Cytryn pisze:Tym bardziej nikt nie będzie walczył o swoje, tylko cicho siedział i realizował "słuszne założenia reformy"

No cóż, niektóre z tych założeń są słuszne, a niektóre "słuszne inaczej". Nie oznacza to, że wszyscy siedzą cicho i niczego nie krytykują, jeżeli coś na tę krytykę zasługuje.
A spróbuj coś poddać krytyce u prywaciarza, to od jutra nie pracujesz. W szkole, w brew pozorom, nie tak łatwo stracić pracę. Nawet, jeśli jest się słabym nauczycielem. Oczywiście nie dotyczy to tych, którzy stawiają pierwsze kroki w zawodzie (ale i tak z dnia na dzień pracy nie stracą, najwyżej nie przedłużą im umowy).
Nauczyciele nie stanowią zastraszonej masy. Fakt, że wykonują bzdurne często zalecenia dyrekcji świadczy jedynie o tym, że nie orientują się w obowiązujących przepisach (ale to już nie kwestia strachu).
Poza tym w naszym kraju nie ma przymusu pracy. Jeżeli coś mi nie odpowiada, z czymś się nie zgadzam, to sprawdzam jak to jest umiejscowione w prawie. Nie ma podstawy prawnej - nie robię. Jest podstawa - dostosowuję się (lub jeśli mi się nie podoba, rezygnuję z pracy). Nie ja ustanawiam prawo i nie ja jestem w stanie je zmienić. Gdybym chciała to robić, wybrałabym karierę prawnika i parlamentarzysty. A że praca, którą wykonuję daje mi wiele radości i satysfakcji, jestem nauczycielem.