Cale życie obcuję ze zwierzętami nie tylko się do nich "przytulam"

Ale fakt, trudny by teraz było robić technika weterynarii choćby z powodu odległości do tej szkoły. W sumie szkoda, bo zwierząt się nie boję, kiedyś pracowałam w stajni, obcowanie z krową też nie jest mi obce
Praca w aptece na pewno nie jest tak ciężka jak w szkole. W szkole haruję po 50 godzin tygodniowo, a zawsze słyszę, że jestem nierobem mającym 18 lekcji i 3 miesiące wakacji

Jestem alfą i omegą- robię wszystko, jestem sekretarką, księgową, fizyczną od noszenia sprzętu, menagerem, urzędnikiem , wpisz co chcesz- ale zawsze słyszę teks: "pani musi to robić, bo panią obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy". No i w ramach tego 40- godzinnego tygodnia pracy robi się nagle 50 godzin pracy- ja już nie żyję, ja tylko pracuję. Planuję imprezy, konkursy etc..Szkoła mój dom!

Na własne dzieci nie mam czasu i siły.
Moja znajoma pracuje na pół etatu w aptece. Pensję ma niewiele mniejszą od mojej, wraca do domu i ma wolną głowę. Jest spokojniejsza, pogodniejsza i choć czasem ma dużo pracy, to przynajmniej...w ciszy. No i nikt jej od kur* nie wyzywa, tak jak mnie w szkole...Nie ma o czym mówić. Potrafię ciężko pracować. Ale tą pracą , którą wykonuję w szkole, trzech można by było obdzielić i jeszcze by mieli co robić.
No, a teraz pędzę do roboty. Zaczynam później, ale kończę po 16.30, jakby ktoś pytał
