zmzm99 pisze:Oczekuje Pani recept. Dobre sobie. To Pani jest nauczycielką i Pani obowiązkiem jest wspomaganie w rozwoju każdego ucznia. Nie wie Pani jak postąpić w danej sytuacji i ktoś ma Pani, jako profesjonalistce mówić co Pani ma robić.
Czyli rozumiem, że jak pójdę do okulisty to przy okazji mogę oczekiwać porady na nerki i kręgosłup. W końcu jest lekarzem, profesjonalistą. Specjalizacja nie ma najwyraźniej znaczenia.
Nauczyciel jest specjalistą swojego przedmiotu. Problem dysfunkcji pojawił się w nauczaniu nauczycieli dopiero niedawno, ja miałam o tym może 2 godziny. Większość porad, o których słyszałam bądź czytałam na własną rękę (tak, wszyscy się ciągle doszkalamy, naprawdę nie uważamy, że jak raz skończyliśmy studia to wszystko już wiemy) dotyczy pracy z uczniem INDYWIDUALNIE. Na zajęciach dodatkowych, w nauczaniu indywidualnym, na korepetycjach, nie w GRUPIE SZKOLNEJ. Bo niestety, poświęcenie czasu uczniowi z głęboką dysfunkcją oznacza, że reszta jest pozostawiona sama sobie, czyli nagle oni są dyskryminowaniu, nie mówiąc o ukochanej przez nas podstawie programowej.
Uczeń z dysfunkcjami, zwłaszcza głębokimi, powinien pracować ze SPECJALISTAMI. W MAŁEJ grupie. Nie rozumiem, dlaczego wysłanie dziecka z głębokimi dysfunkcjami do szkoły specjalnej lub integracyjnej oznacza od razu jego dyskryminację czy szykanowanie. Tam też ma grupę rówieśniczą, i ma specjalistów, którzy wyciągną z niego wszystko, co się da. Bo będą to potrafić i będą mogli poświęcić mu czas. Oprócz szkoły jest również sąsiedztwo, więc uczeń taki ma szansę kontaktów z różnymi typami dzieci. A dziecko, które w szkole będzie się dobrze czuło z rówieśnikami, zapewne chętniej będzie nawiązywało kontakty w ogóle.
Uważam, że uczniowie z problemami w uczeniu się mają szansę w szkole masowej w momencie, kiedy klasa będzie liczyć nie więcej niż 10-12 uczniów. Przy tak niewielkiej liczbie wychowanków nauczyciel ma szansę poświęcić czas każdemu bez okazywania, że ktoś ma problem. Ma również czas w domu, aby szukać sposobów na przekazanie wiedzy na różne sposoby. Przy grupie ponad 20 osób jest to praktycznie niewykonalne. Pewnie, raz na jakiś czas coś się uda zrobić, ale nie w sposób stały.