mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

tu możesz porozmawiać z kolegami, zadać pytanie nauczycielom

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-23, 22:43

Wiesz, jak mawiają, trening czyni mistrza.


Mawiają też, że lekarstwo od trucizny różni się tylko dawką. ;)

Wiesz, ja nie neguję tej metody pracy. Sam ciągle siedzę i "piłuję" materiał, i z matmy, i z polskiego, i z angielskiego, z innych "moich" przedmiotów. ;) Zarówno testy stylizowane na te prawdziwe, jak i różne wariacje na ten temat - rozumiesz, zbiory zadań uszeregowane działami, etc.

Ale, ale! Właśnie! Trzeba mieć czas na wszystkie przedmioty maturalne. :) Jeżeli ktoś dostaje z jednego, mało priorytetowego przedmiotu, na jeden tydzień po 4 arkusze typowo maturalne, przewidziane przecież na 170 (dobrze pamiętam?) minut, a do tego jeszcze musi się przygotować z jednego, drugiego przedmiotu i ma dodatkowo normalne zajęcia w szkole (!), no to przepraszam bardzo. Tu FIZYCZNIE nie da się tego materiału rozplanować we własnym planie dnia tak, żeby nie robić wszystkiego po łebkach. Sam bym robił te zadania z matematyki po łebkach, gdybym miał ich do zrobienia tyle, co rzeczony kolega. Na szczęście matematyka mam rozsądnego, i mogę przysiąść i PORZĄDNIE zrobić to, co on zadaje -a nie jest tego więcej, niż 2 arkusze na tydzień + raz na jakieś dwa tygodnie arkusz pisany w szkole.

Po prostu - nie można przegiąć. :)
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

ona1991
Posty: 10
Rejestracja: 2010-03-18, 19:27
Kto: uczeń
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: śląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: ona1991 » 2010-03-23, 22:57

676 - masz rację! :) popieram Cie w 100%. Przebudzenie się nauczycieli w 3 klasie jest nie normalne... choć dla nich oczywiście to wszystko jest w porządku. Przez 2 lata nic nie robili, zero zadań arkuszy a teraz im się przypomina że my piszemy maturę w maju... Żałosne!

Co do czasu na naukę z każdego przedmiotu maturalnego - u nas w szkole jest taki młyn że czasem zapominam jak się nazywam, nie dość że wymagają na lekcjach, po lekcjach, zadają tyle zadań domowych, zapowiadają niezliczone ilości kartkówek, sprawdzianów, arkuszy, odpowiedzi ustnych itp że na cały rok tego się zliczyć nie da... a wszyscy jesteśmy przecież tylko ludźmi a nie maszynami które mogą myśleć i pracować przez 24h na dobę. Tym bardziej że lekcje zaczynają się o 7:30 a kończą o 15...

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-24, 00:07

676 pisze:
Wiesz, jak mawiają, trening czyni mistrza.


Mawiają też, że lekarstwo od trucizny różni się tylko dawką. ;)


Paracelsus, ojciec nowożytnej medycyny:

Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną


Ale, ale! Właśnie! Trzeba mieć czas na wszystkie przedmioty maturalne. :) Jeżeli ktoś dostaje z jednego, mało priorytetowego przedmiotu, na jeden tydzień po 4 arkusze typowo maturalne, przewidziane przecież na 170 (dobrze pamiętam?) minut, a do tego jeszcze musi się przygotować z jednego, drugiego przedmiotu i ma dodatkowo normalne zajęcia w szkole (!), no to przepraszam bardzo. Tu FIZYCZNIE nie da się tego materiału rozplanować we własnym planie dnia tak, żeby nie robić wszystkiego po łebkach. Sam bym robił te zadania z matematyki po łebkach, gdybym miał ich do zrobienia tyle, co rzeczony kolega. Na szczęście matematyka mam rozsądnego, i mogę przysiąść i PORZĄDNIE zrobić to, co on zadaje -a nie jest tego więcej, niż 2 arkusze na tydzień + raz na jakieś dwa tygodnie arkusz pisany w szkole.

Po prostu - nie można przegiąć. :)


W tygodniu masz 7 dni, co daje 168 godzin. Odliczając od tego jedną trzecią na sen, pozostaje 112 godzin. Odliczam po pięć godzin dziennie od poniedziałku do piątku na szkołę. Zostało 87 godzin w tygodniu. Wypełnienie tych arkuszy, zajmuje około 12 godzin. Rozkładając to na siedem dni, wychodzi nieco nad dwie godziny dziennie. Takie to straszne?

ona1991 pisze:676 - masz rację! :) popieram Cie w 100%. Przebudzenie się nauczycieli w 3 klasie jest nie normalne... choć dla nich oczywiście to wszystko jest w porządku. Przez 2 lata nic nie robili, zero zadań arkuszy a teraz im się przypomina że my piszemy maturę w maju... Żałosne!


Rozumiem zatem, że w pierwszej klasie będziecie wypełniać arkusze, w których będzie np. jednokładność - materiał z klasy trzeciej.

Co do czasu na naukę z każdego przedmiotu maturalnego - u nas w szkole jest taki młyn że czasem zapominam jak się nazywam, nie dość że wymagają na lekcjach, po lekcjach, zadają tyle zadań domowych, zapowiadają niezliczone ilości kartkówek, sprawdzianów, arkuszy, odpowiedzi ustnych itp że na cały rok tego się zliczyć nie da... a wszyscy jesteśmy przecież tylko ludźmi a nie maszynami które mogą myśleć i pracować przez 24h na dobę. Tym bardziej że lekcje zaczynają się o 7:30 a kończą o 15...


W zeszłym semestrze zaczynałem zajęcia między ósmą a dziewiątą rano, a kończyłem między dziewiętnastą a dwudziestą. Dolicz godzinę na dojazd (godziny szczytu, drugi koniec miasta) i pół godziny na powrót. Podczas sesji udało mi się pobić własny rekord deprywacji snu. Jakoś żyję.

Też byłem rozpieszczony w liceum. Jak pójdziecie na studia, to albo spokorniejecie, albo drugi rok zobaczycie przez dziurkę od klucza. Liceum zacznie wam się jawić jako szkółka niedzielna, gdzie głaskano was po główce, a źli nauczyciele realizowali tematy. Zawsze można było na nauczyciela ponarzekać. Na studiach, jak pójdziecie ze skargą do biura dziekana, to was wyśmieją. Na dobrą sprawę, jego nie obchodzi nawet, czy na histologii z cytologią jest wykład o osteocytach, czy o torebkach od Gucciego.
<3

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-24, 01:24

W tygodniu masz 7 dni, co daje 168 godzin. Odliczając od tego jedną trzecią na sen, pozostaje 112 godzin. Odliczam po pięć godzin dziennie od poniedziałku do piątku na szkołę. Zostało 87 godzin w tygodniu. Wypełnienie tych arkuszy, zajmuje około 12 godzin. Rozkładając to na siedem dni, wychodzi nieco nad dwie godziny dziennie. Takie to straszne?


Nie wiem, skąd Ty te dane wyjmujesz.

W domu po szkole jestem przeważnie około 15:30, do szkoły wychodzę około 7:00. Na samą szkołę wychodzi więc 8 godzin dziennie. Zostały jakieś 72 godziny w tygodniu - bez uwzględnienia, że rano przed szkołą trzeba wstać, umyć się, zjeść śniadanie.

Od tych 72 godzin odejmujemy zadania domowe z języków, ze zbędnych przedmiotów (które jednak trzeba zdać choćby na to 2 + zapas, żeby nie być zagrożonym), na samą szeroko pojętą naukę od poniedziałku do piątku (zadania domowe, przygotowanie z bieżącego materiału) schodzi przeciętnemu uczniowi wedle mojego rozeznania około 3 godzin (a bywa, że więcej). Zostało więc 57 godzin tygodniowo. Ale znów - trzeba pić, jeść, chodzić do toalety. Trzeba wypełniać obowiązki domowe. Trzeba uczestniczyć w kulcie religijnym... A ponadto - trzeba przygotowywać się do matury z przedmiotów, które zamierzamy zdać... Oj, długo wymieniać, długo liczyć. Nie mam zamiaru tego robić, bo już dawno pokazałem, że to, co tu wklejasz, to jakieś oderwane od realiów życia brednie.

Dwie godzinny dziennie na zbędny i niepotrzebny test z matematyki to dużo? Tak, bardzo dużo. To zmarnowane dwie godziny, które można przeznaczyć np. na przygotowanie się do matury z przedmiotu, który zapewnić ma zdanie na porządne studia. Tak, marnowanie cennego czasu wbrew wszelkiemu rozsądkowi i na przekór zadaniom stawianym przed nauczycielami JEST straszne. Szkoła jest od tego, żeby uczyć, a nie w tej nauce przeszkadzać.
Rozumiem zatem, że w pierwszej klasie będziecie wypełniać arkusze, w których będzie np. jednokładność - materiał z klasy trzeciej.

W pierwszej klasie możemy ćwiczyć to, co do tej pory zostało wyłożone. Takie to trudne do zrozumienia?
W zeszłym semestrze zaczynałem zajęcia między ósmą a dziewiątą rano, a kończyłem między dziewiętnastą a dwudziestą. Dolicz godzinę na dojazd (godziny szczytu, drugi koniec miasta) i pół godziny na powrót. Podczas sesji udało mi się pobić własny rekord deprywacji snu. Jakoś żyję.

Dwóch policjantów zostało podpalonych podczas egzekucji komorniczej. Jakoś żyją. Tysiące działaczy opozycyjnych było bitych i poniżanych przez milicję w czasie PRL. Jakoś żyją. Moja koleżanka uzależniła się od narkotyków. Jakoś żyje. ;) Wszyscy, którzy żyją - JAKOŚ żyją. I co? To, że żyją oznacza, że jest wszystko w porządku? Świetnie! A co, jak wynajmę bandę, która codziennie będzie cię pozbawiać wszystkich wartościowych rzeczy, które masz akurat przy sobie? Zakładam, że dopóki "jakoś żyjesz" - nic z tym nie zrobisz? :P
Liceum zacznie wam się jawić jako szkółka niedzielna, gdzie głaskano was po główce, a źli nauczyciele realizowali tematy.

Tak, tak, tak. Czcza gadka. Gdyby szafa miała sznurek, to by była windą, a gdybyś przeniósł się na Białoruś, byłbyś bogaczem mając jedynie 50 PLN w kieszeni. Tylko powiedz mi, co z tego? Jaki to ma związek? Mówimy tutaj o LO, a nie o studiach.
Na studiach, jak pójdziecie ze skargą do biura dziekana, to was wyśmieją.

Znam ludzi, którzy nie raz swą uczelnie postawili do pionu. ;) I jakoś żyją! ;)
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: vuem » 2010-03-24, 06:33

676 pisze:Jeżeli ktoś dostaje z jednego, mało priorytetowego przedmiotu, na jeden tydzień po 4 arkusze typowo maturalne, przewidziane przecież na 170 (dobrze pamiętam?) minut, a do tego jeszcze musi się przygotować z jednego, drugiego przedmiotu i ma dodatkowo normalne zajęcia w szkole (!), no to przepraszam bardzo. Tu FIZYCZNIE nie da się tego materiału rozplanować we własnym planie dnia tak, żeby nie robić wszystkiego po łebkach.


Czytając Twoje wypowiedzi, nie odniosłem wrażenia, że piszesz o wszystkich swoich przedmiotach.

Musisz ćwiczyć arkusze maturalne z przedmiotu, którego nie zdajesz?

ona1991 pisze:676 - masz rację! :) popieram Cie w 100%. Przebudzenie się nauczycieli w 3 klasie jest nie normalne... choć dla nich oczywiście to wszystko jest w porządku. Przez 2 lata nic nie robili, zero zadań arkuszy a teraz im się przypomina że my piszemy maturę w maju... Żałosne!


Wielka szkoda, że masz takich nauczycieli, którzy nic zupełnie przez dwa lata nie robili. Jak sobie poradziłaś z przedmiotami maturalnymi?

Wielka szkoda, że nie potrafią rozsądnie rozplanować materiału i właściwie rozłożyć ciężaru prac domowych.

Trzeba było po pierwszej klasie zmienić szkołę.


676 pisze:Dwie godzinny dziennie na zbędny i niepotrzebny test z matematyki to dużo? Tak, bardzo dużo. To zmarnowane dwie godziny, które można przeznaczyć np. na przygotowanie się do matury z przedmiotu, który zapewnić ma zdanie na porządne studia. Tak, marnowanie cennego czasu wbrew wszelkiemu rozsądkowi i na przekór zadaniom stawianym przed nauczycielami JEST straszne. Szkoła jest od tego, żeby uczyć, a nie w tej nauce przeszkadzać.


Popatrz na to tak: jeśli nie zdasz matematyki, to nawet najlepszy wynik z przedmiotu "kluczowego" nie pomoże.


Jeśli faktycznie jest tu problem, jeśli faktycznie jesteście zarzucani kilkoma arkuszami dziennie, jeśli faktycznie jesteście nadmiernie obciążeni w zakresie przedmiotów nie zdawanych na maturze, to koniecznie trzeba porozmawiać z dyrekcją i nauczycielami, niechaj rodzice Wam pomogą.

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: antie » 2010-03-24, 11:56

676 pisze:Od tych 72 godzin odejmujemy zadania domowe z języków, ze zbędnych przedmiotów (które jednak trzeba zdać choćby na to 2 + zapas, żeby nie być zagrożonym), na samą szeroko pojętą naukę od poniedziałku do piątku (zadania domowe, przygotowanie z bieżącego materiału) schodzi przeciętnemu uczniowi wedle mojego rozeznania około 3 godzin (a bywa, że więcej). Zostało więc 57 godzin tygodniowo. Ale znów - trzeba pić, jeść, chodzić do toalety. Trzeba wypełniać obowiązki domowe. Trzeba uczestniczyć w kulcie religijnym... A ponadto - trzeba przygotowywać się do matury z przedmiotów, które zamierzamy zdać... Oj, długo wymieniać, długo liczyć. Nie mam zamiaru tego robić, bo już dawno pokazałem, że to, co tu wklejasz, to jakieś oderwane od realiów życia brednie.


A ja mam wrażenie, że to co Ty piszesz, to rzeczywistość, która dotyczy może kilu % uczniów. Gdyby większość tzw. przeciętnych uczniów poświęcała na naukę średnio 3 godziny dziennie, to nie miałaby żadnych problemów nie tylko ze zdaniem tej żenująco łatwej matury, ale miałoby w szkole same 5 i 4.
Sama mam w domu zeszłorocznego i tegorocznego maturzystę.

Oboje chodzili/ chodzą bardzo dobrych szkół, gdzie praktycznie wszyscy zdają maturę.
Gdyby "mój" maturzysta poświęcał przynajmniej 3 godziny dziennie na naukę, to miałby chyba same 5.
Jakoś nie zauważyłam zbytniego wysiłku, wręcz przeciwnie - uważam, że za mało się uczy. A i tak ma same 3 i 4. A maturę próbną z mat.- niestety - napisał na 86% bez żadnej powtórki czy przygotowania, jak zresztą większość w jego klasie.
Więc -niestety- uważa, że nie potrzebuje dodatkowego ćwiczenia i wystarcza mu to, co robi w szkole.
Z moich obserwacji i rozmów wynika, że większość uczniów LO, przynajmniej tego w którym ja uczę, w domu prawie w ogóle się nie uczy.
I większość z nich niestety jakoś zdaje maturę. Bo w zasadzie matura na poziomie podst. to naprawdę żenada. Zdać na 30 % nie jest żadnym problemem dla "przeciętnego ucznia" i może to osiągnąć - niestety- nawet ktoś, kto przez 3 lata prawie nic nie robił.
Więc nie wciskaj tu kitu o nadmiernym obciążeniu biednych uczniów, bo nie chce mi się w to za bardzo wierzyć.
I jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby nauczyciele zadawali po 4 arkusze maturalne z każdego przedmiotu na tydzień. :shock:

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-24, 15:07

676 pisze:
W tygodniu masz 7 dni, co daje 168 godzin. Odliczając od tego jedną trzecią na sen, pozostaje 112 godzin. Odliczam po pięć godzin dziennie od poniedziałku do piątku na szkołę. Zostało 87 godzin w tygodniu. Wypełnienie tych arkuszy, zajmuje około 12 godzin. Rozkładając to na siedem dni, wychodzi nieco nad dwie godziny dziennie. Takie to straszne?


Nie wiem, skąd Ty te dane wyjmujesz.


Też byłem maturzystą :) Wiem jakie są realia.

W domu po szkole jestem przeważnie około 15:30, do szkoły wychodzę około 7:00. Na samą szkołę wychodzi więc 8 godzin dziennie. Zostały jakieś 72 godziny w tygodniu - bez uwzględnienia, że rano przed szkołą trzeba wstać, umyć się, zjeść śniadanie.

Od tych 72 godzin odejmujemy zadania domowe z języków, ze zbędnych przedmiotów (które jednak trzeba zdać choćby na to 2 + zapas, żeby nie być zagrożonym), na samą szeroko pojętą naukę od poniedziałku do piątku (zadania domowe, przygotowanie z bieżącego materiału) schodzi przeciętnemu uczniowi wedle mojego rozeznania około 3 godzin (a bywa, że więcej). Zostało więc 57 godzin tygodniowo. Ale znów - trzeba pić, jeść, chodzić do toalety. Trzeba wypełniać obowiązki domowe. Trzeba uczestniczyć w kulcie religijnym... A ponadto - trzeba przygotowywać się do matury z przedmiotów, które zamierzamy zdać... Oj, długo wymieniać, długo liczyć. Nie mam zamiaru tego robić, bo już dawno pokazałem, że to, co tu wklejasz, to jakieś oderwane od realiów życia brednie.


Ale jednak masz czas, żeby ze mną się spierać, a czasu na wypełnianie arkuszy nie masz? Doprawdy intrygujące. Dodam tak na boku, że w ogóle mnie nie obchodzi, co musisz zrobić poza szkołą, np. w domu, kościele itd. Zdawałem maturę rozszerzoną z czterech przedmiotów, języka obcego i podstawową z polskiego. Przy tym jakoś szczególnie nie ucierpiało moje życie osobiste. Miałem czas na spotkania ze znajomymi, na sport itd.

Dwie godzinny dziennie na zbędny i niepotrzebny test z matematyki to dużo? Tak, bardzo dużo. To zmarnowane dwie godziny, które można przeznaczyć np. na przygotowanie się do matury z przedmiotu, który zapewnić ma zdanie na porządne studia. Tak, marnowanie cennego czasu wbrew wszelkiemu rozsądkowi i na przekór zadaniom stawianym przed nauczycielami JEST straszne. Szkoła jest od tego, żeby uczyć, a nie w tej nauce przeszkadzać.


Matematyka królową nauk :) Jeżeli tejże matematyki nie zdasz, to studia zobaczysz najwyżej na obrazku.

Rozumiem zatem, że w pierwszej klasie będziecie wypełniać arkusze, w których będzie np. jednokładność - materiał z klasy trzeciej.

W pierwszej klasie możemy ćwiczyć to, co do tej pory zostało wyłożone. Takie to trudne do zrozumienia?


Rozumiem zatem, że nauczyciel nie zadawał wam pracy domowej, nie podał wam podręczników, z których będziecie korzystać? Dopiero teraz się do was doczepił? Gdybyś pracował systematycznie, nie miałbyś tego problemu.

W zeszłym semestrze zaczynałem zajęcia między ósmą a dziewiątą rano, a kończyłem między dziewiętnastą a dwudziestą. Dolicz godzinę na dojazd (godziny szczytu, drugi koniec miasta) i pół godziny na powrót. Podczas sesji udało mi się pobić własny rekord deprywacji snu. Jakoś żyję.

Dwóch policjantów zostało podpalonych podczas egzekucji komorniczej. Jakoś żyją. Tysiące działaczy opozycyjnych było bitych i poniżanych przez milicję w czasie PRL. Jakoś żyją. Moja koleżanka uzależniła się od narkotyków. Jakoś żyje. ;) Wszyscy, którzy żyją - JAKOŚ żyją. I co? To, że żyją oznacza, że jest wszystko w porządku? Świetnie! A co, jak wynajmę bandę, która codziennie będzie cię pozbawiać wszystkich wartościowych rzeczy, które masz akurat przy sobie? Zakładam, że dopóki "jakoś żyjesz" - nic z tym nie zrobisz? :P


Nie wiem, czemu ma służyć to porównanie. Jeżeli chce się coś osiągnąć, zrealizować własne aspiracje, trzeba się poświęcić. Owszem, mógłbym sobie olewać studia, ale wtedy szybko bym z nich wyleciał, a zamiast poświęcić kilka lat - poświęciłbym całe życie.

Albo dorośniesz, albo nie odnajdziesz sobie miejsca w życiu.

Liceum zacznie wam się jawić jako szkółka niedzielna, gdzie głaskano was po główce, a źli nauczyciele realizowali tematy.

Tak, tak, tak. Czcza gadka. Gdyby szafa miała sznurek, to by była windą, a gdybyś przeniósł się na Białoruś, byłbyś bogaczem mając jedynie 50 PLN w kieszeni. Tylko powiedz mi, co z tego? Jaki to ma związek? Mówimy tutaj o LO, a nie o studiach.


Ma taki związek, że aby coś zrozumieć, najczęściej trzeba doświadczyć tego empirycznie. Ale to jeszcze przed Tobą, o ile zdasz maturę. Czego Ci życzę.

Na studiach, jak pójdziecie ze skargą do biura dziekana, to was wyśmieją.

Znam ludzi, którzy nie raz swą uczelnie postawili do pionu. ;) I jakoś żyją! ;)


Jeżeli to było jakieś KSW, albo inna Wyższa Szkoła Zarządzania Kurzem na Podwórzu im. Zuzi Pipsińskiej - to się nie dziwię. UJ nie da się postawić do pionu. Bo oni na miejsce jednego studenta mają kilku chętnych. A próba postawienia do pionu mojego wydziału, zanim mogłoby w ogóle do niej dojść, straciłbyś pół roku na zrozumienie struktury tej organizacji :)
<3

ona1991
Posty: 10
Rejestracja: 2010-03-18, 19:27
Kto: uczeń
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: śląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: ona1991 » 2010-03-24, 18:54

to forum jest jak rozmowa w szkole z nauczycielem, zasypie Cie tyloma argumentami przeciw Tobie że zapomnisz o co Ci chodziło :)
Tak więc ja sobie daruję bo nauczyciele wszyscy są tacy sami, ich przedmiot najważniejszy, co z tego że jest komuś nie potrzebny na studiach, na które się wybiera. Jeden na stu nauczycieli okaże się w porządku i da się z nim porozmawiać spokojnie. Z tego wszystkiego chyba zmienię plany na przyszłość bo sama chciałam zostać nauczycielką.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-24, 19:13

Czytając Twoje wypowiedzi, nie odniosłem wrażenia, że piszesz o wszystkich swoich przedmiotach.

Musisz ćwiczyć arkusze maturalne z przedmiotu, którego nie zdajesz?


Nie, nie, nie. Miałem na myśli to, że konieczność wypełnienia tylu arkuszy z matematyki na raz sprawia, że po tym ciężko znaleźć czas czy to na odrobienie bieżących lekcji, czy to na otworzenie repetytorium z WOS albo podręcznika od polskiego. A połączenie tego wszystkiego razem graniczy z niemożliwością, nierzadko tę granicę przekraczając. Słowem: zbędne, nadmiarowe przygotowania do matematyki uniemożliwiają normalne przygotowania do pozostałych przedmiotów.

Wielka szkoda, że masz takich nauczycieli, którzy nic zupełnie przez dwa lata nie robili. Jak sobie poradziłaś z przedmiotami maturalnymi?

Wielka szkoda, że nie potrafią rozsądnie rozplanować materiału i właściwie rozłożyć ciężaru prac domowych.

Trzeba było po pierwszej klasie zmienić szkołę.


Tu nie chodzi o to, że nic nie robili. W pierwszej klasie w naszej szkole uczyła pani matematyczka bardzo fachowa, ale stanowczo zbyt sędziwa jak na pracę w szkole. Podupadające jej zdrowie sprawiło, że częściej się nie pojawiała, niż pojawiała. Dyrekcja obiecała "zrobić porządek", ale stwierdziła, że ma "związane ręce w sprawie zmian kadrowych", które - jej zdaniem - możliwe są jedynie na przełomie lat szkolnych. W drugiej klasie mieliśmy osobę całkiem młodą, ale problem z nią polegał na tym, że przychodziła do pracy i... nic nie robiła. ;) Kompletnie nic, poza wpisaniem tematu w dzienniku i napisania numerów stron do zrobienia w podręczniku. Nikt nic z tego nie pojmował. W październiku rzeczonego roku szkolnego zdecydowaliśmy się porozmawiać z dyrekcją, która stwierdziła, że 90 uczniów (około, wiadomo, 3 klasy po circa 30 osób) po prostu fantazjuje. Pół roku zajęło nam udowadnianie tego, co się dzieje, drugie pół - zmuszenie dyrekcji do działania. Dopiero gdy sprawa otarła się o media, dyrektor coś w tej sprawie ruszył. A teraz - jest jak jest. ;) Nie wszędzie jest jednakowo, bo matematycy się podzielili klasami. Ale nie wszędzie niestety jest dobrze...

Zmienić szkołę? Wiesz? Chciałem. Nawet w środku roku szkolnego, jak się semestr zmieniał. Wygrała... ekonomia. Zbankrutowałbym na dojazdach. W mojej miejscowości brakuje alternatyw.

Gdyby nie korepetycje i parę innych - już moralnie nagannych ;) sztuczek, miałbym duży, duży problem z przygotowaniem się do matury.

Popatrz na to tak: jeśli nie zdasz matematyki, to nawet najlepszy wynik z przedmiotu "kluczowego" nie pomoże.


Wiesz - no, ja wiem. Problem w tym, że większość z osób znajdujących się w tym ffatalnym położeniu jest w stanie napisać maturę próbną na około 50, 60%. Słabsi mieszczą się w okolicach 40%, lepsi - około 80%. Ale i tak muszą wypełniać durne teasty, bo za nieoddanie takowego grozi ndst cząstkowe. 3, 4 czy nawet 2 sztuki ndst cząstkowego na tydzień, jak łatwo Ci pewnie policzyć, uniemożliwi podejście do matury mimo, że z całą odpowiedzialnością jestem poręczyć za tych ludzi: nie będą mieć najmniejszych problemów ze zdaniem tego testu inteligencji szumnie zwanego "maturą z matematyki". ;) I wiesz co jest ciekawe? Osoby, które zagrożone są jedynką z matematyki właśnie dzięki nieoddawaniu prac, najczęściej przodują u nas w wynikach próbnych matur pisanych w szkole (!). Paranoja?

Ośmielę się wyciągnąć wniosek, że próżno szukać sensu w tym, co robi nasza osoba ucząca. Ale - w końcu jej wolno. Ma autonomię oceniania, teoretycznie zna się na swojej robocie (no, bo lata doświadczenia), bla, bla, bla, a zanim dyrekcja w ogóle pomyśli o tym, by rozważyć reakcję na ewentualny protest, dawno już będzie po maturach. Skoro udowodnienie takiego oczywistego przypadku, jaki miał miejsce w zeszłym roku, zajęło praktycznie cały rok szkolny? Kto będzie marnował czas na rozmowy z dyrekcją, już, teraz? Owszem, dyrekcja dostaje sygnały na zebraniach, od rodziców, ale żadne formalne pismo nie wpłynęło, nikt nie nadał sprawie jakiegoś formalnego biegu, więc dyrekcja widać uznaje, że nie opłaca się nią przejmować. Uczniowie już nie mają czasu protestować. Muszą się przygotować do matur... Sami sobie winni? Być może... Ale cóż zrobić?

[quote=Antie]A ja mam wrażenie, że to co Ty piszesz, to rzeczywistość, która dotyczy może kilu % uczniów. [/quote]

Zapewne masz rację. Z podobnymi problemami boryka się odsetek. Kilka procent uczniów. Ale to właśnie o kilka procent za dużo. Mówimy w końcu o czyimś życiu - takie rażące zaniedbania są niedopuszczalne! Procedura ich eliminacji powinna być banalnie prosta!

Gdyby większość tzw. przeciętnych uczniów poświęcała na naukę średnio 3 godziny dziennie, to nie miałaby żadnych problemów nie tylko ze zdaniem tej żenująco łatwej matury


Wiesz, co ja Ci powiem? To, co napisałem wyżej. Z maturą tutaj wątpię, żeby ktoś miał problemy - zwłaszcza, jeżeli mówimy o tej konkretnej maturze z matematyki.

ale miałoby w szkole same 5 i 4.


Wiesz - to już akurat zależy, kto ocenia. :( "Autonomia"...

A maturę próbną z mat.- niestety - napisał na 86% bez żadnej powtórki czy przygotowania, jak zresztą większość w jego klasie.


Poszło mi trochę gorzej, ale niewiele gorzej. ;)

Więc nie wciskaj tu kitu o nadmiernym obciążeniu biednych uczniów, bo nie chce mi się w to za bardzo wierzyć.
I jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby nauczyciele zadawali po 4 arkusze maturalne z każdego przedmiotu na tydzień. :shock:


Jak Was czytam, to też przestaję wierzyć własnym oczom. Do tej pory, jako umysł dość racjonalistyczny, odrzucałem pojęcie szczęścia i pecha. Czyżbym robił źle? x]

Albo Wy koloryzujecie w drugą stronę (zdarza się, jesteście po drugiej stronie biurka, nauczyciele są waszymi kolegami z roboty, więc nie macie bądź możecie nie chcieć mieć pełnego oglądu sytuacji), albo powinienem zacząć grać w totka bo dokonałem naprawdę trudnej sztuki posiadania wyjątkowo beznadziejnych nauczycieli.

Też byłem maturzystą :) Wiem jakie są realia.

A ja doskonale pamiętam, że są, czy też byli tacy maturzyści, co dla uznania nauczycieli lubili trochę ponarzekać, jaka ta dzisiejsza młodzież zła... :twisted: Dobra, nie bierz za bardzo do siebie tego osobistego przytyku. ;)

Ale jednak masz czas, żeby ze mną się spierać, a czasu na wypełnianie arkuszy nie masz? Doprawdy intrygujące


A Ty, jak studiujesz na tym swoim UJ, to rozumiem, że jesteś tam skoszarowany, uczysz się 24h/dobę i nie masz czasu na poświęcenie 15 minut dziennie na wypowiedzi na forum? :P Tzn. tak powinna wyglądać według Ciebie nauka, tak? ;)

Jeżeli tejże matematyki nie zdasz


Patrz wyżej.

Rozumiem zatem, że nauczyciel nie zadawał wam pracy domowej, nie podał wam podręczników, z których będziecie korzystać? Dopiero teraz się do was doczepił? Gdybyś pracował systematycznie, nie miałbyś tego problemu.


Opis sytuacji wyżej.

Nie wiem, czemu ma służyć to porównanie. Jeżeli chce się coś osiągnąć, zrealizować własne aspiracje, trzeba się poświęcić. Owszem, mógłbym sobie olewać studia, ale wtedy szybko bym z nich wyleciał, a zamiast poświęcić kilka lat - poświęciłbym całe życie.


Ale jeżeli uznałbyś, że studia - zamiast przygotowywać Cię do świetlnej przyszłości na rynku pracy zajmują się tylko dojeniem Ciebie i marnowaniem Twojego czasu - czułbyś się nieco zbulwersowany (i pewnie zmieniłbyś uczelnie), prawda? ;) Widzisz, kłopot jest taki, że ktoś wymaga od nas całkowicie zbędnego poświęcenia służącego nie realizacji celów wyższych i aspiracji, ale wręcz w tym przeszkadzających. Rozumiesz różnice? Gdybyśmy byli ludźmi, którzy koniecznie chcą zdać maturę, ale są ją w stanie napisać jedynie na 10%, pewnie sami z własnej woli byśmy się skoszarowali i do maja nie wstawali znad testów, żeby osiągnąć te cholerne 30%. :) Tymczasem, idzie nam całkiem nieźle, ale wciąż musimy marnować czas, bo jak nie będziemy wypełniać durnych arkuszy, to nikt nad do tej matury nie dopuści. :)

Jeżeli to było jakieś KSW, albo inna Wyższa Szkoła Zarządzania Kurzem na Podwórzu im. Zuzi Pipsińskiej - to się nie dziwię. UJ nie da się postawić do pionu. Bo oni na miejsce jednego studenta mają kilku chętnych. A próba postawienia do pionu mojego wydziału, zanim mogłoby w ogóle do niej dojść, straciłbyś pół roku na zrozumienie struktury tej organizacji :)


Miejsc na studentów mają pełno. Ale myślę, że nie mają mimo wszystko aż tyle kasy, by pozwolić sobie na przegrywanie kolejnych procesów cywilnych. ;) A? Sam widzisz - to były dość grube afery i aferki. :) Wprawdzie nie z UJ, ale też nie była to jedna z tych "uczelni od zaświadczeń do zus". ;)
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-24, 20:47

Też byłem maturzystą :) Wiem jakie są realia.

A ja doskonale pamiętam, że są, czy też byli tacy maturzyści, co dla uznania nauczycieli lubili trochę ponarzekać, jaka ta dzisiejsza młodzież zła... :twisted: Dobra, nie bierz za bardzo do siebie tego osobistego przytyku. ;)


Szczerze powiedziawszy, nie odebrałem tego jako przytyku :)

Ale jednak masz czas, żeby ze mną się spierać, a czasu na wypełnianie arkuszy nie masz? Doprawdy intrygujące


A Ty, jak studiujesz na tym swoim UJ, to rozumiem, że jesteś tam skoszarowany, uczysz się 24h/dobę i nie masz czasu na poświęcenie 15 minut dziennie na wypowiedzi na forum? :P Tzn. tak powinna wyglądać według Ciebie nauka, tak? ;)


W przeciwieństwie do Ciebie, nie narzekam na brak czasu. A roboty jest dużo.

Rozumiem zatem, że nauczyciel nie zadawał wam pracy domowej, nie podał wam podręczników, z których będziecie korzystać? Dopiero teraz się do was doczepił? Gdybyś pracował systematycznie, nie miałbyś tego problemu.


Opis sytuacji wyżej.


Oj misiu. Wiem, że masz na swój temat nieco zawyżone mniemanie, ale uwierz mi. Niezależnie, czy chcesz sobie tam wybrać socjologię czy coś innego - bez matematyki daleko nie zajedziesz. A propos matury. Arkusz jest opracowany na 170 minut, ale da się go rozwiązać w ciągu połowy tego czasu :)

Nie wiem, czemu ma służyć to porównanie. Jeżeli chce się coś osiągnąć, zrealizować własne aspiracje, trzeba się poświęcić. Owszem, mógłbym sobie olewać studia, ale wtedy szybko bym z nich wyleciał, a zamiast poświęcić kilka lat - poświęciłbym całe życie.


Ale jeżeli uznałbyś, że studia - zamiast przygotowywać Cię do świetlnej przyszłości na rynku pracy zajmują się tylko dojeniem Ciebie i marnowaniem Twojego czasu - czułbyś się nieco zbulwersowany (i pewnie zmieniłbyś uczelnie), prawda? ;)


Ale ja wybrałem taki kierunek, po którym będę miał satysfakcjonującą i w miarę dobrze płatną pracę. Więc nie będę się bawił w "gdyby babcia miała wąsy" :)

Widzisz, kłopot jest taki, że ktoś wymaga od nas całkowicie zbędnego poświęcenia służącego nie realizacji celów wyższych i aspiracji, ale wręcz w tym przeszkadzających. Rozumiesz różnice? Gdybyśmy byli ludźmi, którzy koniecznie chcą zdać maturę, ale są ją w stanie napisać jedynie na 10%, pewnie sami z własnej woli byśmy się skoszarowali i do maja nie wstawali znad testów, żeby osiągnąć te cholerne 30%. :) Tymczasem, idzie nam całkiem nieźle, ale wciąż musimy marnować czas, bo jak nie będziemy wypełniać durnych arkuszy, to nikt nad do tej matury nie dopuści. :)


Dlatego musicie je wypełniać, żeby was dopuścili do tej matury :D Nie wiem, dlaczego ludzie uważają matematykę za nie potrzebny przedmiot, nawet jeśli nie będą studiować kierunku matematycznego? Bez matematyki, tak jak bez polskiego. Ograniczenie umysłowe i wtórny analfabetyzm.

Jeżeli to było jakieś KSW, albo inna Wyższa Szkoła Zarządzania Kurzem na Podwórzu im. Zuzi Pipsińskiej - to się nie dziwię. UJ nie da się postawić do pionu. Bo oni na miejsce jednego studenta mają kilku chętnych. A próba postawienia do pionu mojego wydziału, zanim mogłoby w ogóle do niej dojść, straciłbyś pół roku na zrozumienie struktury tej organizacji :)


Miejsc na studentów mają pełno. Ale myślę, że nie mają mimo wszystko aż tyle kasy, by pozwolić sobie na przegrywanie kolejnych procesów cywilnych. ;) A? Sam widzisz - to były dość grube afery i aferki. :) Wprawdzie nie z UJ, ale też nie była to jedna z tych "uczelni od zaświadczeń do zus". ;)


Poproszę o przykłady. Konkretne sprawy, wyroki itd. Bo na tej zasadzie, że "jedna pani, drugiej pani", to można Annę Wszyscy albo Jana Każdy, ten co mieszka nad tą, co klucz od suszarni trzyma, obmawiać. A nie poważną instytucję :)
<3

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: antie » 2010-03-24, 21:41

ona1991 pisze:to forum jest jak rozmowa w szkole z nauczycielem, zasypie Cie tyloma argumentami przeciw Tobie że zapomnisz o co Ci chodziło :)
Tak więc ja sobie daruję bo nauczyciele wszyscy są tacy sami, ich przedmiot najważniejszy, co z tego że jest komuś nie potrzebny na studiach, na które się wybiera. Jeden na stu nauczycieli okaże się w porządku i da się z nim porozmawiać spokojnie. Z tego wszystkiego chyba zmienię plany na przyszłość bo sama chciałam zostać nauczycielką.


Nikt nie jest tu przeciwko Tobie. Ja jedynie usiłowałam Ci wytłumaczyć, że nie ma co się buntować, bo szkoda sił na to. Po prostu lepiej skupic się na tym by być dopuszczonym do matury i by ją zdać. Za kilka miesięcy ten obecny stres i nerwy wydadzą Wam się naprawdę nieadekwatne do sytuacji, mam taką przynajmniej nadzieję. Nie ma co się nakręcać - szkoda nerwów i tych negatywnych emocji, które tylko mogą Was zablokować. I naprawdę obojgu Wam dobrze życzę :wink:

Nigdy nie uważałam, ze mój przedmiot jest najważniejszy. potrafię zrozumieć i uszanować, że ktoś nie lubi tego języka. Ale póki co jest on w programie nauczania i każdy uczeń musi osiągnąć minimum - aby dostać wymaganą dopuszczającą. Nie toleruję natomiast lenistwa, chamstwa i cwaniactwa. Jeśli ktoś się stara i pracuje na miarę swoich możliwości, to nawet jeśli ma problemy zawsze może liczyć na moją życzliwość i pomoc. Natomiast wojnę wytaczam wszelkiej maści leserom i cwaniakom. :evil:

Jeśli nie jesteś w 100 % przekonana, to lepiej zrezygnuj z kariery nauczycielskiej - bo to bardzo ciężki i niewdzięczny zawód. Rzadko kiedy uczniowie Cię docenią i cokolwiek byś nie zrobiła i tak zawsze znajdą się tacy, którym to nie będzie odpowiadać. Trzeba być odpornym i robić swoje - w myśl maksymy - wszystkim i tak nigdy nie dogodzisz. :?



676 pisze:
Jak Was czytam, to też przestaję wierzyć własnym oczom. Do tej pory, jako umysł dość racjonalistyczny, odrzucałem pojęcie szczęścia i pecha. Czyżbym robił źle? x]


No macie Ty i "ona1991" niestety wyjątkowego pecha - zwłaszcza jeśli chodzi o kompetentnych nauczycieli matematyki. :?
Niestety, przykro to pisać, ale z moich własnych obserwacji wynoszę, że coraz więcej młodych nauczycieli to osoby mało kompetentne i mało odpowiedzialne.
Po prostu takie pokolenie - nauczone, ze wszystko przychodzi łatwo i bez wysiłku nijak potrafi sobie radzić w twardej szkolnej rzeczywistości, gdzie trzeba niestety harować, aby uczniom, często wbrew ich woli cokolwiek "wbić do głów". :?
Aż strach pomyśleć, co sie stanie, jak do szkół trafią obecni absolwenci gimnazjów. :roll:


676 pisze:Albo Wy koloryzujecie w drugą stronę (zdarza się, jesteście po drugiej stronie biurka, nauczyciele są waszymi kolegami z roboty, więc nie macie bądź możecie nie chcieć mieć pełnego oglądu sytuacji), albo powinienem zacząć grać w totka bo dokonałem naprawdę trudnej sztuki posiadania wyjątkowo beznadziejnych nauczycieli.


Po prostu my widzimy świat i Twoje problemy z nieco szerszej perspektywy własnych doświadczeń i wielu problemów, z którymi przyszło nam się borykać.
Mogę się założyć, że również i Ty kiedyś spojrzysz na te problemy z całkiej innej perspektywy.
Na razie widzę w Tobie dużo złości i buntu przeciwko nauczycielom głównie. :wink:
Czyżbyś naprawdę spotykał się tyllko z takimi beznadziejnymi przypadkami?
I jakoś nie chce mi się wierzyć, że te problemy z dopuszczeniem do matury dotyczą Ciebie osobiście :wink:
Raczej sądzę, że poradzisz sobie świetnie i tego Ci z całego serca i szczerze zresztą życzę :wink:

676 pisze:Ale jeżeli uznałbyś, że studia - zamiast przygotowywać Cię do świetlnej przyszłości na rynku pracy zajmują się tylko dojeniem Ciebie i marnowaniem Twojego czasu - czułbyś się nieco zbulwersowany (i pewnie zmieniłbyś uczelnie), prawda? ;) Widzisz, kłopot jest taki, że ktoś wymaga od nas całkowicie zbędnego poświęcenia służącego nie realizacji celów wyższych i aspiracji, ale wręcz w tym przeszkadzających.


Jeszcze się zdziwisz, gdy zobaczysz ilu niepotrzebnych rzeczy będziesz się musiał uczyć na studiach.
Taki student medycyny np. musi wykuć całą anatomię w najdrobniejszych szczegółach, z tego potem może jedną dziesiątą będzie wykorzystywał? Resztę okryje płaszczem zapomnienia.

Obojgu Wam życzę więcej dystansu i wytrzymajcie jeszcze ten miesiąc.
Myślę, że trochę jednak przesadzacie i nie sądzę, żeby uczniowie, którzy b. dobrze poradzili sobie z próbną maturą teraz nie zostali do niej dopuszczeni. No chyba, ze wagarują i w ogóle nie wywiązują się ze swoich szkolnych obowiązków.

Pozdrawiam i życzę efektywnych przygotowań, a także sukcesu na maturze. :wink:

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-25, 00:39

W przeciwieństwie do Ciebie, nie narzekam na brak czasu. A roboty jest dużo.

Nie na brak narzekam, a na jego marnowanie.
Oj misiu.

Jestem tolerancyjny, ale symptomami homoseksualizmu wymierzonymi we mnie się brzydzę. ;) Zwracaj się do mnie w sposób ogólnie przyjęty w internecie dla dwojga nieznających się ludzi.
Wiem, że masz na swój temat nieco zawyżone mniemanie, ale uwierz mi. Niezależnie, czy chcesz sobie tam wybrać socjologię czy coś innego - bez matematyki daleko nie zajedziesz.

Widzę, że nie zrozumiałeś poruszonego problemu..
A propos matury. Arkusz jest opracowany na 170 minut, ale da się go rozwiązać w ciągu połowy tego czasu :)

A maturę z polskiego da się napisać na wspak i po rumuńsku. I?
Ale ja wybrałem taki kierunek, po którym będę miał satysfakcjonującą i w miarę dobrze płatną pracę. Więc nie będę się bawił w "gdyby babcia miała wąsy" :)

Brawo. Ale nie jest to odpowiedź, która wpisywałaby się w temat rozmowy.
Dlatego musicie je wypełniać, żeby was dopuścili do tej matury :D

W dalszym ciągu piszesz, jakbyś nie zrozumiał, jaki problem właśnie poruszyliśmy...
Nie wiem, dlaczego ludzie uważają matematykę za nie potrzebny przedmiot, nawet jeśli nie będą studiować kierunku matematycznego?

...co dosadnie potwierdzasz m.in. w tym momencie.

Żeby nie było, że się tylko na Tobie wyżywam. Po raz ostatni uprzejmie podkreślam: nikt nie neguje wagi matematyki w życiu człowieka, nikt nie ocenia negatywnie zasadności wprowadzenia obowiązkowej matury z matematyki, i tak dalej, i tak dalej. Piszemy tutaj o czymś zupełnie innym.

Poproszę o przykłady. Konkretne sprawy, wyroki itd. Bo na tej zasadzie, że "jedna pani, drugiej pani", to można Annę Wszyscy albo Jana Każdy, ten co mieszka nad tą, co klucz od suszarni trzyma, obmawiać. A nie poważną instytucję :)

Odsyłam do wyszukiwarek internetowych. Niestety, nie będę podawał opisów konkretnych spraw, w których uczestniczyli członkowie mojej rodziny z przyczyn oczywistych. Jedną z ważniejszych jest fakt, że to ani czas, ani miejsce na tego typu dywagacje.

***

Aż strach pomyśleć, co sie stanie, jak do szkół trafią obecni absolwenci gimnazjów. :roll:

Ci ludzie będą nas nie tylko uczyć, ale i bronić, leczyć, gasić pożary... :(

Na razie widzę w Tobie dużo złości i buntu przeciwko nauczycielom głównie. :wink:

Takaż specyfika tego forum. ;) "Buntuję" się nie tylko przeciw nauczycielom, mało tego - w ogóle przeciwko nauczycielom się nie buntuję. ;) "Buntuję" się wtedy, gdy widoczna niekompetencja godzi w życie moje lub mojej rodziny. Nie tylko w szkole, naturalnie. A dlaczego to robię? Cóż. Bo to działa. To raz. A dwa - gdybym tego nie robił, to bym narzekał. A jakbym narzekał, to ludzie, którzy to słyszą, powiedzieliby "to weź coś zrób żeby to zmienić". ;) No, to robię!

Czyżbyś naprawdę spotykał się tyllko z takimi beznadziejnymi przypadkami?


Nie tylko, broń Boże. Niektórym nauczycielom to bym medale poprzyznawał. ;) Z tym, że to, co w nas godzi, jakoś większą uwagę przyciąga. Tak to już jest z ludźmi, że bardziej skupiają się na eliminowaniu tego, co postrzegają jako zagrożenie, zamiast kontemplować jasne strony życia. Po prostu jeżeli pojawia się zagrożenie, to trzeba ruszyć tyłek i je zwalczyć - dla własnego dobra, żeby przetrwać.

Mogę się założyć, że również i Ty kiedyś spojrzysz na te problemy z całkiej innej perspektywy.


Czyli, że po prostu się zestarzeję i nie będzie mi się chciało nic robić dla poprawy warunków własnego życia? :P


Jeszcze się zdziwisz, gdy zobaczysz ilu niepotrzebnych rzeczy będziesz się musiał uczyć na studiach.
Taki student medycyny np. musi wykuć całą anatomię w najdrobniejszych szczegółach, z tego potem może jedną dziesiątą będzie wykorzystywał? Resztę okryje płaszczem zapomnienia.

Myślę, że tam ma to mimo wszystko swój cel.
Obojgu Wam życzę więcej dystansu i wytrzymajcie jeszcze ten miesiąc.

Cóż. Łatwo mówić... Tak to można w sumie odwlekać rozwiązanie każdego jednego życiowego problemu - "jakoś to będzie". Z tym, że najczęściej jest coraz gorzej... A może to ze mnie taki pesymista po prostu? :P

A na koniec...

Za kilka miesięcy ten obecny stres i nerwy wydadzą Wam się naprawdę nieadekwatne do sytuacji, mam taką przynajmniej nadzieję.

Szczerze wątpię, i uwierz - mam ku tym wątpliwościom podstawy. Ale pogadamy za te kilka miesięcy. ;)

Dzięki za przyjazną postawę!
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-25, 14:29

676 pisze:
W przeciwieństwie do Ciebie, nie narzekam na brak czasu. A roboty jest dużo.

Nie na brak narzekam, a na jego marnowanie.


Mam na studiach takie przedmioty jak filozofia, socjologia czy chociażby szkolenie biblioteczne. Zatem pada tutaj pytanie, jaki ma to cel? Bo zawodowego, czy w ogóle jakiegokolwiek praktycznego trudno się dopatrzyć. Więc, zgodnie z przyjętymi przez Ciebie warunkami, jest to marnowanie czasu. Niemniej, właśnie po to są te przedmioty, aby nas odchamić, poszerzyć horyzonty, czy dać podstawę do ewentualnych dyskusji na ten temat. Per analogiam - po to piłujecie matematykę, by nie mieć większych trudności z wypełnieniem deklaracji podatkowej, arkuszami kalkulacyjnymi czy książkami przychodów i rozchodów.

Oj misiu.

Jestem tolerancyjny, ale symptomami homoseksualizmu wymierzonymi we mnie się brzydzę. ;)


Nawet Cię nie znam, nie wiem jak wyglądasz. Ba! Chyba nawet Cię nie lubię, a Ty mi z takim czymś wyskakujesz? Nie bądź śmieszny :D

Zwracaj się do mnie w sposób ogólnie przyjęty w internecie dla dwojga nieznających się ludzi.


Dobrze misiaczku.

Żeby nie było, że się tylko na Tobie wyżywam. Po raz ostatni uprzejmie podkreślam: nikt nie neguje wagi matematyki w życiu człowieka, nikt nie ocenia negatywnie zasadności wprowadzenia obowiązkowej matury z matematyki, i tak dalej, i tak dalej. Piszemy tutaj o czymś zupełnie innym.


To Ty nie rozumiesz problemu, że jednak matematykę trzeba zdać i w miarę biegle nią władać. Arkusze przerabiacie po to, żeby ją zdać. Nie na raptem 30%, ale na więcej. Jak już cytowałem na tym forum: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży ich chowanie".

Poproszę o przykłady. Konkretne sprawy, wyroki itd. Bo na tej zasadzie, że "jedna pani, drugiej pani", to można Annę Wszyscy albo Jana Każdy, ten co mieszka nad tą, co klucz od suszarni trzyma, obmawiać. A nie poważną instytucję :)

Odsyłam do wyszukiwarek internetowych. Niestety, nie będę podawał opisów konkretnych spraw, w których uczestniczyli członkowie mojej rodziny z przyczyn oczywistych. Jedną z ważniejszych jest fakt, że to ani czas, ani miejsce na tego typu dywagacje.


Odwołując się do mojej skromnej raczej wiedzy z prawa: Obowiązek udowadniania prawdziwości danego faktu spoczywa na osobie, która z niego wywodzi pewne skutki. Zatem na Tobie ciąży onus probandi. Jeżeli nie zamierzasz podawać konkretnych przykładów - w ogóle o tym nie mów, bo zostaniesz wzięty za kłamcę :)
<3

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-25, 17:10

Mam na studiach takie przedmioty jak filozofia, socjologia czy chociażby szkolenie biblioteczne. Zatem pada tutaj pytanie, jaki ma to cel? Bo zawodowego, czy w ogóle jakiegokolwiek praktycznego trudno się dopatrzyć. Więc, zgodnie z przyjętymi przez Ciebie warunkami, jest to marnowanie czasu.

Całkiem możliwe. :) Chociaż wątpię, że ktoś ładuje tyle kasy w organizacje tych zajęć w charakterze zapchajdziury i "sztuki dla sztuki".
Nawet Cię nie znam, nie wiem jak wyglądasz. Ba! Chyba nawet Cię nie lubię, a Ty mi z takim czymś wyskakujesz? Nie bądź śmieszny :D

Mimo to, z jakiegoś powodu zwracasz się do mnie tak, jak heteroseksualni mężczyźni NIE zwracają się do innych, obcych mężczyzn.
Arkusze przerabiacie po to, żeby ją zdać. Nie na raptem 30%, ale na więcej.

Z tym, że póki co osiągany jest efekt odwrotny do zamierzonego. Większość osób robi je "po łebkach" żeby się z nimi tylko wyrobić. Nie służy to ich przygotowaniu. ;)
To Ty nie rozumiesz problemu, że jednak matematykę trzeba zdać i w miarę biegle nią władać.

A Ty nie jesteś w stanie przeczytać ze zrozumieniem, że ja nigdzie nie jestem przeciwko szerzeniu biegłej znajomości matematyki.

Jak to z Tobą jest? Antie pojęła problem, vuem też zrozumiał, co było tu napisane, tylko Ty masz ciągle, i ciągle, i ciągle kłopot. Wybacz, nie mogę w nieskończoność tłumaczyć Ci tego samego. Ten post jest ostatnią skierowaną przeze mnie do Ciebie wypowiedzią dotyczącą tej materii. Dalej musisz sobie radzić z własnym bólem niestety sam.

Odwołując się do mojej skromnej raczej wiedzy z prawa: Obowiązek udowadniania prawdziwości danego faktu spoczywa na osobie, która z niego wywodzi pewne skutki. Zatem na Tobie ciąży onus probandi. Jeżeli nie zamierzasz podawać konkretnych przykładów - w ogóle o tym nie mów, bo zostaniesz wzięty za kłamcę :)


Bierze mnie sobie, za kogo chcesz - raczej niekoniecznie zależy mi na Twojej opinii. :P To raz. Przede wszystkim spoczywa na nas obowiązek przestrzegania regulaminu forum. Ciągnięcie tematu o uczelniach w tym wątku byłoby bałaganieniem i łamaniem netykiety (zresztą nie pierwszy raz udowadniasz, że jest Ci ona obca - vide sposób zwracania się do mnie). To dwa. Trzy - jeżeli jesteś zainteresowany tematem, który poruszyłem, doradzam Ci poszukanie informacji z nim związanych na własną rękę. ;)
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-25, 17:17

676 pisze:
Mam na studiach takie przedmioty jak filozofia, socjologia czy chociażby szkolenie biblioteczne. Zatem pada tutaj pytanie, jaki ma to cel? Bo zawodowego, czy w ogóle jakiegokolwiek praktycznego trudno się dopatrzyć. Więc, zgodnie z przyjętymi przez Ciebie warunkami, jest to marnowanie czasu.

Całkiem możliwe. :) Chociaż wątpię, że ktoś ładuje tyle kasy w organizacje tych zajęć w charakterze zapchajdziury i "sztuki dla sztuki".


Zatem jaki ma wg Ciebie cel socjologia i filozofia na studiach medycznych? Bo ja mam wrażenie, że żaden.

Nawet Cię nie znam, nie wiem jak wyglądasz. Ba! Chyba nawet Cię nie lubię, a Ty mi z takim czymś wyskakujesz? Nie bądź śmieszny :D

Mimo to, z jakiegoś powodu zwracasz się do mnie tak, jak heteroseksualni mężczyźni NIE zwracają się do innych, obcych mężczyzn.


Ale ja się nie zwracam do drugiego mężczyzny, tylko do dziecka :)

Jak to z Tobą jest? Antie pojęła problem, vuem też zrozumiał, co było tu napisane, tylko Ty masz ciągle, i ciągle, i ciągle kłopot. Wybacz, nie mogę w nieskończoność tłumaczyć Ci tego samego. Ten post jest ostatnią skierowaną przeze mnie do Ciebie wypowiedzią dotyczącą tej materii. Dalej musisz sobie radzić z własnym bólem niestety sam.


Jeżeli zatem, jesteś biegły w matematyce, to w czym Ci te arkusze przeszkadzają? Jako osoba biegła i nie mająca z matematyką żadnych problemów, powinieneś bez problemu rozwiązać te arkusze.

Odwołując się do mojej skromnej raczej wiedzy z prawa: Obowiązek udowadniania prawdziwości danego faktu spoczywa na osobie, która z niego wywodzi pewne skutki. Zatem na Tobie ciąży onus probandi. Jeżeli nie zamierzasz podawać konkretnych przykładów - w ogóle o tym nie mów, bo zostaniesz wzięty za kłamcę :)


Bierze mnie sobie, za kogo chcesz - raczej niekoniecznie zależy mi na Twojej opinii. :P To raz. Przede wszystkim spoczywa na nas obowiązek przestrzegania regulaminu forum. Ciągnięcie tematu o uczelniach w tym wątku byłoby bałaganieniem i łamaniem netykiety (zresztą nie pierwszy raz udowadniasz, że jest Ci ona obca - vide sposób zwracania się do mnie). To dwa. Trzy - jeżeli jesteś zainteresowany tematem, który poruszyłem, doradzam Ci poszukanie informacji z nim związanych na własną rękę. ;)


Czyli jednak kłamałeś. Szkoda, że nie masz na tyle odwagi cywilnej, by się do tego przyznać.
<3


Wróć do „Kącik uczniowski”

cron