edzia pisze:Jak Ty to robisz? Też bym tak chciała...
W sobotę do południa na przykład jakieś gołąbki, bigosik, fasolka po bretońsku (po wstawieniu praktycznie gotują się same a ja w tym czasie spokojnie mogę robić coś innego). Po południu jakieś większe ciasto (po wystudzeniu można podzielić na mniejsze kawałki i zamrozić). W niedzielę jakieś flaczki, kotlety z piersi kurczaka i mielone, a przy okazji mielonych pulpeciki.
Oczywiście nie to wszystko jednocześnie
Wszystko dzielę na porcje i zamrażam. Zafundowałam sobie kiedyś wielką zamrażarkę i teraz mam codzienne sporo mniej gotowania.
Rano wyciągam taką jedną obiadową porcję przygotowaną na 3 osoby. Po lekcjach wstawiam ziemniaki (obrane rano), gotują się, a ja w tym czasie jakąś surówkę robię lub przynoszę z piwnicy coś w słoiku przygotowanego w wakacje. I po upływie pół godziny możemy zasiadać do obiadu. Czasami rano w przypływie dobrego humoru potrafię przed wyjściem do szkoły jakąś zupkę ugotować i wtedy wystarczy ją tylko po południu pogrzać.
Mój mąż ma do gotowania dwie lewe rączki, a posiłki ze względu na stan zdrowia i leki raczej o stałej porze jeść powinien, syn wracał ze szkoły później niż ja i na dodatek
strasznie głodny, musiałam się więc dobrej organizacji przygotowywania obiadów nauczyć
