maagdaa pisze:Witam szanowne Grono Pedagogiczne

Od jakiegoś czasu zastanawia mnie pytanie, czy nauka języka obcego w liceum ma na celu faktycznie nauczenie owego języka - umiejętnego posługiwania się nim, czy chodzi tu raczej tylko o fakt przygotowania do matury - więc schematy odpowiedzi, nauczenie regułek itp.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Proszę o odpowiedzi.
Pozdrawiam, Magda.
Nauka języka obcego w liceum ma przede wszystkim na celu wykształcenie umiejętności posługiwania się tym językiem w prostych sytuacjach komunikacyjnych - chodzi o nauczanie języka na poziomie podstawowym. Nie wyklucza to wcale przygotowania pod kątem egzaminów maturalnych, ponieważ obecny egzamin maturalny sprawdza właśnie praktyczne umiejętności językowe w zakresie - rozumienie tekstu czytanego, słuchanego, umiejętność formułowania prostych komunikatów pisemnych oraz ustnych.
W nauczaniu języków obcych dominuje obecnie metoda komunikacyjna, nie wyobrażam sobie nauczania "wiedzy o języku" za pomocą jakichś regułek. Owszem wprowadzane są zagadnienia gramatyczne, ale pełnią one raczej podrzędna rolę, służa jedynie nauczeniu w miarę poprawnego posługiwania sie językiem- tak, aby był on zrozumiały dla odbiorcy. Tego celu bez podstawowej wiedzy z zakresu gramatyki nie da się niestety osiągnąć.
Oczywiście sposób nauczania zalezy przede wsytkim od wiedzy nauczyciela, jego doświadczenia i własnych praktycznych umiejętności w zakresie posługiwania się językiem obcym.
Niestety, jak w każdym zawodzie tak i tutaj trafiaja się osoby "niedouczone", którym sprawia trudność porozumiewanie się w danym języku. Zaryzykuje tezę, ze tacy nauczyciele właśnie uczą języka poprzez jakieś schematy, regułki, główny nacisk kładąc na umiejętności gramatyczne. Z drugiej strony - dobre podstawy teoretyczne dają tez mozliwość rozwoju. Ja tak włąśnie zaczęłam moją "przygodę" z językiem, bo byłam nauczana w dobie, kiedy w metodyce królowały metody gramatyczno- tłumaczeniowe i zasady "drylu gramatycznego". Osobiście uważam, ze i te metody odpowiednio zmodyfikowane i zastosowane od czasu do czasu nie są niczym złym. Najgorsza jest moim zdaniem jednostronność i koncentrowanie się tylko na jednej metodzie nauczania.
Ja osobiście staram się prowadzić lekce w języku niemieckim, wymagać od nawet najbardziej "opornych" uczniów formułowania choćby prostych zdań, odpowiedzi, formułowania pytań, oraz rozumienia moich poleceń i pytań. Na początku prowadzenie lekcji w j. niemieckim budzi sprzeciw i opór, wzruszanie ramionami - i odpowiedzi typu "nie rozumiem". Po pewnym czasie ta faza "oporu" przechodzi i uczniowie przyzwyczajają się nie zauważając nawet, że rozumieją polecenia wydawane w j. niemieckim.
Oczywiście im mniejsza liczba osób w grupie i im więcej godzin, tym większa możliwość, że nauczymy uczniów podstaw komunikowania się w j. obcym.
Jednak najwięcej tu zależy od motywacji uczniów i nawet nasze największe wysiłki w celu aktywizacji ucznia nie pomogą, gdy natrafiamy na materię oporną, która w domu nie zajrzy nawet do książki czy zeszytu. Można co prawda "zmuszać" do nauki za pomocą częstych kartkówek, pytania, ale to niewiele daje, bo przy braku motywacji dominuje zasada "zzz", lub zdać na minimum, czyli na 2 - więc cudów tu raczej nie zdziałamy.
Niestety język niemiecki - może z racji tego, że wymaga chyba jednak od ucznia przynajmniej na początku większego zaangażowania i pracy ( jest chyba trudniejszy niż angielski ) nie jest językiem lubianym. Działają tu również stereotypy i uprzedzenia typy:
"Nie będę sie uczył tego "faszystowskiego języka", bo wojna, Hitler itp..... Poprzez tę perspektywę postrzegani są czasami również i nauczyciele j. niemieckiego.
Więc na spektakularne sukcesy w nauczaniu nie ma co liczyć.
Również pod względem przydziału godzin byliśmy do tej pory "pokrzywdzeni" w stosunku do anglistów - uczniowie mojego LO mieli np. obligatoryjnie po 2 godziny j. niemieckiego i 3 g. j. angielskiego tygodniowo. W cyklu 3- letnim to jest bardzo dużo i trudno tu mówić o możliwości dobrego nauczenia języka w szkole.
Teraz się to w mojej akurat szkole zmieniło i już zauważam różnicę między grupami, które mają 2 i 3 g. tygodniowo. Choć i 3 ja osobiście uważam za absolutne minimum - przydałoby się więcej. Nic dziwnego, że jeśli ktoś naprawdę chce się nauczyć języka czyni to ucząc się dodatkowo poza szkołą
Jako nauczyciele j. niemieckiego mamy więc, moim zdaniem o wiele trudniejsze zadanie niż angliści.
Również dlatego, że j. niemiecki traktowany przez wydawnictwa jako język niszowy nie ma tak wielu ciekawych opracowań metodycznych, pomocy dydaktycznych, nie mówiąc o różnego rodzaju "gratisach" dla nauczycieli. Porównuję się często z koleżankami anglistkami i z zazdrością patrzę, jak zabiegają o ich względy przedstawiciele różnych wydawnictw. Ja muszę niestety wszystkie pomoce finansować z własnej kieszeni.
To tak na szybko moje refleksje związane z nauczaniem j. niemieckiego.
W tym roku na 30 uczonych przeze mnie uczniów tylko 3 zdecydowało sie na zdawanie matury. Poświęcili dużo swojego czasu na dodatkowe lekce ze mną poza obowiązkowymi godzinami lekcyjnymi.
Trzymam mocno kciuki za moich tegorocznych maturzystów i gratuluję im odwagi

!
Oczywiście sa też momenty bardzo wzruszające dla mnie. Np. w zeszłym roku miałam sporo - kilkunastu maturzystów. Trochę byli niezadowoleni i narzekali, ze za dużo wymagam i za bardzo cisnę. Bardzo miło zaskoczyła mnie jedna z ciągle narzekających i wiecznie niezadowolonych ubiegłorocznych maturzystek, kiedy w tym roku w czasie przypadkowego spotkanie podziękowała mi za to "ciśnienie" i pochwaliła się, że nie tylko dośc dobrze zdała maturę z j. niemieckiego, ale dzięki znajomości języka dostała pracę, a teraz szykuje się do wyjazdu do pracy do Niemiec
Może faktycznie teraz po otworzeniu rynku pracy w Niemczech coś się zmieni w stosunku uczniów do nauczania j. niemieckiego?
Życzę tego sobie i wszystkim germanistom z całego serca.