Lekcja w-fu, klasa 2 gimnazjum - z klasa ta mam 2 godziny pod rząd. Obiecałam im ,że jeśli na pierwszej lekcji pogramy w ping-ponga to na drugiej wejdziemy na sale ,by zagrać w piłkę nożna. Jednak sytuacja ta wyglądała nieco inaczej. Zazwyczaj żeby dostać się na sale w mojej szkole jest trudno, więc uzgadniamy z innymi nauczycielami ,że tylko w 2 grupy będziemy wchodzić, bo inaczej na sali byłby wielki ścisk i nie było by warunków do prowadzenia lekcji. (zazwyczaj są 3-4 grupy) Jednak gdy na drugiej godzinie chciałam wejść na sale okazało się ,że jest próba na przedstawienie szkolne. Sprzęt rozstawili już na przerwie więc dyskusji nie było. ;| Musiałam więc wziąć uczniów na siłownię ,bo była to jedyna wolna opcja. Oni oczywiście zorganizowali wielki manifest. Wyjaśniłam im cała sytuację ,a niegrzecznym uczniom zagroziłam uwagami, wizytą u dyrekcji itp. W każdym razie poskutkowało i wszyscy byli cicho, za cicho... Przestali się odzywać. Nic sobie z tego nie robiłam bo pomyślałam ,że zapomną. Jednak już 6 lekcje mam z nimi a oni ani słowa. Mnie to szczerze mówiąc nie przeszkadza bo cisza idealna, z poleceniami też nie ma kłopotu. Jednak co za dużo to nie zdrowo. Musze wyciągać od nich pewne kwestie i to naprawdę nie ułatwia. Wolałam jeśli byli rozwrzeszczani ale aktywni
