Nikt nie decydował. Po prostu tak się działo. Tak samo, jak zmienia się świadomość społeczeństwa, bez widocznych wpływów, tak samo miało to miejsce tutaj.
Czyli przypadek decyduje, a to oznacza, że można kogoś "skrzywdzić" nie "uszlachetniając" w odpowiednim momencie.
Poza tym nie wyobrażam sobie, by w tym samym środowisku jednego nauczyciela (np. 40-letniego) tytułowac Panie Bronku, a obok, czy nawet w jego obecności do innego (choćby 50-latka) mówić Panie Profesorze.
To tak jakby na Twojej uczelni do Twojego kolegi mówiono "proszę pana", a do Ciebie "chłopcze".
haLayla pisze:Proponuję ich [specjalistów] zapytać.
To Ty o poleganiu na zdaniu specjalistów wspomniałeś, więc zaproponowałem.
Ja pytać nie muszę, bo na mój gust nikt sensowności tradycji sięgającej co najmniej kilku dekad nie podważy.
Można ją akceptować, można uważać ją za przeżytek, ale dorabiać regulamin uszlachetniania nauczyciela, by mógł łaskawie zostać tak tytułowany uważam za niezbyt dobry pomysł.
Natomiast bezwzględnie trzymałbym się zasady, by do wszystkich przedstawicieli danej grupy odnosić się w taki sam sposób, tak w ramach choćby savoir vivre'u, bez względu na wiek.
Dodatkowo większy szacunek można okazać w inny sposób, natomiast jawne odnoszenie się do jednego nauczyciela z zachowaniem znacznie bardziej wyszukanej formy, a potocznej totalnie do drugiego w tej samej szkole, przez tych samych uczniów uważam za niedobry pomysł, ba, nawet myślę sobie, że gros tych bardziej nobliwych nauczycieli uznałoby taki zwyczaj za brak kultury.
I to chyba konkluzja moich rozważań...

Pozdrawiam:)