Witam!
Może włożę kij w mrowisko, ale wypowiem się w imieniu rodziców.
Szanowni pedagodzy!
Dydaktyka jest zadaniem szkoły i to Państwo jesteście odpowiedzialni za jej jakość

.
Jak sobie wyobrażacie nadrabianie zaległości z mamusią i tatusiem w domu, jeśli żadne z rodziców nie ma pojęcia o języku np. angielskim? Co da przepisywanie notatek przez ucznia z innego zeszytu, jeśli dziecko nie wie,co tam jest napisane? Proponujecie korepetycje w I etapie edukacyjnym? REWELACJA!!!
Proszę znaleźć metodę na motywowanie uczniów do starannego wypełniana zeszytów, nie będę podpowiadać, ale może konkurs na zeszyt miesiąca?
A tak w ogóle, czy nie lepiej byłoby wrócić do pedagogiki zabawy, odpuścić sobie te zeszyty i notatki, a zacząć dzieci zachęcać do nauki obcego języka w stricte zabawowej formie?
Moja córka w II klasie mówi, że nie cierpi języka angielskiego, bo pani krzyczy, każe pisać trudne wyrazy i rozwiązywać (nota bene) standaryzowane testy. A ja jej na to, że to jest przedmiot maturalny !!!!!!!! i w takim razie obklejamy jej pokój tymi trudnymi - pisanymi wyrazami.
Tylko, że moja córcia ma trochę szczęścia - ja odrobinę znam język, jednak znam sytuacje, kiedy nie jest tak różowo.
Co potwierdza Twoja ostatnia wypowiedź Katty - "zwracam na bieżąco uwagę a na koniec wpisuję informację dla rodzica, co ma dziecko do uzupełnienia - po czym i tak to w większości przypadków nie jest uzupełnione".
Smutnym jest też to, że zdolnym i chętnym poświęcasz uwagę, a na "gadających" nie starcza Ci czasu...
Myślałaś nad tym, dlaczego one całą lekcję gadają?... Może jest nudna?
Pozdrawiam.