Ja tam jestem w stanie przyjąć na siebie perspektywę nauki przez całe wakacje. O ile oczywiście nagniemy realia rzeczywistości do realiów szkolnych. Pracownikom zlikwidujmy urlopy, a z bycia nauczycielem uczyńmy w ogóle służbę publiczną: 24/h dobę, 365 dni w roku, za obecne pieniądze.

To w sumie nie jest taki głupi pomysł! Zaleta jest taka, że nie wiałoby to tak hipokryzją. Nauczyciele w koszarach, a?
Stąd już łatwa droga do uczynienia z nauczycieli PRAWDZIWYCH autorytetów, takich autorytetów w skali 1:1 - nazwijmy to. Żadnej zabawy po pracy, żadnego piwka ze znajomymi w pubie (co na pewno wpłynie pozytywnie na rozmiar zjawiska alkoholizmu wśród dzieci i młodzieży), w ogóle żadnego życia prywatnego i posiadania znajomych, nie wspominając już o tym, że na pewno nikt nie zauważy nauczyciela opierniczającego się na wakacjach. Młodzież miałaby w końcu skąd brać takie prawdziwe, autentyczne wzorce!

Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...