Dni wolne od zajęć mnie denerwują. Trzeba bez sensu lać paliwo i przyjeżdżać do szkoły, żeby odsiedzieć

godziny. Do tego trzeba brać własny laptop, jak człowiek nie chce czasu marnować i jednak popracować, coś zrobić. Tyle, że drukować to już trzeba w domu. Rady organizowane w tym czasie to takie rady na siłę, bezsensowne, byle były. Zresztą, prawie wszystkie rady takie są ( w dobie Internetu wszystkie materiały można wysyłać mailem, a nie czytać je na głos przysypiającemu z nudów i zmęczenia gronu pedagogicznemu. Sens mają tylko te rady klasyfikacyjne). Praca zespołowa to najgorsza rzecz- przez pół godziny w domu robię sama to, co "zespół" w czasie trzech godzin. Gadanina, ploty, marnowanie czasu.
Co do "dni wolnych..."- wolałabym, aby były naprawdę wolne, albo normalne lekcje, a nie takie tam nie wiadomo co. I jeszcze potrącają za nadgodziny...
