Paradoksem naszego ustroju, ze najbardziej reprezentatywne wybory obsadzają mało istotne stanowisko pod względem praktycznym.
Prezydent przypina ordery i ewentualnie może coś zablokować.
żeby coś zdziałać to musi mieć zaplecze polityczne. Dlatego wybory ograniczają się do Komorowskiego i Kaczyńskiego. reszta to płotki bez zaplecza. Szkoda energii na pofatygowanie się do urny.
Jak widać w sondażach Polacy chyba o tym wiedzą (albo faktycznie najsympatyczniejsi to Komorowski i Kaczyński).
Pozostaje prosty wybór
albo Kaczyński, który będzie usprawiedliwieniem dla kolejnego roku (co najmniej ale może nawet więcej) bezczynności w wykonaniu PO
albo Komorowski spolegliwy, który rzuci nas w objęcia platformianej fantazji odnośnie porządku w Rzeczpospolitej.
Jak mawiała moja babka jak nie urok to sraczka a wybór nalezy do ciebie czym się będziesz truł.
Przy czym jak się komuś wydaje, ze nie idąc do wyborów będzie cwany to tylko pozornie. Trutkę wybiorą za niego

Ponieważ wersję z Kaczyńskim już przerabiałem to pozostaje sprawdzić jak będzie hulaj dusza, piekła nie ma i Komorowski prezydentem.
