Uczę polskiego w sp. Mam ucznia, który nie potrafi pisać. Tzn. coś tam pisze, ale jest to jeden szlaczek połączonych bezsensownie samych spółgłosek. Dziecko nie używa kropek, przecinków i innych znaków interp., nie ma świadomości potrzeby używania tych znaków. Usiadłam kiedyś z nim i próbowałam mu wytłumaczyć, jak napisać zdanie. Przez godzinę czasu niczego nie zrozumiał. Nie potrafi zapisać poprawnie dwusylabowego wyrazu ze słuchu, trzeba mu dyktować po literce, a czasem przypominać, jak się pisze f czy ą, bo zapomina.
Chłopiec nie jest w stanie zaliczyć na ocenę choćby dop. jakiejkolwiek wypowiedzi pisemnej. Jest w IV klasie.
Z innych przedmiotów jakimś cudem zalicza, bo tam są testy wyboru- trafia. Jest w stanie wyuczyć się prostych rzeczy, jakoś mu się udaje.
Tylko co ja mam z nim robić? Poradnia nie stwierdza upośledzenia, ale zaleca "indywidualne traktowanie ucznia" plus parę rad, które można o kant stołu rozbić, takie tam ble, ble, ble nowomową psycholog.-pedagog.
Ten chłopiec potrzebuje ind. korepetycji każdego dnia, co najmniej po godzinie- na moje oko, a nie tego, że poświęcę mu 4 minuty lekcji( bo więcej nie daję rady).
I co ja mam robić? Nie nauczę go pisać, ani czytać( sylabizuje, czyta strasznie wolno, składa literki, a potem nic nie rozumie z tego, co przeczytał).
Mam go "przepychać"( bo i tak nie jest w stanie się nauczyć), czy konsekwentnie oblewać?( a wtedy nie skończy sp)?