Jestem początkującą nauczycielką -dopiero parę miesięcy po studiach, a boję się coraz bardziej zamiast coraz mniej. Mam pracę w świetlicy szkolnej w SP. Dzisiaj miałam zmianę od 11 -17,00. Do g.13,00 była w świetlicy pani ze zmiany od g. 7,00 - 13,00, więc przez 2 godz. byłyśmy razem. Jednak dziś nie przyszła inna koleżanka na zmianę 9-15, a nikogo nie przysłali na zastępstwo bo duża absencja nauczycieli. Już od 13,00 byłam sama do końca.
Po pewnym czasie zachciało mi się do toalety. Z początku byłam spokojna, bo nie raz zdarzało mi się powstrzymywać. Czasem wejdzie woźna, albo jakaś nauczycielka i można wyskoczyć na chwilkę.
Generalnie pod wieczór przychodzą po dzieci rodzice,którzy dzwonią z dołu wideodomofonem,który mam przy biurku i dziecko schodzi na dół. Do ok. 16,00 nikt nawet nie zajrzał, w sali aż 24 dzieci, a ja czuję, że bardzo mnie już ciśnie. O 16,30 jak na złość jeszcze 15 dzieci. Stwierdziłam,że muszę zając je czymś ekstra, bo może trafi się okazja wyskoczyć na moment. Włączyłam im płytę z filmem o bezpieczeństwie dzieci na feriach (taki trzymający krew w żyłach

Kwadrans po 17 wyszłam z pracy.
Proszę o jakieś rady. Czy ktoś miał podobne kłopoty z posiusianiem się de facto? Jak dać sobie radę? No i co dalej? Dzieki za każde słowo wsparcia.
