Cytryn pisze:poza tym nie wykorzystał opcji słownej perswazji,a co najważniejsze nie była to sytuacja zagrażająca zdrowiu, czy życiu kogokolwiek.
Perswazję słowną wykorzystał obficie

Uczeń zresztą też

Co do kruchości ucznia- to też nie był ułomek...I strach go było na korytarz puszczać, bo wcześniej podpalił tablice informacyjne...Ale mniejsza.
Skoro wcześniej podpalił tablicę i cokolwiek się odgrażał słownie to zachodziło uzasadnione podejrzenie popełnienia czynu zagrażającego zdrowiu i życiu innych. Był w tym momencie nieobliczalnym furiatem i OBOWIĄZKOWO należało go powstrzymać. Nie wnosi się skargi o złamany mostek jeśli akcja ratownicza miała na celu przywrócenie akcji serca.
Dyrektor zagraża zdrowiu i zyciu innych poniewaz pozwala na niebezpieczne zachowania uczniów, daje zgodę na wariackie wyczyny. Po tym podpaleniu uczeń powinien być traktowany jako potencjalny klient zakładu psychiatrycznego a nie święta krowa.
Minimum co powinniście zrobić to poprosić o szkolenie na temat postępowania w wypadku niebezpiecznego zachowaniua uczniów bo inaczej was spali albo ten albo kolejny deebil.
Kiedy mamy do czynienia z idiotą to nie powinniśmy pozwolić sobie aby dyrektor wspólnie z rodzicem karali nauczyciela za prawidłowe zachowanie. Czasami samemu trzeba akcję przyspieszyć zanim wrogowie szkoły i innych dzieci coś namieszają. Po pierwsze z mety powinniśmy głośno i wyraźnie demonstrować swoje oburzenie niebezpiecznym zachowaniem ucznia oraz podkerslać jakiej to tragedii się zapobiegło. Mamy prawo bać się o zdrowie i zycie innych ludzi, mamy prawo być przewrażliwieni na tym punckie, żadnego udawania, że nic się nie stało.
Ja mam taki zwyczaj, że jak mantrę przy każdej okazji powtarzam, że zrobię wszystko dla ratowania zdrowia i życia ponieważ rodzice by mi nie wybaczyli gdyby dziecko nie wróciło do domu. Przy okazji odwołuję się do wyobraźni uczniów pytając co by zrobili gdyby ich dziecko nie wróciło ze szkoły. Czasami w sytuacjach pozornie błahych wszczynam alarm w klasie głośno i dobitnie wyrażając się o zdarzeniu, które mogło spowodować uszczerbek na zdrowiu. Np. uczeń nie proszony wyciągie wtyczkę z gniadka. Nie pisze wtedy uwag, ocen z zachowania etc bo nie o to chodzi by karać ale uwrażliwić i przekonać uczniów, że ja jestem uwrażliwony na punckcie ich bezpieczeństwa. Potem jak łapie gości za frak jak mantre powtarzam jak uchroniłem od zguby.
Taki niereformowalny przypadek. Uczeń zamiast wykonywać pracę notorycznie włączał grę, kiedy jego komputer został zablokowany uwidziało mu się wyjść demonstracyjnie z klasy. Kiedy nie reaguje słownie muszę go złapać bo on jest w stanie wzburzenia i po wyjściu z klasy może sobie lub innym zrobić krzywdę. Przytrzymałem gościa i nawet go puścić nie mogłem bo by wyrżnął o podłogę. Wyrywał się tak, żeby specjalnie urwać sobie ubranie. Trudno, nie miałem kaftana bezpieczeństwa, trzymałem póki się nie uspokoił. Po uspokojeniu gośc wstał i zwiał. Nie lece za uczniem bo ja się musze opiekować większoscią, mogę tylko dyzurnego poprosić o dostarczenie wiadomości do dyrekcji, że taki uczeń nagle opuścił salę lekcyjna i udał się w niewiadome miejsce. Wpisuję w dzienniku uwagę, że taki uczeń zwiał, to dlatego, żeby nie odpowiadać za nieobecnego. Przy uczniach komentuję dlaczego tak a nie inaczej postapiłem, tłumaczę, że inaczej nie mogłem bo mógłbym odpowiadać, że zrobi sobie lub komuś krzywdę. To ważne aby skomentowac co się wydarzyło, żeby nie przyszli do domu i nie powiedzieli że go szarpałem ( to on się przecież szarpał) niech mówią, że jestem przerważliwony na punckie ich zdrowia i zycia.
Co powinna zrobić dyrekcja. Powinna kazać woźnym i sprzątaczkom sprawdzić czy gdzieś się nie ukrywa, poczem jak go nie znajdą zawiadomić telefonicznie rodziców o fakcie ucieczki, niech go sobie szukają, a jak do rodziców się nie dodzwoni to zadzwnić na policje o zaginięciu ucznia.