośledzone umysłowo. One mają zaburzenia spowodowane ogólnym obniżeniem sprawności umysłowej. U dzieci dyslektycznych nie ma zaburzeń rozwoju umysłowego". Pomysł, żeby leczyć dyslektyka, czyli zmieniać działanie jego mózgu jest szokujący. Po pierwsze nie jest możliwa taka zmiana działania mózgu dyslektyka, żeby zaczął działać podobnie, jak mózg osób bez dysleksji. Po drugie mózg dyslektyka jest lepszy. Leonardo da Vinci, Edison, Andersen, Einstein, Churchill, a nawet Jacek Kuroń byli dyslektykami. Czyżby należało ich mózgi wyleczyć? Szokujący jest pogląd, że dyslektyka, któremu dostosowano wymagania edukacyjne do jego potrzeb i możliwości może dotknąć załamanie nerwowe powstałe na skutek konfrontacji z prawdziwymi wymaganiami w dorosłym życiu. Powszechnie wiadomo, że dyslektycy dodrze dają sobie radę w życiu, o ile nauczyciele nie zniszczyli ich psychiki stawianiem wymagań sprzecznych z ich naturą. Dyslektyk po zakończeniu edukacji szkolnej odczuwa wielką ulgę, że już nie musi funkcjonować w szkole, będącej dla niego światem w takim samym stopniu niezrozumiałym, co okrutnym. Dobrze, że Pani Kijak zauważa, że wymagania jakie spotykamy w dorosłym życiu są prawdziwe, a nie sztuczne, jak to ma miejsce w przypadku wymagań stawianych uczniom w szkole. Wymagania szkolne są dobrane dla osób bez dysleksji. W założeniu mają prowadzić do rozwoju ucznia i nabyciu przez niego umiejętności radzenia sobie w życiu. Swoje trzy grosze wtrącają do nich też politycy, którzy chcą kształtować społeczeństwo na swoją modłę. Jednak aktualne podstawy programowe nie bardzo się udały. Powszechny jest pogląd, że szkoła nie przygotowuje do życia, lecz do zdawania testów. Uczniowie nie mogą lekceważyć tej sztucznej rzeczywistości szkolnej, ponieważ stopień opanowania podstawy programowej określa ich miejsca w rankingu, decydującym o możliwości skorzystania z danej ścieżki rozwoju edukacyjnego i naukowego. Szokującym jest traktowanie przez nauczycieli podstawy programowej jako obowiązującego dogmatu oraz nieomal ślepa wiara w to, że wymagania szkolne mają jakiekolwiek odniesienie do problemów występujących w przyszłym życiu ucznia. To pogląd wadliwy i wysoce szkodliwy dla dyslektyków. Aktualne wymagania szkolne są sprzeczne z naturą dyslektyka. Dla umożliwienia dyslektykowi właściwego rozwoju, należy stawić mu zupełnie inne wymagania edukacyjne, niż wynikające z polskich podstaw programowych. Prawdopodobnie wielu nauczycieli nie rozumie, na czym polega charakterystyczne dla dyslektyków myślenie niewerbalne. Stąd wielu nauczycieli chyba nie potrafi pojąć, że umiejętność sprawnego czytania jest dyslektykowi z głęboką dysleksją rozwojową zupełnie niepotrzebna. Mimo to nauczyciele uparcie gnębią uczniów dyslektycznych, wymagając od nich umiejętności, która jest im nie tylko niepotrzebna, ale też jest przez nich nie do opanowania.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-05, 01:59

Począwszy od 2003 roku wizytatorzy z Mazowieckiego Kuratorium Oświaty rozpoczynali wizytę w szkołach od kontroli dostosowania wymagań, Dyrektor szkoły był zobowiązany do przedłożenia wszystkich orzeczeń i opinii PPP oraz dokumentów potwierdzających dostosowanie wymagań. Sprawdzał, czy wymagania zostały spisane dla każdego przedmiotu, oddzielnie dla każdego miesiąca oraz czy zostały opatrzone podpisem jednego z rodziców i ucznia, potwierdzającym otrzymanie kopii. Prawdopodobnie praktyka ta została zakazana przez Panią Minister Hall, a osoba która ją wprowadziła została zwolniona. Pani Minister Hal postanowiła zastąpić dostosowanie wymagań wprowadzeniem obowiązku indywidualizowania pracy z uczniem na zajęciach edukacyjnych odpowiednio do jego potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych. Konia z rzędem nauczycielowi, który prowadząc daną lekcję w trzydziestoosobowej klasie, zastosuje w stosunku do każdego ucznia inną metodę uczenia, odpowiednie dobraną do jego indywidualnych potrzeb. Absurd. Sejm głosami koalicji PO PSL, przy sprzeciwie PiS, tą bzdurę uchwalił ( Art. 44 c ust. 1). Od czasu ministrowania Pani Hall wizytator nie sprawdza dostosowania wymagań, lecz kontroluje, czy każdy uczeń, w tym objęty obowiązkiem dostosowania wymagań przerabia całą podstawę programową. Takim działaniem wizytator, a pośrednio Państwo reprezentowane przez Ministra, zmusza nauczycieli, żeby łamali przepis Art. 44 c ust. 2 ustawy o systemie oświaty. Wymuszanie przez organ państwowy łamania prawa przez osoby realizujące funkcje państwa, stoi w rażącej i oczywistej sprzeczności z deklaracjami PiS, ZP i SP, że obecna koalicja zapewnia przestrzeganie prawa. Nie tylko w oświacie nie zapewnia, ale kontynuując bezprawne działania ekipy Pani Hall, zmusza swoich urzędników, żeby łamali prawo. I to jest w sprawie szokujące.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-07-06, 13:32

Możliwe, że PiS kontynuuje szkodliwą politykę oświatową Katarzyny Hall

Nauczycielka, Pani Jola, napisała komentarz: "Nauczyciele W SP i GIM muszą przygotować uczniów do sprawdzianu i egzaminu gimnazjalnego, które podobnie jak w liceum obejmują podstawę programową". Dlaczego muszą? Skąd taki nakaz? Teoretycznie powinien być podany w przepisach prawa oświatowego. Jednak tam nie można go znaleźć. Na dodatek prawo oświatowe inaczej określa podstawową funkcję szkoły. W ustawie napisano, że "szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności". Karta nauczyciela nakazuje "wspieranie każdego ucznia jego rozwoju". Teza podana przez Panią Jolę, z której wynika, że aktualnie podstawową funkcją szkoły jest przygotowanie uczniów do egzaminów jest zatem sprzeczna z funkcjami szkoły określonymi przez ustawę. Zatem, w praktyce nastąpiło kardynalne wypaczenie podstawowej funkcji polskiej szkoły. Oczywistym jest, że ani Pani Jola, ani wszyscy inni nauczyciele sami tego wypaczenia nie dokonali. Po prostu zauważyli, że nałożenie na nich opisywanego obowiązku wynika z zasad ewaluacji, w tym z zasad oceniania nauczycieli oraz z innych dokumentów i ustaleń funkcjonujących w oświacie. Wypaczenie podstawowej funkcji szkoły jest w głównej mierze skutkiem polityki Pani Katarzyny Hall. Polityka ta była nie tylko szkodliwa, ale też niezgodna z prawem. Ministrowi nie wolno powodować, żeby szkoły nie realizowały swojej głównej funkcji ustawowej, tylko inną, zgodną ze jego światopoglądem oraz nie wolno nakładać na nauczycieli obowiązków, które nie zostały wskazane w ustawie. Możliwe, że PiS siłą inercji realizuje politykę Pani Hall, ponieważ brak sygnałów, że aktualnie szkoły realizują swoją podstawową funkcję wskazaną w ustawie.


Wróć do „Pogaduszki”