elizabethj,
wybacz, ale jest zasadnicza różnica w operowaniu L1, z którym się niemal rodzisz, a nabytą umiejętnością w L2, którą nawiasem mówiąc w większości nabywacie w Polsce, na polskich uniwersytetach od polskich wykładowców.
I co ma dać literatura? Według polskich kryteriów znałem język biegle. wysiałem na lotnisku i zastanawiałem sie co do mnie mówią. Po roku potrafiłem rozmawiać, jak robol, student, albo człowiek po studiach. Czułem różnice. Ale jak poleciałem do Dublina, czy Glasgow - masakra na wstępie. W domowych warunkach to sobie możesz BBC obejrzeć i mieć wrażenie, że masz kontakt z językiem.
Ja doszedłem do etapu, na którym myślałem, marzyłem i śniłem po angielsku. Chwytałem się na tym, że musiałem sobie przekładać komunikaty w odwrotną stronę, bo każdy najpierw formułowałem po angielsku. Z automatu.
Jakoś nie mogę uwierzyć, że osiągasz to czytając Ojca Chrzestnego w oryginale
