Witam, i proszę o radę.Rok temu pisałam tutaj, zastanawiałam się nad urlopem zdrowotnym. Wtedy nie zdecydowałam się na niego z powodów czysto ludzkich: dzieciaki, rodzice, nadzeja że może będzie lżej...Problem, niestety, powraca

. Jestem nauczycielką z 25 letnim stażem. Do tej pory nie korzystalam z UDPZ, dodam też, że sporadycznie korzystalam ze zwolnień lekarskich. Pracuję w nauczaniu zintegrowanym, zawsze można i można było na mnie liczyć. Niestety, od pewnego już czasu czuję się potwornie zmęczona, znerwicowana i wypalona. Chcę skorzystać z rocznego urlopu zdrowotnego od dnia 25 sierpnia br do 25 sierpnia roku przyszłego. Włączyłam w to wakacje, bo chcę zabezpieczyć się na wypadek skrócenia nam wakacji, o czym mówi się coraz głośniej. Rozmawiałam już z moim lekarzem, jestem też po rozmowie z moją Dyrektor. Przyznam, że nie takiej spodziewałam się reakcji. Nie takiej w stosunku do pracownika, na którego zawsze mogła liczyć, lubianego i cenionego przez rodziców i dzieci. Sama dyrektor nazwała mnie "podporą szkoły"... Próbuje jednak szantażować mnie psychicznie, że niby nie mam wrazliwości, że szkoła w trudnej sytuacji a ja narażam ją jeszcze na dodatkowe koszty, a w ogóle to ona nie widzi we mnie żadnej choroby, itp. Jest mi zwyczajnie i po ludzku przykro. I teraz mam pytanie : kiedy złożyć w szkole wniosek lekarza o urlop, żeby było dla mnie najbezpieczniej? Nie jestem zagrożona zwolnieniem, ale moja dyrektor jest służbistką bardzo czułą na dygresje pani naczelnik o cięciu kosztów. I jej właśnie boi się najbardziej, niestety. Czy jeżeli złożę wniosek w maju, moja dyrektor pod naciskami pani naczelnik, będzie mogła np mnie zwolnić ( i przez to nie udzielić urlopu), bo to będą mniejsze koszty dla gminy? Nie sądzę, żeby tak się stało, ale człowiek postawiony pod murem jest zdolny do różnych podłości...Bardzo proszę o pomoc.